Rok. 20𒌧
Per. ???
Czemu?
Czemu jestem dziwny?
Czemu w oczach innych jestem dziwakiem?
Ojciec znowu mnie pobije. A to wszystko dlatego bo nauczycielka przyłapała mnie na rozpruwaniu jeszcze żywego ptaka. Krzyczała na mnie abym przestał ale byłem zbyt zafascynowany tym pięknym ptaszkiem. Jego Skrzydła były piękne.
Czemu ja takich nie mam?
Ten ptaszek był wolny. Teraz już nie jest. Zabrałem mu jego cenne źródło wolności. Jego skrzydła. Leżą teraz na moim biurku. Teraz już ptaszek nie zobaczy swojej rodziny. Już nigdy. Już nigdy nie zobaczy jak wschodzi lub zachodzi słońce. Tylko ja mogę na nie patrzeć. Tylko ja mam do tego prawo.
To moje słońce! Moje i tylko moje!!
Mój ojciec na nie nie zasługuje. Moja rodzina nie zasługuje na słońce. Moja rodzina... Mój ojciec... To moja jedyna rodzina... A jednak jestem tutaj tylko dziwakiem.
Tata mówi że powinienem być martwy. Bo ma przeze mnie kłopoty... Ha.. Haha... Hahaha... HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!
To takie śmieszne!No dalej! Śmiej się!
Czemu sie nie śmiejesz?!
... Te cienie znowu tutaj są... Nie. To ojciec...
– Synu.. Podejdź do mnie proszę.. – powiedział z uśmiechem... Jest zbyt miły. Co się stało z moim ojcem? Zamienili go?
Nie...
Wszystko jest okej...
Ma nóż w drugiej ręce...
Ahh...
Jest taki zabawny...
Rzucił sie na mnie. Jednak ja jestem lepszy. Zabrałem mu ten nóż. Jest taki piękny. Aż szkoda mi go splamić krwią... No cóż. Mówi się trudno...
"– Tatusiu! Tatusiu!! Zobacz to dla ciebie! – uśmiechnięty pokazałem tacie moje dzieło. Rysunek. Byłem tam ja i on. Obok mnie stał mój ukochany przyjaciel. Był wysoki i cały czarny. Miał czerwone wąskie oczy i zawsze kiedy go widziałem to bawił się z kimś. Ta osoba leżała pod nim a on wbijał w nią coś. Postać pod moim przyjacielem zawsze drgała i podskakiwała. Pewnie była szczęśliwa. Tata zbladł kiedy zobaczył co narysowałem. Zabrał mój rysunek i uderzył mnie pięścią w policzek. Z moich oczu poleciały łzy a z ust krew
– Jak śmiesz! Won do pokoju! – krzyknął a ja uciekłem. To już był kolejny raz. Zawsze tłumaczyłem to tym że mam dziwne oczy. Tata ich nienawidzi. Mam całe czarne oczy z czerwonymi tęczówkami. Tata nazywa mnie przez to diabłem. Podoba mi się to przezwisko. Chociaż każe mi nosić kartkę na twarzy żeby zasłonić oczy i ludzie dziwnie się na mnie patrzą czuje to. I tak musze to nosić"Ahh te kochane wspomnienia. Teraz nie mam na sobie kartki. Swoją drogą dodałem jej trochę kolorów. Na samej górze jest czarny potem biały i na końcu czerwony. Jednak to nie ważne. Ważne jest to że teraz pobawie się jak mój przyjaciel!
Spojrzałem na ojca z uśmiechem i zacząłem dźgać jego ciało. Śmiałem się przy tym w niebogłosy aż usłyszałem syreny policji. Nie bałem się. Czekałem aż wejdą i zobaczą. Moje dzieło.
Rok. 202𒌧
Per Austro-Węgry/AW
Właśnie wyszedłem z gabinetu Imperium Rosyjskiego. Przekazał mi że dzisiaj przyjedzie do nas pacjent i mam się nim zająć. Wiem tyle że 3 lata siedział w więzieniu za zamordowanie swojego ojca. Jednak jako iż nie jest w stanie przebywać z innymi ludźmi przez swoją chorobę zostanie przetransportowany tutaj.
Podobno to bardzo ciężki przypadek.
Ale skoro IR polecił mi zajęcie się nim to pewnie mi ufa. Poza tym z chęcią wezmę na siebie trudny przypadek żeby się sprawdzić.
Po chwili siedziałem w swoim gabinecie i pakowałem rzeczy do teczki. Właśnie kończyłem zmianę. Dzięki Bogu dzisiaj noc spędze w domu. Nie raz zasypiałem na moich nocnych zmianach bo zwyczajnie byłem zmęczony. RON zawsze mnie z tym krył za co mu dziękuje.
Spakowałem się i wyszedłem z gabinetu a potem z budynku placówki. Zdjąłem na chwilę okulary żeby je przetrzeć i zamknąłem oczy. Chwilkę potem uśmiechnąłem się sam do siebie. Wiele osób śmieje się ze mną przez moje okulary. Ja jednak zawsze zbywam ich machnięciem ręki.
Po co mam się przejmować opinią kogoś kto obchodzi mnie tyle co nic?
Założyłem okulary i otworzyłem spowrotem oczy. Niewiele myśląc ruszyłem przed siebie. Do domu miałem dwa kilometry z buta ale jako że była ładna pogoda jak na początek kwietnia to postanowiłem że się przejdę. Mój spokój zakłócały jedynie auta oraz inni ludzie.
Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i wyjechać gdzieś. Gdzieś daleko. Gdzie będe mógł oglądać wschody i zachody słońca. Gdzieś gdzie będe miał spokój. Gdzieś gdzie... Nie będe sam. Nigdy nie miałem drugiej połówki nawet za czasów szkoły. Wszyscy ode mnie uciekali przez moją chorobę oczu. Mam je całe czarne z czerwonymi tęczówkami. Bardzo rzadka i nieuleczalna choroba. Nie jest zagrożeniem życia. Ale ludzie patrzyli przez nią na mnie krzywo. Jedynie RON mój przyjaciel nie przejmuje się tą chorobą. Nie wyobrażam sobie życia bez Polaka.
Minęła chwila i już byłem w domu. Siedziałem pod kocem i oglądałem jakiś serial jedząc lody z pudełka. Teoretycznie powinienem wziąć się za papierkową robotę ale szczerze? Za nic mi się nie chciało. Najwyżej zarwe noc. Znowu.. Ale dzięki temu zobaczę wschód.
Uwielbiam patrzeć na to.
Chciałbym mieć swoje własne słońce. Kogoś kto nim będzie. Jednak nikt mnie nie chce a ja mogę tylko nad tym ubolewać. Oczywiście że tego nie robię. Nie mogę i nie będe użalać się nad sobą. Czasem pomarze sobie po chwili przestane i będzie okej.
Więc... Czemu tym razem to nie zadziałało?
-------------------------------
Witam w pierszym rozdziale tej książki!
Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu :))
Wszelką konstruktywną krytykę przyjmuje z otwartymi ramionami!!
~Miraz☭
CZYTASZ
𖤓Stałeś sie moim słońcem𖤓// CH // CNxAW
RandomNa odział psychiatryczny trafia pewnego dnia dwudziestolatek. Cesarstwo Niemieckie lub jak kto woli CN. Wychowywał się w rodzinie gdzie każdy uważał go za dziwaka. Znęcali się nad nim aż CN zabił każdego w swoim rodzinnym domu. Miał wtedy 17 lat. Po...