Nie pamiętam dnia kiedy liczyłam że wszystko się ułoży tak jak powinno, kiedy liczyłam że wszystko będzie dobrze. Dni mijały z Jankiem było o wiele lepiej, chodził na próby, starał się bardziej ufać ludziom, wszystko było dobrze. Ale gdzieś w środku czułam że coś się wydarzy, przecież zawsze musi się coś stać aby było lepiej.
Było popołudnie a ja czekałam na chłopaka, po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi, gdy je otworzyłam zobaczyłam bruneta po przywitaniu się z nim poszliśmy w stronę parku, szliśmy w ciszy każdy był duszą gdzieś indziej a ciałem obok siebie. Postanowiliśmy usiąść na jednej z ławek, jak na styczeń było zaskakująco ciepło, dzieci biegały nie martwiąc się niczym, uśmiechali się ze szczęścia jakie było im dane zobaczyć i odczuć, nie widzieli tego zła jakie było w ludziach widzieli samo dobro. Po kilku minutach, usłyszałam głos szatyna
- Dziękuje że jesteś przy mnie – Powiedział
- Nie masz mi za co dziękować, nic takiego nie zrobiłam.
- Zrobiłaś więcej niż ci się wydaje, pomogłaś mi kiedy ja odsunąłem wszystkich od siebie, byłaś w tedy przy mnie, za to ci dziękuję.
Przytuliłam się do niego bo tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić, on mi dziękował za to że przy nim byłam, za to że w jakiś sposób starałam się mu pomóc. Od momentu kiedy chłopak stał się cieniem swojego życia bywała bardziej mroczna, nie spodziewana bo nikt nie wiedział co może się zdarzyć w każdej chwili. Od kilku dni było lepiej chłopak chodził uśmiechnięty jakaś część bólu jaką w sobie trzymał odeszła. Siedzieliśmy na ławce dobre kilka minut żadne z nas nie odzywało się, tkwiliśmy w ciszy która na swój sposób była przyjemna co jakiś czas w oddali można było usłyszeć głośny śmiech biegających dzieci, okrzyki radości w wyniku zbudowania wierzy z piasku,
„Czasami chciała bym znów mieć 5 lat i myśleć że świat nie ma wad.”
Nikt nie mógł im zabrać szczęścia jakie w sobie trzymali, tylko ich właśni rodzice mogli im to zabrać, a im jedynie zostało o to dbać. Patrząc się w jeden punkt poczułam jak coś delikatnie mnie uderza w nogę obróciłam głowę w tam tym kierunku i zobaczyłam dziewczynkę która miała około 6 lat patrzyła na mnie swoimi dużymi piwnymi oczami, gdzie po chwili usłyszałam jej głos.
- P-przepraszam. Ale moja piłka jest koło pani m- mogła bym ją odzyskać? – Spytała. Skierowałam swój wzrok na chodnik i rzeczywiście koło mojej nogi była mała fioletowa piłka podniosłam, ją i podałam dziewczynce.
- Proszę.
- D-dziękuję – Odparła, szatynka przez chwilę się patrzyła na mnie i na Janka, po jej minie można było wnioskować że chciała o coś zapytać ale nie wiedziała jak- M-mogą zadać j- jedno pytanie?.
- Jasne.
- Co się p- panu stało w r- rękę?- Pyta.
- To nic takiego – Powiedział, dziewczynka jeszcze przez chwilę patrzyła się na nas kiedy usłyszała krzyk swojej mamy obruciła wzrok na wysoką kobietę, która podeszła do nas.
- Nina gdzie ty chodzisz- Krzyknęła kobieta
- Poszłam po piłkę.
- Dobrze chodź już, powiedz państwu dowodzenia- Powiedziała mama dziewczynki.
Przez chwilę byliśmy w szoku z punktu zachowania matki, bo gdy odchodziła dziwnym wzrokiem patrzyła na nas, jakbyś my mieli jej zabrać dziecko.
- To było dziwne – Mówię
- I to jak, idziemy do sklepu a potem do mnie obejrzeć jakiś film?- Pyta.
Wstaliśmy z ławki i udaliśmy się w stronę wyjścia z parku, między czasie idąc do sklepu rozmawialiśmy na różne tematy. Będąc już na miejscu wzięliśmy koszyk i udaliśmy się na słodycze. Kiedy już skończyliśmy zakupy udaliśmy się do domu chłopaka, w drodze do mieszkania rozmawialiśmy, droga była spokojna nie było żadnej żywej dusz. Gdzieś z tyłu usłyszałam że ktoś za nami idzie, po chwili usłyszałam strzał i zobaczyłam upadek Jana na chodnik.
- Błagam cię oddychaj, zaraz będzie pomoc – Powiedziałam czując łzy na oczach.
Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na 112, po udzieleniu najważniejszych informacji powiedzieli że karetka pojedzie najszybciej jak się da. Bez chwili zastanowienia zdjęłam bluzę i przycisnęłam ją do ranny chłopaka.
- Proszę nie zamykaj oczu, zaraz będzie pomoc.
Kiedy usłyszałam syreny pogotowia, szatyn zamkną oczy, płakałam tak mocno bo los po raz kolejny ze mnie drwi, zabierają mi go po raz kolejny.
- Przepraszam, czy widziała pani kto to zrobił? – Spytał Ratownik.
- Nie, nie widziałam to był strzał z tyłu.
- Dobrze, jak pani chce może z nami podjechać- Powiedziała kobieta.
Natomiast ja tylko pokiwałam głową że tak, usiadłam na miejscu które pokazała mi ratowniczka. Droga do szpitala wydawała się trwać wiecznie, kiedy zatrzymaliśmy się przed wejściem do szpitala pozwoliłam aby oni wyszli a potem ja. Czułam się pusta wiedząc że osoba którą kocham walczy o życie. Po chwili dotarł do mnie jak przez mgłę głos lekarza.
- Kim pani jest dla pacjenta?- Spytał.
- Narzeczoną – Powiedziałam bez chwili namysłu.
- Dobrze, zabieramy go na blok operacyjny – Powiedział idąc w tam tą stronę.
Poszłam za nim będąc już koło Sali gdzie miała być operacja, usiadłam na plastikowym krześle, modląc się aby wszystko się udało, napisałam SMS do mamy aby przekazała mamie szatyna że jest w szpitalu. Płakałam przez cały ten czas czułam ból który przeszywał całe moje ciało, bolało tak bardzo że nawet płacz nie pomógł tego złagodzić. Osoba która stała się częścią mnie teraz walczy o życie, o to aby znów żyć. Nie chcę go stracić nie poradzę sobie bez niego. Błagam nie zabieraj mi go.
Los to karma która zjawia się w takim momencie kiedy wszystko jest dobrze, kiedy jest tak jak powinno być. Znienacka się pojawia robiąc armagedon pośród naszego życia i osoby którą kochamy, jedną z nich cierpi z myśląc że nigdy go już nie zobaczy i nie usłyszy jego głosu, a natomiast druga walczy o życię.
Dziś wylałam tysiąc łez, z ogromnym bólem i pustką że nigdy już go nie zobaczę, gdzieś w głębi siebie liczyłam że wszystko będzie dobrze i znowu go zobaczę. A osoba która to zrobiła poniesie konsekwencje. W tam tym momencie nie wiedziałam jakim będzie w szoku kiedy zobaczę osobę która rozpoczęła mój ból po utracie osoby którą kochałam nad życie.
CZYTASZ
Eren | Jann [ Zakończone]
FanfictionBól trafia nas wtedy kiedy widzimy że osoba która jest dla nas ważna odchodzi zostawiając po sobie tylko bolesne wspomnienia. Los zesłał mi mojego anioła stróża, który stał się częścią mnie. Miłość potrafi być bolesna, ale nikt nie powiedział że rat...