18. Jules

28 1 0
                                    

                Dwa miesiące później

Ciemność na ulicy mnie przytłaczała. Słyszałam tylko szuranie moich butów i odgłosy wiatru zrywającego liście z drzew. Ocierałam łzy skapujące mi niemiłosiernie po policzku. Nadal czułam mdłości i ból głowy. Zmęczenie przez cały czas nie chciało mi ustąpić na krok. Szłam przed siebie bez żadnego celu, po prostu chcę w końcu pozbierać myśli. Ostatnio cały czas pomagam wszystkim dookoła opiekuje się Tarą częściej niż jej własna matka która swoją drogą zbieram cały czas z ziemi I sprzątam jej syf.

- Witam piękna panią!- Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos. Przyśpieszyłam kroku żeby nie musieć wdawać się w żadną konwersacje a tym bardziej kłótnie. Mężczyzna złapał mnie z całej siły za ramię tak, że czułam jak jego paznokcie wbijają się w moja skórę.
- Kurwa!- syknęłam z bólu. Przyglądałam się przez chwilę zdezorientowana mężczyźnie. Jeffrey rzucił mną o ścianę jednego domu i trzymał mnie mocno ręka.
- Widzę, że nie umiesz trzymać języka za zębami. Dobrze, i tak chciałem cie zabić.- przyłożył mi srebrny nożyk do szyi.
- To ty za mną łazisz i myślisz, że jestem głupia i nie wiem.- szarpnęłam się lekko na co on przytrzymał mnie mocniej.

- Wiesz dopiero od niedawna, na początku nie wiedziałaś.- powiedział jeszcze bardziej się do mnie przybliżając.
- Jestem twoim cieniem, wiem o tobie więcej niż Ty sama. Widzę wszystko, kiedy czujesz się bezpieczna ja i tak jestem w pobliżu.- przeszły mnie dreszcze. Właśnie się dowiedziałam, że nie tylko od niedawna ale od dłuższego czasu ten palant mnie śledzi.
- Jak długo za mną łazisz?- spojrzałam w jego ciemne oczy.
- Wystarczająco żeby wiedziec, że powiedziałaś o wszystkim swojej dziewczynie.- Czyli śledził mnie odkąd od niego wybiegłam. Od dzisiaj zacznę doceniać samotność.
- Pierdol się.- wyburczałam czując jak napływają mi łzy do oczu.

Mogłam go zabić od razu jak mnie wypuścił ale tego nie zrobiłam. Teraz ja mam przez to problem.
- Następnym razem pomyślicie zanim będziecie sobie robić dobrze na dachu.- przywalił mi z całej siły po czym rzucił mną o ziemię. Zobaczyłam cień za nami ale pomyślałam, że to tylko mroczki przez uderzenie. Jednak się myliłam. Usłyszałam wystrzał i Jeffrey padł na ziemię, podniosłam się lekko żeby zobaczyć kto został tym razem moim wybawcą.
- Wszystko w porządku?- Joel wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi wstać

Zaprowadził mnie do siebie I podał lód.
- Ellie mi powiedziała.- powiedział po czym usiadł na fotelu przede mną.
- Joel...- spojrzałam się na niego załzawionymi oczami.
- Chyba jestem w ciąży...- wymamrotałam przykładając lód do siniaka przy oku. Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Jesteś pierwszą osobą która wie. Nie powiedziałam jeszcze Ellie, nie wiem jaka będzie jej reakcja.- otarłam łzy skapujące mi po policzku I spojrzałam na Joela. Wpatrywał się chwile we mnie.
- Przyjaźnicie się od czterech lat. Na pewno Ci pomoże.- powiedział. Czyli Joel jeszcze nie wiedział, że wcale się nie przyjaźnie z Ellie.

- Ale wiesz, że nie jesteśmy z Ellie tylko przyjaciółkami prawda?
- Czyli się nie przesłyszałem.- uśmiechnęłam się przez łzy. Przez cały ten czas myślałam, że Joel już się domyślił.
- Jak długo?- zapytał patrząc się na ziemię.
- Jeden dzień przed tym jak tu przyjechaliśmy pierwszy raz ją pocałowałam. - pokiwał głową.
- Nie ukrywałyśmy tego przed tobą, po prostu nie pytałeś a my się z tym nie odnosimy.

- Co teraz?- zapytałam cicho.
- Pytasz o ciebie i Ellie, dziecko czy martwego Jeffreya?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Sama nie wiem o co pytam za dużo się ostatnio dzieje a ja na głowie mam jeszcze Tare do której muszę pójść i sprawdzić czy wszystko dobrze. Nie wiem po co sprawdzam skoro i tak zawsze jej matka jest pijana i ja musze się nią opiekować.
- Jeffreya.
- Powiemy, że zaraził się na jednym z obchodów i cie zaatakował.- kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
- Muszę się zbierać. Sprawdzę co u Tary zanim jej matka puści je obie z dymem.- uśmiechnęłam się a Joel odprowadził mnie do drzwi. Spojrzałam się na niego i objęłam go powoli rękami.
- Dziękuję.- wyszeptałam a on położył rękę na moich plecach.

Uśmiechnęłam się jeszcze do niego i ruszyłam w stronę żółtego domu. Drzwi były otwarte a ze środka dobiegały krzyki. Najwyraźniej Padme nie kłóciła się tylko z Jeffem. Blask pełni księżyca odbijał się w rozbitym ciemnozielonym szkle. Jeszcze wczoraj tu sprzątałam a już było brudno tak bardzo, że ciężko było sie przedostać pomiędzy porozrzucanymi butelkami, śmieciami, kartkami i mnóstwem innych rzeczy. Padme wykłócała się z jakimś mężczyzna którego kojarzę tylko z widzenia. Nigdy z nim nie rozmawiałam.

- Padme!- przerwałam im kłótnie rozglądając się po zniszczonych meblach a nawet porozrzucanych krzesłach.
- Jeszcze kurwa mnie popamiętasz dziwko!- wysyczał mężczyzna wytykając ją palcem po czym trzasnął za sobą głośno drzwiami które już ledwo trzymały się w zawiasach.
- Gdzie jest Tara?- zapytałam. Kobieta opadła na kanapę sięgając po butelkę z alkoholem i dopiero po kilku łykach mi odpowiedziała.
- Nie wiem, w dupie to mam. Za dużo wymagacie ode mnie.- odłożyła butelkę i odwróciła się tyłem do mnie. Miałam ochotę jej wtedy przywalić ale nie dałabym rady cały czas opiekować się Tarą zwłaszcza dlatego, że za kilka miesięcy już nie tylko ją będę miała pod opieką.

Na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze. Z jednej strony to będzie moje dziecko I na pewno go nie zostawię na pastwę losu. Ale jestem jeszcze za młoda, na dodatek powstało z gwałtu i będzie miało matkę lesbijke która nawet go nie chce. Kiedy powiedziałam o tym Joelowi zrobiło mi się lżej ale mimo wszystko to nie usunie problemu. Usłyszałam głośny płacz z za stołu. Podbiegłam w tamtą stronę. Za nim siedziała zapłakana Tara, ale kiedy mnie zobaczył trochę się uspokoiła.
- Hej, już dobrze. Jestem tu.- wzięłam ją ma ręce i pocałowałam w czoło. Wtuliła się we mnie po czym ruszyłam z nią w stronę domu i Ellie. Nie wiem jak jej powiem. Co jeśli to jej się nie spodoba i mnie zostawi z tym samą? Co gdyby stwierdziła, że nie będzie się bawić w rodzinke i pójdzie do Diny? Wiem mówiła, że nic do niej nie czuje ale co jeśli jednak tak?

Ufam jej ale nie chce jej do niczego zmuszać. Ona ma jeszcze wybór a ja już nie. Posadziłam Tare na kanapie i usiadłam obok niej w oczekiwaniu na Ellie która za kilka minut miała się pojawić. Chwilę po tym drzwi się otworzyły i do środka weszła Ellie. Podeszłam do niej I zaplotłam jej ręce na karku.
- Kocham cię.- wyszeptałam przytulając ją.
- A ja ciebie.- uśmiechnęła się I objęła mnie rękami w talii.
- Wiesz, że mówisz mi to codziennie?
- I codziennie czuje to samo, od prawie pięciu lat.- spojrzałam się na nią uśmiechnięta.
- Nie od czterech?- Zapytała.
- Podobałaś mi się już w fedrze.- Uniosła lekko brwi I zmierzyła mnie wzrokiem.
- To miałaś świetny powód żeby mnie nienawidzić.- pokiwałam głową na co Ellie cicho się zaśmiała.

- Nie wiedziałam, że coś do ciebie czuje do czasu aż prawie mnie Pocałowałaś kiedy uczyłaś mnie strzelać.- Powiedziała po czym oddała mi pocałunek. Puściłam ją i wróciłam na miejsce obok Tary.

Three Stars Mean I Love You☆☆☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz