~12~

611 39 73
                                    

Per. III Rzesza

Siedziałem w salonie na kanapie i gapiłem się w sufit. Nudziło mi się cholernie. Bolszewik jeszcze spał. Nie będe go budził. Leki już wziąłem śniadanie zjadłem i nie wiem co ze sobą zrobić.

- Może... Wyjdę na dwór? - spytałem sam siebie. Na dworze nadal było zimno ale sowiet kupił mi też troche cieplejszych ubrań. Założe jeszcze jego płaszcz i czapkę.

Chyba się nie obrazi.

Wprowadziłem swój plan w życie. Przebrałem się w cieplejsze ubrania i założyłem płaszcz oraz czapkę sowieta. Kiedy zobaczyłem siebie w lustrze odrazu skojarzyłem swoją osobę z workiem w którym są ziemniaki.

Płaszcz był na mnie za duży.

Jak na złość usłyszałem kroki z góry.

- Cholera.. - szepnąłem sam do siebie ale nie zdążyłem nawet zdjąć płaszcza a ZSRR był już na dole.

- Rzesza.. Wyglądasz cudownie - parsknął bolszewik. Widziałem że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Nie dziwie mu się. Na głowie miałem jego czapkę która była za duża i spadała mi na oczy. Płaszcz ciągnął się za mną trochę po ziemi.

Wyglądałem jak kretyn

- Ani słowa.. - warknąłem i pokazałem na niego palcem. Szybko zdjąłem z siebie jego ubrania i odłożyłem tam gdzie były.

- Ah zapomniałem ci powiedzieć wczoraj. Niemcy przyjdzie dzisiaj na obiad - ZSRR jak gdyby nigdy nic mi to powiedział i poszedł do kuchni.

Per. Niemcy

Obudziłem jakąś godzinę temu i teraz czekałem aż Polska też to zrobi. Wpatrywałem się w jego spokojną twarz z uśmiechem. Przez połowe jego głowy jak i twarzy szła blizna. Pozostałości po wojnie. Polska zawsze mi mówił że przecież to nie ja mu ją zrobiłem i nie powinienem się o to obwiniać ale kiedy przypomnę sobie ile moja rodzina wyrządziła złego mojemu mężowi nie jestem w stanie nie czuć się winny. Chciałbym mu to jakoś wynagrodzić. Te wszystkie lata cierpień ale za nic nie wiem jak to zrobić.

- Długo tak jeszcze będziesz na mnie patrzył? - z zadumy wyrwał mnie głos Polski. Spojrzał na mnie ze swoim typowym uśmieszkiem a ja zaśmiałem się cicho.

- Owszem. Do końca mojego życia - parsknąłem. Polska przewrócił oczami z uśmiechem po czym wstał.

- O której dzisiaj wrócisz z pracy? - spytał i usiadł przy toaletce żeby zapleść swoje włosy. Miał je naprawdę długie więc codziennie robił warkocz.

- Mam dzisiaj wolne. Wziąłem dwa dni - powiedziałem na co Polska spojrzał na mnie zaskoczony.

- Ty? I wolne? Masz gorączke? - zaśmiał się i wrócił do ogarniania swoich włosów.
- A tak na poważnie to czemu wziąłeś wolne? Rocznicę już mieliśmy no chyba że o czymś nie wiem - dodał po chwili.

- Cóż.. Idę dzisiaj na obiad do ZSRRa - mruknąłem a Polska zastygł. Powiedziałem mu o wszystkim jak tylko wróciłem tamtego dnia od bolszewika jednak Polska nie przyjął tego z wielkim entuzjazmem.

- Oh.. No dobrze rozumiem.. Obiad z rodziną - wzruszył ramionami a mnie coś zakuło w sercu. Nie chciałem żeby Polska był smutny. Chciałbym żeby on też ze mną poszedł ale przebywanie w jednym domu z dwiema osobami które chciały go zabić nie będzie dla niego dobre.

- Polen.. Ty też jesteś moją rodziną. Dlatego wziąłem dwa dni wolnego. Dzisiaj idę na obiad i jak tylko wróce jestem cały twój - uśmiechnąłem się ciepło do Polski i podszedłem do toaletki. Położyłem dłonie na ramionach mojego męża i patrzyłem na jego odbicie w lustrze.

- Kto powiedział że idziesz sam? Idę z tobą - powiedział jak gdyby nigdy nic a mnie zamurowało.

- Ale przecież- - nie dał mi dokończyć.

- Nie ma ale. Powiedziałem że idę. - wzruszył ramionami.

- Jesteś tego pewny słońce? Nie chce żebyś czuł się źle w towarzystwie - przytuliłem go od tyłu na co on sie uśmiechnął.

- Dam radę. Nie martw się o to - skończył zaplatać włosy i spojrzał na mnie. Pocałował mnie przelotnie w policzek i podszedł do szafy.

- O której wychodzimy? - spytał i zaczął grzebać w szafie.

- Uh.. Za jakieś trzy godziny - spojrzałem na zegarek a potem na Polskę. Właśnie zdejmował koszulkę żeby ubrać swój ulubiony sweter. Zawsze pod niego najpierw zakładał koszule tak że jej końce było widać na dole tak samo kołnierz na górze. Polska na plecach miał dwie ogromne blizny w miejscach gdzie powinny być skrzydła.

To robota mojego ojca.

Rzesza wyrwał mu je jak tylko Polska trafił w jego ręce. Czułem i nadal czuje sie winny. Polska wie o tym i zawsze mi mówi żebym się nie przejmował.

Ale ja po prostu nie mogłem się nie przejmować.

Po chwili oboje wyszliśmy z sypialni. Ja byłem ubrany w koszule i czarne spodnie. A Polska w zielony sweter i spodnie jeansowe. Oboje zrobiliśmy jeszcze toaletę w międzyczasie po czym zjedliśmy małe śniadanie i zajeliśmy się sobą. Polska uparł się że do gości nie ważne kim są nie wolno iść z pustyni rękoma. Teraz szukał butelki wina po szafkach.

- Polen jak już musisz coś zabrać i tym czymś musi być wino to możemy jakieś kupić po drodze. Nie mam pojęcia gdzie jest tamta butelka - westchnąłem. Polska jednak tylko coś mruknął pod nosem i szukał dalej. Był strasznie uparty.

Po pół godziny usłyszałem krzyk
- MAM! HAHA MAM TĄ ZASRANĄ BUTELKĘ! - podniosłem głowe znad książki i się zaśmiałem widząc Polskę z butelką wina. Polak wytarł i ucałował butelkę po czym włożył ją do torby prezentowej.

- Idealnie bo musimy już iść żeby zdążyć - zamknąłem książke i wstałem z kanapy w salonie. Polska złapał torbę. Podszedł do lustra i poprawił jeszcze jakieś drobne niedoskonałości po czym oboje wyszliśmy z domu. Zamknąłem mieszkanie po czym wsiadłem do auta gdzie na miejscu pasażera czekał już Polska.

- Jesteś na 100% pewny że chcesz jechać? - spytałem jeszcze dla pewności. Polska tylko skinął głową.

- Tak słońce. Jestem pewny. Jedź już bo zaraz nie zdążymy - parsknął z uśmiechem. Również się uśmiechnąłem po czym odpaliłem samochód i wyruszyliśmy.

--------------------------------

Heja

Przepraszam że dawno nie było rozdziału ale nie miałem siły niczego napisać

W ramach rekompensaty dzisiaj wstawię jeszcze jeden rozdział

~Miraz☭

Wybacz mi. (III ZSRR countryhumans) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz