Noemi Wilson, razem ze swoją matką przeprowadza się do Wisconsin ze względu na prace, swojej rodzicielki.
Noemi chodzi do ostatniej klasy liceum, a jej jedynym marzeniem, jest ukończenie szkoły i odcięcie się od toksycznej matki, która jest głównym...
Drogi czytelniku, chcę tylko zaznaczyć, że książka jest właśnie w trakcie BARDZO obszernej korekty, a więc dużo scen zostanie zmienionych oraz dodanych. Relacja Noemi i Nate'a, zostanie rozpisana bardziej szczegółowo, a ta pomiędzy Noemi i jej matka stanie się jeszcze bardziej nienawistna oraz brutalna.
05.01.2024 :) ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
1- Noemi Wilson 2- Nathaniel Scott 3- Madeleine Davies 4- Asher Harrison ———————————————————————— Wszystko zaczęło się w piątkowe popołudnie...
Do szkoły miałam około dziesięciu kilometrów, dlatego do domu tak jak zawsze, wróciłam autobusem. Czekając na przystanku wyjęłam z plecaka słuchawki i odpaliłam swoją ulubioną playlistę na Spotify.
Nawet nie zauważyłam kiedy autobus podjechał. Szybko wsiadłam do środka, kupiłam bilet i zajęłam miejsce przy oknie. Kiedy pojazd zatrzymał się na przystanku obok mojego domu, wysiadłam i szybko udałam się w kierunku drzwi wejściowych.
Nie marzyłam w tym momencie o niczym innym tak bardzo, jak o moim łóżku. Chciałam móc po prostu leżeć i czytać, nie myśląc o niczym.
Chciałam móc to robić, nie musząc przejmować się kolejną poranną kłótnią z mamą.
Rozczarowałaś mnie! Ale co się dziwić, powinnam się już przyzwyczaić, że od zawsze przynosisz mi tylko wstyd i hańbę mojemu nazwisku!
Te słowa, odbijały się w mojej głowie echem, przez cały dzień...
Nie przyjemne ciarki, przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy tylko zauważyłam, że w kuchni świeciło się światło, a z salonu dochodzili odgłosy telewizora. To oznaczało, że Elizabeth Wilson, była w domu, a to ostatnimi czasy nie zdążało się zbyt często. I swoją drogą, muszę przyznać, że mi to odpowiadało.
Potajemnie liczyłam, że uda mi się bezszelestnie wspiąć na górę, jednak gdy tylko stanęłam na pierwszym stopniu, dotarł do mnie jej głos, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie uda mi się uniknąć konfrontacji.
- chodź tu, musimy poważnie porozmawiać.- mój żołądek ścisną się ze stresu, a dłonie zrobiły się mokre od poty.
W większości przypadków, TAKIE rozmowy nie kończyły się dobrze.
Posłusznie, zmuszając nogi do jakiegokolwiek ruchu, przekroczyłam próg salonu.
Nawet nie próbowałam się jej stawiać, ponieważ już dawno zdążyłam dojść do wniosku, że nie przynosiło to żadnych pozytywnych rezultatów. A wręcz przeciwnie.
-o co chodzi?- spytałam, przybierając na twarz sztuczny uśmiech.
Bo pomimo tego, że niemiałam najmniejszej ochoty, na rozmowę z nią, to aby nie pogorszyć swojej sytuacji, musiałam okazywać jej szacunek.
-usiądź- wskazała swoją smukłą dłonią, na śnieżnobiały fotel, znajdujący się przy szklanym, okrągłym stoliku.
Moja matka, nie lubi przedłużać. Dlatego jeśli ma coś do powiedzeniu to mówi to w prost, bez zbędnego przedłużania.
Tak było też tym razem. Elizabeth, właśnie zrzuciła na mnie informacyjną bombę.
-dostałam ofertę zmiany obecnego stanowiska, na takie, z prawie trzykrotnie większą płacą. Jest ono również dużo bardziej, dostosowane pode mnie. Dlatego zacznij pakować walizki. Wyprowadzamy się-oznajmiła w pełni formalnym tonem, tak jakby właśnie poinformowała mnie o tym, co zjadła dziś na śniadanie, a nie powiadomiła mnie o przeprowadzce.
Pilnowałam się, aby przypadkiem nie rozchylić z szoku ust. Początkowo, wybałuszyłam zdziwiona brwi oraz zmarszczyłam brwi, ale już po chwili przywołałam się do porządku, przybierając naturalny wyraz twarzy.
Chociaż bardzo chciałam tego uniknąć, to poczułam się jak małe, oszukane dziecko. Przecież mówiła mi, że zostaniemy tu już na stałe. Powtarzała, że to koniec z ciągłymi przeprowadzkami...
A ja głupia, jej wierzyłam.
Powinnam była być już na to gotowa i przyzwyczajona. Przeprowadzaliśmy się już tyle razy, a jeszcze nigdy, nie zostawialiśmy w żadnym miejscu na dłużej niż trzy lata.
Tym miejscem było Missouri. To właśnie tu, poczułam się jak w domu...
Zaczęły kumulować się we mnie, różne emocje, ale z nich wszystkich, kilka z nich przebijało się najbardziej. Złość, smutek i rozczarowanie.
Oprócz tego, w głowie zrodziło mi się pełno pytań, ale postanowiłam zadać tylko niewielką część z nich.
- kiedy i gdzie?
Właśnie te dwie rzeczy, w tym momencie interesowały mnie najbardziej.
- w niedziele, do Wisconsin-odpowiedziała, uważnie obserwując moją reakcję.
Dwa dni. Do tej cholernej wyprowadzki, zostały już tylko marne dwa dni.
-dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?!- uśmiałam się lekko przez co spojrzała na mnie karcąco, na co w odwecie posłałam jej przepraszające spojrzenie.
-musisz skupiać się na nauce, a wyszłam z założenia, że wieść o przeprowadzce, by cię dekoncentrowała i rozpraszała
Ledwo udało mi się stłumić w sobie, kpiące prychnięcie. Co za denna wymówka.
Byłam na nią tak bardzo zła, że czym prędzej musiałam udać się na górę, do swojego pokoju, aby przypadkiem nie palnąć czegoś głupiego.
-dobrze rozumiem. To wszystko?- tak bardzo powstrzymywałam się przed powiedzeniem tego, co tak naprawdę o tym myślałam, że mój głos zmienił się na dziwnie piskliwy i nieprzyjemny dla uszu.
-tak-odparła, a następnie wstała i ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
Zrobiłam serię głębokich oddechów i czym prędzej pokonałam kilkunasto stopniowe schody, aby móc w końcu zamknąć się w swoich czterech ścianach i pozbierać myśli. Chociaż w obecnej sytuacji, naprawdę ciężko było mi to zrobić.