~11~

605 39 81
                                    

Per. III Rzesza

Obudziłem się w swoim pokoju przez promienie słońca padające na moją twarz. Miałem w nocy jakiś sen ale za nic nie pamiętam co w nim było. Jedynie to że wyszedłem z pokoju i szukałem ZSRR dalej nic nie pamiętam.

Spojrzałem na zegarek. Było grubo po 10.
- Hm.. Nowość.. - mruknąłem. Zazwyczaj wstaje równo o 6. Podniosłem się do siadu i dopiero po chwili w pełni wstałem. Na biurku leżały jakieś karteczki. Podszedłem powoli do biurka. Na jednej karteczce były wytyczne co do moich leków a na drugiej napis
"Zajrzyj do szafy! :)".

Trochę zmieszany posłuchałem się kartki i zajrzałem do szafy stojącej w rogu pokoju. Zobaczyłem tam czyste ubrania w moim rozmiarze.
- No proszę.. - mruknąłem i wyjąłem z szafy czarną koszulkę z długim rękawem i napisem:
"Koszulka z nadrukiem"
Oraz szare spodnie, świeżą bieliznę i skarpetki. Ubrałem się i obejrzałem w lustrze. Nie wyglądało to źle jestem tylko ciekaw ile ZSRR na to wydał. Tych ubrań było sporo.

Nagle zamarłem.

W lustrze zobaczyłem tą dziwną czarną postać. Teraz.. Budową przypominała mnie.. W pewnym momencie nawet przybrała moją postać. Złapała mnie za ramiona a ja nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak w klatce. Postać uśmiechnęła się a ja poczułem okropny ból na ramieniu.

Tak jakby coś pękało.

Postać zniknęła i razem z nią zniknęła znaczna część bólu. Ściągnąłem bluzkę z ramienia na którym teraz widniało kilka głębokich pęknięć.
- ... Co do cholery.. - szepnąłem sam do siebie. Nie miałem pojęcia co to jest.

Założyłem spowrotem bluzkę i postanowiłem nie myśleć o tych dziwnych pęknięciach. Może to tylko umysł płata mi figle.

Nie wiem..

Leniwie wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół do salonu. Na stole była szklanka z wodą i leki które wziąłem niemal odrazu i popiłem wodą. W domu było bardzo cicho.. Nawet trochę za cicho. Bolszewika musiało nie być w domu.

Więc co ja będe teraz robił?

Kątem oka spojrzałem na telewizor. A przynajmniej myślałem że to on. Wyglądał inaczej niż kiedyś wyglądały telewizory więc postanowiłem przy nim nie grzebać. Rozejrzałem się po salonie i podszedłem do biblioteczki. Z nadzieją wziąłem jakąś książke jednak gdy tylko ją otworzyłem i zobaczyłem że jest po rosyjsku to ją zamknąłem i odłożyłem.

- Ten imbecyl ma wszystko po rosyjsku w tym domu? - warknąłem zirytowany i usiadłem na kanapie. Nie chciało mi się rysować nie miałem pomysłu i weny artystycznej.

Spojrzałem w stronę kuchni. Wtedy coś mnie oświeciło i szybko wstałem co było błędem. Zakręciło mi się w głowie przez co znowu na chwilę usiadłem. Potem wstałem już powoli i poszedłem do kuchni.

- Chyba się nie obrazi jak zrobię obiad... Tylko co ja mam ugotować? - powiedziałem sam do siebie. Rozejrzałem się po kuchni i stwierdziłem że zrobię spaghetti. Znalazłem wszystko więc wziąłem się do roboty.

Zrobienie obiadu i sprzątnięcie bałaganu zajeło mi raptem 2 godziny. A bolszewika nadal nie ma.

Gdzie on jest do cholery?!

Zjadłem trochę spaghetti po czym pozmywałem po sobie i usiadłem na kanapie w salonie. Przypadkiem przejechałem dłonią po stoliku kawowym i o boże...

- Jaki tutaj jest syf... Nie tak nie będzie! - znowu wstałem z kanapy i poszedłem szukać środków czyszczącyh innych niż jakiś domestos stojący przy toalecie w łazience.

- Domestos.. Brzmi ciekawie - wzruszyłem ramionami. Pod zlewem w łazience znalazłem jakieś środki czystości i rękawiczki. Niewiele myśląc założyłem rękawiczki i wziąłem się za sprzątanie.

Zacząłem od salonu. Wytarłem kurze wszędzie po czym odpaliłem odkurzacz i odkurzyłem dywan. Potem schowałem odkurzacz i umyłem podłoge w salonie kuchni i łazience. Na dole był jeszcze jeden pokój ale był zamknięty. Umyłem więc schody i podłoge na piętrze oraz u siebie w pokoju. Wszystkie inne pokoje były zamknięte więc nawet nie próbowałem tam wchodzić.

Po ok. 2,5 godziny skończyłem. Byłem z siebie dumny. W domu wręcz błyszczało. Otworzyłem jeszcze okna w kuchni i salonie oraz łazience żeby się przewietrzyło po czym położyłem się na kanapie.

Była godzina 15.36 a ZSRR nadal nie pojawił się w domu.

- Może ma pracę.. Skądś musi brać pieniądze na jedzenie i rachunki... - mruknąłem znudzony i zamknąłem oczy. Sam nie wiem kiedy odpłynąłem.

Per. ZSRR

Od samego rana jestem dzisiaj zabiegany. Najpierw kupiłem Rzeszy nowe ciuchy i odrazu jak tylko ułożyłem je w jego szafie to wyszedłem z domu. Byłem umówiony z Rosją na spotkanie. Spędziliśmy razem kilka godzin a potem kiedy już się rozeszliśmy wstąpiłem jeszcze do sklepu na zakupy.

Mam nadzieję że Rzesza się nie obrazi..

W domu byłem trochę po 16. To co zobaczyłem a konkretnie to że mieszkanie było idealnie sprzątnięte wprawiło mnie w osłupienie i wstyd. Byłem zachwycony ale jednocześnie było mi wstyd że Rzesza sprzątał za mnie.

Wszedłem do domu i zobaczyłem że Rzesza śpi na kanapie.

- Spodobały ci się ubrania - parsknąłem po czym wszedłem do kuchni i rozpakowałem zakupy. No nie.. Rzesza zrobił nawet obiad. Teraz jest mi wstyd jeszcze bardziej. Jako iż zjadłem z synem na mieście to resztę spaghetti schowałem do lodówki. Torbę z zakupów schowałem po czym wróciłem do salonu. Rzesza już nie spał.

- Wróciłeś wreszcie. - mruknął ponuro.

Kurwa..

- Tak. Przepraszam że nie zostawiłem żadnej wiadomości ale śpieszyło mi się strasznie - odpowiedziałem z lekkim i krzywym uśmiechem oraz podrapałem się po karku. Usiadłem obok Rzeszy który spojrzał na mnie już spokojniej.

- Rozumiem. Przecież nie jestem zły - parsknął i uśmiechnął się typowo dla swojej osoby.

- Wziąłeś leki i zjadłeś obiad? - spytałem na co Rzesza tylko skinął głową.

- Swoją drogą ZSRR. Co ile ty tu sprzątasz? - spytał nagle a ja musiałem się chwile zastanowić.

- Uh... Nie wiem nie licze tego - wzruszyłem ramionami.

- Miałeś tutaj taki syf że proszę cię. Jak można żyć w takim gnoju?! - spytał i skrzywił sie. Ja tylko zaśmiałem się cicho.

- No widzisz jakoś można. Poza tym nie przesadzaj napewno nie było tak źle - mruknąłem rozbawiony.

- No nie wiem. Nie myśl sobie że będe robił za twoją gosposie czy inne cholerstwo. Sprzątnąłem raz i tylko raz następnym razem ci jeszcze nasram na środku - wysyczał z perfidnym uśmiechem.

Zaśmiałem się tylko głośno i oboje zajeliśmy się rozmową. Zeszło nam tak do 23. Przyjemnie mi się z nim rozmawiało jednak zdaje sobie sprawę z tego że musimy sobie jeszcze wyjaśnić kilka kwestii.. Ale to nie teraz. Jeszcze nie teraz...

-----------------------------

No hejcia :))

Jak tam życie?

~Miraz☭

Wybacz mi. (III ZSRR countryhumans) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz