Rozdział: Osiemnasty

8.6K 154 12
                                    

Przebudzam się, choć przychodzi mi to z ogromnym trudem i widzę rażące promienie słońca wkradające się do pokoju. Czuję się, jakbym była naćpana. Ciało wydaje się dużo lżejsze niż zwykle. Po chwili docierają do mnie wspomnienia z ubiegłego wieczoru i gwałtownie próbuje się podnieść, kiedy zauważam, że jestem podpięta do kroplówki.

Kładę się z powrotem pozwalając wspomnieniom zalać mój umysł. Uratował mnie... nie potrafię nawet porządnie się zabić. Zdążył na czas, pomaga mi wtedy, kiedy tego nie chcę...

Dopiero teraz widzę, w jakiej sypialni się znajduję i szeroko otwieram oczy w strachu.

Podnoszę się i zrywam z siebie dwa kabelki, które luźno opadają na podłogę. Chwytam za klamkę, kiedy ktoś z drugiej strony pcha je w moją stronę, a ja obrywam w twarz.

-- Kurde. -- szepczę łapiąc się za nos.

-- Kurwa! -- warknął, a następnie zaczął palcami badać moją twarz. -- Siadaj. -- rozkazuje.

Przełykam gule w gardle i wykonuje rozkaz Pana. Przymykam powieki, bo boli mnie, że nadal tkwię w tym koszmarze.

Mężczyzna po chwili wraca i kuca przy mnie opatrując krwawienie z nosa. -- Boli? -- pyta pocierając papierem moją skórę.

Kiwam przecząco głową, gdyż nic mnie nie boli. Nawet moje miejsca intymne, bestialsko obdarte za jego rozkazem.

-- Masz w sobie jeszcze leki przeciwbólowe, niedługo nie będzie tak kolorowo. -- wstaje z podłogi i chowa zakrwawiony papier do kieszeni, nie odrywając ode mnie wzroku. -- Połóż się.

Unoszę rękę i kładę ją na szyji okrążając łóżko, aby wykonać rozkaz. Czuję, że mam szwy, szwy symbolizujące moją porażkę. Nie mogę się oprzeć, aby nie zadać pytania, które krąży po mojej głowie.

-- Panie... -- przełykam głośno ślinę. -- Po co mnie ratowałeś?

Mężczyzna okrywa mnie kołdrą, a w jego oczach widzę błysk, który już raz miałam okazję ujrzeć. Jest w nim coś dobrego, ale jeszcze nieodkrytego. Może to on się przed tym wzbrania.

-- Bo chcę zarobić. -- odparł nie patrząc mi nawet w oczy i odwrócił się, aby opuścić sypialnie.

Oczy zaszły mi łzami, przecież mogłam się tego spodziewać. Nie uratował mnie, bo zależy mu na moim życiu z czystego ludzkiego odruchu tylko na pieniądzach, które za to życie dostanie... Chowam się cała pod kołdrą i daje się ponieść łzom po raz setny, odkąd trafiłam do tego człowieka...

-- Masz zakaz wstawania, tylko łazienka i z powrotem łóżko. -- dodaje beznamiętnie za nim opuszcza pomieszczenie.

-----------------------------

Przespałam prawie cały wczorajszy dzień. Nicholas przynosił mi dania do łóżka i pilnował, aż zjem. Nie udało mi się zjadać porcji do końca, na co mój Pan klnął pod nosem i natychmiast opuszczał sypialnie.

Dzisiaj czuję już, jak wszystko mnie boli, dlatego od rana płacze i przez walkę z bólem jestem cała blada i rozpalona. Ruszam na obiad, ponieważ od dzisiaj mam jadać normalnie w kuchni.

Siadam przy stole krzywiąc się i odrazu łapie za sztućce, nie zwracając uwagi na przeszywający wzrok mojego Pana.

-- Dlaczego tak dziwnie chodzisz? -- pyta zajadając się zupą.

Drapię się po twarzy i przenoszę zraniony wzrok na mężczyznę. Przecież wie dlaczego, więc po co każe mówić mi to na głos.

-- Ponieważ kazałeś mnie skrzywdzić, a teraz mnie boli. -- odpowiadam grzecznie tak, aby go nie wkurzyć. Nie zniosę więcej ran na ciele i duszy.

Dla Pana  [ +18 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz