Już następnego dnia wybrał się do Muzeum Grévin, by poszukać czegoś, co pozwoli mu naprawić figurę Biedronki. Większa część budynku znalazła się pod wodą, ale ocalało górne piętro i to tam postanowił rozpocząć poszukiwania. Liczył, że znajdzie trochę kleju i jakieś przybory, dzięki którym posąg jego Pani wróci do dawnej świetności.
Tam Ją zobaczył. Swoją Księżniczkę.
Halucynacje towarzyszyły mu, odkąd został sam. Zaczęło się od ulotnego wrażenia, że Ona jest gdzieś blisko. Potem wydawało mu się, że słyszy Jej głos. Czasem kątem oka dostrzegał zarys sylwetki. A kiedy pierwszy raz zobaczył Ją w całej okazałości, był przekonany, że jest prawdziwa. Że naprawdę do niego wróciła. Że jakimś cudem ocalała katastrofę, którą spowodował.
Głęboko wierzył, że tak właśnie było. Dostał tę moc, żeby Ją chronić. Nie mógł więc Jej zabić!
- Marinette! - zawołał, rzucając się w Jej stronę z szeroko rozpostartymi ramionami.
Nigdy nie był bardziej zdziwiony niż w momencie, gdy jego ręce zacisnęły się na powietrzu. Stracił równowagę i spadł z dachu prosto do wody, co odrobinę go ocuciło.
Oczywiście, że była złudzeniem. W tym świecie nie było nic prawdziwego.
Nie zmieniało to faktu, że dawał się nabrać za każdym razem. Widział Jej postać i radośnie rzucał się w Jej kierunku przepełniony nadzieją, że wróciła i nareszcie będą mogli rozpocząć wspólne życie, tak jak o tym marzyli. I nieustannie spotykało go to samo rozczarowanie.
W pewnym momencie zaczął podejrzewać, że ktoś może się z nim bawić. Że ktoś jednak ocalał Kotastrofę, wszedł w posiadanie Miraculum Lisa i tworzył Jej obraz, żeby go dręczyć. Przeszukiwał miasto tygodniami, ale nie znalazł nikogo żywego. Ani śladu po Miraculach. A Ona ciągle mu towarzyszyła.
Nigdy nie wiedział, kiedy się pojawi ani na jak długo zostanie. Czasem widział Ją przez minutę, a czasem była przy nim godzinami. Rozmawiał z Nią i było to tak prawdziwe, że zaczął wyczekiwać tych halucynacji. Zawsze to było jakieś urozmaicenie i krótka przerwa od tej nieznośnej ciszy. Im dłużej z nim przebywała, tym silniej się zatracał. Zapominał, że nie jest rzeczywista. Prawda spływała na niego dopiero wtedy, gdy znikała, kiedy tylko próbował Jej dotknąć. Pozostawiała po sobie jedynie obezwładniający ból i przemożną tęsknotę.
Nie była prawdziwa. Żyła tylko w jego wspomnieniach. I coraz częściej myślał, że nie wróci już nigdy, a jemu pisana jest samotność.
W końcu w jego ulubionej piosence "mały kotek siedział sam"...
Teraz jednak jego Księżniczka stała przed nim jak żywa. I znowu zapomniał, że dziewczyna jest tylko złudzeniem. Dla niego była jak najbardziej prawdziwa. Wyczekiwał tych spotkań i niecierpliwił się, gdy znikała na dłużej. Zamarł w pół kroku, nie chcąc przypadkowym ruchem zniszczyć tej wizji i sycił oczy Jej widokiem.
Miała rozpuszczone włosy, tak jak najbardziej lubił. Ubrana była w luźną, białą sukienkę na ramiączkach, która sięgała jej aż do stóp. Pamiętał, że kiedyś widział ten projekt w Jej szkicowniku i bardzo mu się spodobał. Była zwrócona do niego profilem i z uśmiechem, który tak dobrze pamiętał, wpatrywała się w woskową postać Adriena Agreste'a.
- Pamiętasz jak cię tu pocałowałam? - zapytała cichutko, dotykając policzka figury. - Nadal uważam, że to było żenujące. Ale ty uparłeś się, że właśnie ten moment otworzył ci oczy.
Nie odpowiedział, zbytnio pochłonięty przez zazdrość.
Dlaczego cholerna woskowa podobizna mogła czuć na sobie Jej dotyk, a on za każdym razem Ją tracił?! To było zwyczajnie niesprawiedliwe! Też chciał Jej dotknąć! Potrzebował tego bardziej niż tlenu!
CZYTASZ
Biały Kot
FanfictionOd pierwszego pojawienia się Białego Kota minęły już lata i Królix myślała, że wie, czego się spodziewać. Kiedy jednak Czarny Kot po raz kolejny dostaje się we władzę akumy i ponownie zmienia w swoje mroczne alter ego, sprawy przybierają naprawdę ni...