Rozdział: Piętnasty

10.2K 130 31
                                    

Jedziemy samochodem od ponad dwóch godzin. Siedzę na miejscu pasażera, a mój Pan za kierownicą. Moje myśli się zawieszają i dopiero po chwili orientuję się, że myślę o tym, aby wyskoczyć z pędzącego dwieście na godzinę samochodu.

Nie wiem dokąd zmierzamy, ale zapewne gdzieś daleko skoro zdradziłam narzeczonemu, że jesteśmy w Nowym Yorku. Zastanawiam się czy jeszcze żyje czy już po wszystkim... Zdążył zgłosić, gdzie się podziewam?

Odkąd wypowiedział dwa słowa Zabójstwo zlecone nie potrafię się otrząsnąć. Ciągle o tym myślę, zachodzę w głowę czy to moja wina?

-- Islo zjeżdżam na stację, jeśli potrzebujesz skorzystać z toalety chodź ze mną. -- mówi zmieniając bieg i zbiegając z trasy.

Kręcę odrazu głową. Wolę się posikać w majtki niż katować myślą, ilu jest tu ludzi, a nie mogę poprosić o pomoc. Nie mogę już ryzykować, godzę się ze swoim losem.

Mężczyzna opuścił pojazd. Spojrzałam na niego w lusterku bocznym. Tankował samochód patrząc przed siebie. Gdy zniknął za drzwiami budynku spojrzałam na drzwi samochodu. Złapałam za klamkę i natychmiast ją puściłam zauważając, że mnie nie zamknął. Teraz modlę się jedynie w myślach, aby tego nie zauważył.

Niedługo później wrócił i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Pochylił się nade mną i złapał za klamkę moich drzwi. Wystarczyło, że pchnął, a one się otworzyły.  Zacisnęłam powieki uświadamiając sobie, że nie domknęłam ich porządnie. Teraz on to zrobił, a następnie odchrząknął i zapinając pas odjechał z pod stacji. Już się boję, co mnie za to czeka.

-- Uspokój się. -- powiedział znikąd, gdy wyjechał na zaplanowaną trasę.

Wjechaliśmy przez jakieś spore ogrodzenie. Zaparkował na poboczu i opuścił pojazd każąc mi zrobić to samo. Wyjął z bagażnika walizkę i spojrzał na mnie.

-- Kogo poinformowałaś, gdzie się znajdujesz? -- zapytał.

-- Maxa. -- odparłam ledwo słyszalnie chowając kosmyk włosów za ucho.

Mężczyzna założył okulary przeciwsłoneczne na nos i splatając nasze dłonie pociągnął na przód.

Zobaczyłam samolot i już wiedziałam, że wywozi nas z kraju. Nie rusza mnie to, bo spodziewałam się tego. W końcu prędzej czy później dotarliby do wielkiego Nicholasa Russo.

Zajęliśmy miejsca w odosobnionej kabinie. Zapiął mi pas i dał do rąk książkę. Widząc tytuł straciłam panowanie nad sobą.

-- Bawisz się w pieprzonego Greya? -- zapytałam nawiązując do tytułu "BDSM jak TO robić."

Mężczyzna prychnął i nie skomentował moich słów. Zrzuciłam książkę z kolan i oparłam głowę o zagłówek.

-- Dziesięć batów. -- powiedział.

Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że bawi się w niego od samego początku. Każe mnie batami i wsadzał zatyczki do tyłka.

-- Mam nadzieję, że dobijemy tysiąc batów. Zabiłeś miłość mojego życia, więc i ja mogę umrzeć. -- powiedziałam łamiącym się głosem, choć chciałam brzmieć pewnie.

Nicholas zacisnął palce na mojej żuchwie i obrócił twarz ku sobie. Ujrzałam w jego oczach coś obcego, coś czego nigdy nie było mi dane ujrzeć. Coś dobrego...

-- Nie mów więcej takich rzeczy. -- wycedził. -- Dwadzieścia batów. -- puścił mnie i z powrotem skupił się na książce, którą wziął dla siebie.

Zachodzę w głowę dokąd możemy zmierzać, choć podejrzenia padają na Włochy. Tam musi się czuć najpewniej, musi tam mieć bliskich o ile ktokolwiek jeszcze z nich żyje.

Dla Pana  [ +18 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz