Siedziałem tak jeszcze chwilę przypatrując się jego spokojnej twarzy dopóki zombiara nie powiedziała mi że zaczyna się lekcja i powinienem już iść.
Wyszedłem z gabinetu i ruszyłem w stronę sali nr.26 w której miałem mieć teraz lekcję chemii z panią Sucrose.
Po drodze spotkałem mojego przyjaciela kaeyę.
-Ej stary widziałeś chłopaka z 3d z blond włosami do ramion? - spytał.
-Hmm... Masz na myśli Albedo?
-Ohh... To tak ma na imię... - powiedział z rozmarzeniem.
Spojrzałem na niego z chytrym uśmieszkiem poruszająć brwiami do góry i do dołu.
-Oj zamknij się - burknął uderzając mnie w ramię.
-Ał przecież nic nie mówilem - stwierdziłem masując bolące miejsce.
-Ej masz zadanie z chemii? - spytał
-To jakieś było?! - krzyknąłem.
-No ale spoko ta baba nigdy nie sprawdza z resztą ja też nie mam - wzruszył ramionami.
***
Gdy lekcja się skończyła poszedłem spowrotem do Xiao.-Dzień dobry - przywitałem się wchodząc do pielęgniarki.
Zobaczyłem Xiao rozmiawiającego z ząbiarą. Złote oczy Xiao przeniosły się z kobiety na mnie stojącego w drzwiach.
-O Aether - pomachał do mnie na co ja podbiegłem do niego i zawiesiłem się na jego szyi.
-Boże weź ty mnie tak więcej nie strasz - powiedziałem patrząc mu w oczy.
-Przepraszam - uśmiechnął się łagodnie i zaczesał kosmyk moich włosów za ucho na co ja się lekko zarumieniłem.
-Chodź odprowadzę cię pod klasę - zaproponowałem.
-Dobra - zgodził się - Dziękuję bardzo! Dowidzenia - pożegnał się z ząbiarą i wyszliśmy razem na korytarz.
-W co wy tak właściwie graliście na w-f? - sptałem.
-W siatkówkę aka potomek szatana - powiedział sarkastycznie.
-Prawda - zaśmiałem się.
-Ej co się tam dzieje? - Xiao wskazał na tłum ludzi stojących w kółku.
Ruszyliśmy w stronę zgromadzenia by zobaczyć co się dzieje. Próbowałem coś dostrzec ale przez ludzi nic nie mogłem zobaczyć.
-Ugh mieć nie widzę - powiedziałem podskakując z nadzieją że noże dzięki temu uda mi się cokolwiek zobaczyć.
-Może wezmę cię na barana? - spytał Xiao.
-C-co? - zarumieniłem się.
Chłopak kucnął na jedno kolano i pochylił się do przodu - no, chodź - powiedział.
Niepewnie usiadłem na ramionach złotookiego a ten ostrożnie wstał. Byłem teraz nad wszystkimi głowami i miałem wszystko jak na otwartej dłoni.
-O kurwa! - krzyknąłem gdy zobaczyłem co się dzieje - Scara bije się z Childem!
-Że co! Muszę to zobaczyć - stwierdził i odstawił mnie na ziemię - chodź staniemy na tamtą ławkę i z tamtąt obejrzymy walkę - wskazał na ławkę przyścianie.
-Signora! Potrzymaj mi kapelusz - scara rzucił swój wielki kapelusz w stronę wysokiej dziewczyny o białych włosach ale ta tylko usunęła się z drogi lecącego nakrycia głowy tak że ten wpadł w ręce zapalonych fanek karła.
-AHHHH MAM KAPELUSZ SCARAMOCHEA! - Fanki zaczeły piszczeć jak szalone - AHHH JUŻ NIGDY NIE UMYJĘ RĄK - jedna zemdlała z emocji więc wyciągneli ją z kółka i posadzili na ławce.
-No co karzełku czemu nie atakujesz? Nie mów mi że się boisz? - Childe uśmiechnął się szyderczo prowokując niższego.
-Sam się boisz chuju niedojebany! - wydarł się scara.
Krasnal wziął zamach by przyłożyć rudemu ale ten zrobił unik i kopnął karła w brzuch.
-OOOOO! - kibice childe'a byli zachwyceni.
- 1-0 dla childe'a! - krzyknął Xiao.
-Ty rudy geju - powiedział karzeł przez mocno zaciśnięte zęby.
Fioletowowłosy wziął rozbieg i wyskoczył wysoko w powietrze - był mniej więcej na wysokości rudego - i kopnął wyższego w głowę.
Wszyscy wciágneli powietrze.
Rudy upadł na ziemię z hukiem.
-Ugh - jęknął - tak chcesz się bawić tak? -dźwignął się z podłogi i rozłożył ręce - W takim razie zapraszam do tańca.
Rozległy się okrzyki radości nawet fanki kapelusznika patrzyły po sobie i się uśmiechały.
-Hej! Co tu się dzieje?! - Nagle zza rogu wyszedł woźny Alhaitam - Wynocha na lekcje gówniarze! - wydarł się wymachując mopem.
Wszyscy się rozbiegli a my nie byliśmy wyjątkiem woloeliśmy nie mieć doczynienia z Alhaitamem to dziwny facet.
604 słowa ᕦ(ò_óˇ)ᕤ
Rozdział bardziej na śmiesznie :3
LUDZIE JESZCZE 1,5 MIESIĄCA I WAKACJEEEEEE NARESZCIE!