10. Gra w ciepło-zimno

557 58 49
                                    

Kot pędził przed siebie, próbując zostawić Przerażoną Marinette jak najdalej za sobą. Była to chyba jak na razie najgorsza wersja halucynacji, które go dręczyły. Patrzenie na strach w jej oczach - strach, który to on wywołał - łamał mu serce. Sto raz bardziej wolał, gdy kierowała ku niemu gniew i nienawiść.

Czy to dziwne, że zatęsknił w tym momencie za Marinette Gniewną?

Zatrzymał się dopiero gdzieś na obrzeżach miasta, sam nawet dobrze nie wiedział, co to za miejsce. Usiadł ciężko na dachu, na którym wylądował i ukrył twarz w dłoniach. Za każdym razem, gdy zamykał oczy widział jej przestraszoną twarz i skuloną sylwetkę. Nic nie było w stanie wymazać tych wizji z jego głowy.

- Nie! - wrzasnął, szarpiąc się za włosy, jakby ból mógł mu pomóc o tym zapomnieć. - Nie chcę tego widzieć! Nie chcę tego widzieć!

- Ona się ciebie boi - usłyszał znajomy, cichy głos Marinette Zmarłej. - Wszystkie się ciebie boimy. Zabiłeś nas.

Oczywiście, że któraś się musiała pojawić. Nie mógł zostać sam nawet na chwilę. Tylko czy gdyby naprawdę chciał być sam, omamy ciągle by go prześladowały? Czyż nie po to się pojawiały? Żeby osłodzić mu ból po stracie wszystkich bliskich?

Tak czy owak, w tej chwili nie miał ochoty na spotkania z żadną wersją Marinette.

- Odejdź! Odejdźcie wszystkie! - zawołał, zwijając się w kłębek i mocno zamykając oczy, żeby przypadkiem nie zobaczyć jej twarzy.

- Jeśli odejdziemy, kto ci zostanie? - szepnęła. - Masz tylko nas.

Miała rację. Ale nie chciał się z tym pogodzić.

- Chcę być sam... Sam!

Mały kotek siedzi sam, nie ma przy nim jego damy...

- Wcale nie - szeptała dalej. - Niby dlaczego tak uparcie się nas trzymasz?

Opuszczony, poraniony, bez nadziei na przemianę...

- Nigdy cię nie zostawimy. Nigdy się od nas nie uwolnisz. Nie chcesz się od nas uwalniać.

Ciągle czeka, ciągle marzy, że dziś znów zobaczy ją...

- Jesteśmy twoje, tak jak ty jesteś nasz. Na zawsze.

Jego Panią, słodką Panią, chciałby znów za rękę wziąć.

- Na zawsze... - szepnął.

Otworzył oczy i sięgnął w stronę Marinette Zmarłej, która pochylała się nad nim ze smutnym uśmiechem. Oczywiście zniknęła, nim zdążył jej dotknąć, po raz kolejny pozostawiając po sobie bolesną dziurę w miejscu, gdzie powinno być jego serce. Tym razem naprawdę był sam i zacisnął ręce w pięści, próbując pohamować wyrywający się z jego gardła pełen rozpaczy wrzask.

Chciał po prostu, żeby została przy nim na dłużej niż kilka minut! Czy prosił o zbyt wiele?!

Pojawienie się kolejnej halucynacji nieco go zaskoczyło. Zamrugał szybko, widząc obok siebie wersję Marinette, której nie spodziewał się prędko spotkać, zważywszy na swój stan emocjonalny.

- Ona szuka twojej akumy - powiedziała mu Marinette Radosna, wpatrując się w niego z powagą. Różowe wstążki, którymi związała kucyki poruszały się przy każdym ruchu jej głowy i Kot przyłapał się na tym, że nie może odwrócić od nich wzroku. - Wiesz, co się stanie, gdy ją znajdzie. Znikniemy i już do ciebie nie wrócimy.

- I zostaniesz sam.

Obok Marinette Radosnej pojawiła się Gniewna, wprawiając go w jeszcze większy szok, bo halucynacje nigdy nie pojawiały się razem. Czyżby całkiem postradał już rozum? W końcu przekroczył granicę, zza której nie było powrotu?

Biały KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz