Oglądała Kota każdego dnia. Królix praktycznie przestała dezaktywować widok w portalu i Marinette spędzała przed nim całe godziny. Łamało jej serce słuchanie jego rozmów z wyimaginowanymi tworami, ale dzięki temu dowiadywała się o nim więcej. Dowiadywała się, jak obecnie myśli i funkcjonuje. Dogłębnie poznawała jego zakumizowaną wersję, żeby opracować plan, który pozwoli go uratować.
Łudziła się, że to będzie proste. Zbliżyć się, oczyścić akumę, naprawić szkody. Problem jednak leżał w tym, że nie miała pojęcia, czym takim jest skażony przedmiot. Była pewna, że tym razem to nie dzwoneczek przy stroju. Wróciło do niej trochę wspomnień z tamtego dnia i jak przez mgłę pamiętała, że akuma wylądowała na dłoni Kota. Ale nie wiedziała, jaki przedmiot ściskał ani gdzie go trzymał. Modliła się, żeby to rzeczywiście był jakiś drobiazg, a nie Miraculum, bo gdyby akuma wniknęła w sygnet...
Bez Kotaklizmu go nie zniszczy. A Biały Kot na pewno nie podda się bez walki. Dlatego wolała założyć, że zwyczajnie trzymał coś w dłoni i to ten przedmiot został zainfekowany przez akumę. Musiała więc tylko go odnaleźć, a była gotowa się założyć, że Kot trzyma to coś przy sobie. Najprawdopodobniej w którejś z kieszeni. Obawiała się jednak tego, co może zrobić, gdy zacznie go przeszukiwać.
Był nieobliczalny. Widziała jego gwałtowne napady gniewu, które kończyły się jeszcze większą destrukcją. Na ogół zdawał się być chłodny i opanowany, niemal zimny i nieczuły, ale potem w jego oczach pojawiał się ten błysk szaleństwa i zaczynał niszczyć wszystko na swojej drodze. Najczęściej działo się to po wizycie halucynacji. Z bólem patrzyła, jak Kot kuli się w sobie i zakrywa uszy dłońmi, mamrocząc pod nosem, że zabił ich wszystkich. Zaraz potem zwykle dochodziło do kolejnego wyładowania mocy. Nie tak potężnego jak to pierwsze, które zniszczyło świat, ale wystarczająco intensywnego, by podwoić wyrządzone w mieście szkody.
Dziś jednak Kot zachowywał się inaczej niż zwykle. Niebieskie oczy błyszczały z ekscytacji i zdawał się być w wybitnie dobrym humorze.
- To coś nowego - mruknęła Królix, która też zerkała na portal.
Marinette nic nie powiedziała. Patrzyła tylko jak Kot wskakuje do jakiegoś zrujnowanego mieszkania i zaczyna przeglądać pozostawione w nim rzeczy. Nucił sobie pod nosem i wyglądał na całkiem zadowolonego z życia. Gdy nagle zesztywniał, Marinette spodziewała się kolejnego destrukcyjnego epizodu. Ku jej zdumieniu, Kot jednak wyciągnął z szuflady przytulankę.
Ale nie taką zwykłą. Była to jej superbohaterska podobizna. Jedna z tych, które miasto wyprodukowało na cześć jej i Kota kilka lat temu.
Kot trzymał pluszową Biedronkę tak delikatnie, jakby była bezcennym skarbem. A potem nagle przytulił ją mocno do piersi i wypadł z mieszkania. Marinette z trudem przełknęła ślinę, patrząc na jego rozpromienioną twarz.
- Koniec na dzisiaj - uznała wtedy Tikki, ale Marinette potrząsnęła głową i wróciła do oglądania poczynań Białego Kota.
- Co on robi? - zdziwiła się Królix, patrząc jak Kot wskakuje do swojej kryjówki, a potem niezgrabnie zapakowuje znalezioną przytulankę i odkłada paczkę gdzieś na bok.
- Nie wiem - westchnęła ciężko Marinette.
Potem nie działo się zbyt wiele. Resztę dnia Kot przesiedział na dachu Montparnasse. Gdy zapadła noc, Królix dezaktywowała portal i popatrzyła na Marinette, która ocierała łzy z policzków.
- Prześpij się - poleciła łagodnie. - Znając jego schemat, do jutra nie ruszy się z tego dachu.
Marinette pokiwała głową i powlekła się do kapsuły. Gdy zamknęła oczy, próbowała nie myśleć o Białym Kocie, ale raczej przypomnieć sobie najlepsze chwile spędzone z Adrienem. Zasnęła tak szybko i tak głęboko, że po raz pierwszy nie przyśnił się jej żaden koszmar.
CZYTASZ
Biały Kot
FanfictionOd pierwszego pojawienia się Białego Kota minęły już lata i Królix myślała, że wie, czego się spodziewać. Kiedy jednak Czarny Kot po raz kolejny dostaje się we władzę akumy i ponownie zmienia w swoje mroczne alter ego, sprawy przybierają naprawdę ni...