Rozdział: Dwudziesty Trzeci

7.5K 129 56
                                    

Leżę na podłodze od wczoraj, nie czuję głodu, ale wiem, że jestem niedożywiona. W końcu od prawie dwóch dni, nie miałam nic w ustach. Jestem związana rękami i nogami do jakichś belek i choć próbowałam z tym walczyć to z marnym skutkiem.

Nie mam siły nawet myśleć, co zrobić, aby się uwolnić. Jest mi już wszystko jedno czy umrę tutaj czy też nie.

Mężczyzna nie wraca odkąd wczoraj wyszedł, a ja egzystuje w stresie, kiedy przyjdzie mi znowu cierpieć.

Mam zaschniętą krew na udach, a plam na betonie po moim poruszaniu się, jest wiele. Ból jest okropny, ale jemu też cała się oddałam. Być może umrę z głodu, może z pragnienia, a może po prostu z wycieńczenia.

Kiedy na zewnątrz zaczyna robić się jasno, a to oznacza, że zacznie mijać drugi dzień odkąd bezwładnie leżę, jak zwierzę, zaczynam odpływać. Czuję, jak zasypiam, uciekając w lepsze miejsce...

-----------------------------

Nicholas

Docieram pod wskazane miejsce i przysięgam samemu sobie, że jeżeli jej tam nie ma, to wybiję całą jego rodzinę.

Schodzę w dół pod tunele i staje po znakiem zapytania, które drzwi prowadzą do niej. Postanawiam otwierać każde po koleji trzymając palec na spuście, bo zabije każdego, kogo tu spotkam.

Otwieram chyba dziesiąte drzwi i nic, dopada mnie gniew, że dałem się tak kurwa oszukać! Zaczynam zawracać i wychodzę do punktu, w którym zacząłem.

Odwracam głowę w prawo i dostrzegam krótkie schody, prowadzące w dół. Odrazu się tam kieruje, biegnę wręcz, aby to sprawdzić, kiedy moje serce pracuje na podwójnych obrotach.

Otwieram drzwi kopniakiem i mierze pistoletem na wszystkie kąty, aż dostrzegam ją... nieprzytomną i nagą, przywiązaną, jak nic nie wartą osobę.

Chowam broń do spodni i wręcz doślizguję się do kobiety. Podnoszę ją delikatnie w swoje ramiona i klepie po twarzy, aby odzyskała przytomność. Mój wzrok mimowolnie pada na jej zakrwawione uda i uchylam jej nogi, aby móc spojrzeć skąd krew.

Zaciskam powieki przez obraz, który ujrzałem. Musiała tak cholernie cierpieć!

Wstaję z Islą na rękach rozglądając się po pomieszczeniu. Moim oczom rzuca się zakrwawiony pręt na podłodze nieopodal. Podchodzę do niego i oczyma wyobraźni widzę, co mógł jej zrobić. To przeważa szale i podejmuje decyzję.

Wsadzam kobiete do samochodu i zapinam pas. -- Będzie tylko lepiej, ale nie odchodź. -- całuje jej policzek i ścieram łzę, która niekontrolowanie pociekła z moich oczu.

Ruszam z piskiem opon spod tego miejsca i kieruję się do mojego zaufanego lekarza informując go po drodze, co się stało. Jednak wykonuje jeszcze jeden telefon, cały czas zerkając na Isle.

-- Tunele, gdzie kiedyś głównie przemycało się narkotyki. Zabierz pręt, który tam leży i włóż go każdej kobiecie z rodu Razzaro.

Gdy tylko docieram wyskakuje z samochodu i chwilę później trzymam moją kobietę w ramionach.

Wchodzę do środka, z kopniaka nie mając czasu do stracenia, a następnie to samo robię z drzwiami gabinetu.

Dla Pana  [ +18 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz