TW!!!! próba samobójcza (wspomnienie) i przemoc domowa
Minęły trzy tygodnie od urodzin Syriusza i wydawało się, że wszystko się ułożyło. James i Regulus wrócili do swojej rutyny i więcej nie wspominali o starszym z braci choć oboje wiedzieli, że to będzie nieuniknione. Potterowi zaczynało brakować najlepszego przyjaciela, zresztą ze wzajemnością jak wynikało z codziennych relacji Remusa. Pierwszy raz nie wiedzieli się tyle czasu i wydawało się jakby były to całe lata. Oprócz tęsknoty były też te miłe części dnia. Dalej odwiedzał Regulusa w pracy z filiżanką kawy, a czasem to on przychodził do kawiarni na przeciwko. Kilka razy przyniósł w zamian kwiatka i chociaż twierdził, że „jedyne co mogę ci ofiarować, bo nie pracuję w przemyśle spożywczym" to jego policzki przybrały barwę różu kiedy po raz pierwszy wręczał żółtego tulipana bariście. Ich treningi łyżwiarskie się już zakończyły, ale czasem jeździli razem na lodowisko by wspólnie ćwiczyć. Wieczorami grali w szachy. Regulus był zdecydowanie lepszy. Uwielbiał zaskoczoną minę Jamesa gdy ogrywał go najprostszymi ruchami, ale zauważył, że jeszcze bardziej lubił uśmiech, który mógłby rozświetlić wszystko dookoła gdy okularnik wygrywał. Dlatego dawał mu fory. James jeszcze się nie domyślił, że jego przeciwnik gdyby chciał mógłby z nim wygrać za każdym razem.
Regularnie odwiedzała ich Marlene z Dorcas i Peter, który o dziwo odnalazł wspólny język z Regulusem. Dalej udawali przy nim parę i James zorientował się, że bardzo lubi te momenty kiedy bezkarnie może łapać delikatną dłoń Regulusa.
Jutrzejszy dzień miał być pierwszym krokiem w zmiany. Przyjeżdżał do nich Remus, który z pewnością będzie chciał omówić na czym stoją i czy zapowiada się jakiś postęp w tej pokręconej sytuacji. Jedyny Lupin jak zwykle wydawał się ogarniać sytuację.
— Mam dosyć — mruknął kiedy przez przypadek wylał szklankę z zimną już herbatą. James siedział na przeciwko niego zachowując bardzo obcą mu ciszę.
— Hej, spokojnie — zanim się zastanowił objął nadgarstki Blacka. Regulus o dziwo nie wyrwał dłoni jak miał to w zwyczaju tylko niepewnie splótł ich palce i uścisnął ją desperacko szukając otuchy. Potter był gotowy mu ją dać. Wiedział, że gdyby było to możliwe zabrałby cały ten stres i smutek od niego.
Miał wrażenie jakby przespał moment, w którym młodszy z braci stał się dla niego tak ważny. Może to było wtedy jak się ubrudził ketchupem, a Regulus z dziwnym przypływem odwagi starł sos z jego policzka serwetką. Może wtedy gdy grali w planszówki i chłopak wpatrywał się w niego tymi oczami, czekając na decyzję, której James nie mógł podjąć z trzeźwym umysłem. A może wtedy gdy pierwszy raz przyniósł mu małego różowego kwiatuszka bliżej nieokreślonego dla Rogacza gatunku twierdząc, że się „zresztował z pewnego ślubnego bukietu i szkoda było go wyrzucić".
— To tylko Remus. Nie przywiezie go ze sobą — imię Syriusza zostało objęte jakimś niewypowiedzianym na głos zakazem w tym domu. Każdy kto przychodził bał się choćby o nim wspomnieć.
— Wiem, ale to takie dziwne. Całe życie przed nim uciekałem, a i tak mi się do nie udało. Nie mogę przestać o nim myśleć, rozumiesz? To takie dziwne. Z jednej strony bardzo chciałbym z nim porozmawiać i mu wybaczyć, ale jednocześnie chyba znienawidziłem go jeszcze bardziej — wpatruje się pusto w okno, a Potter próbuje dobrać odpowiednie słowa. Regulus rzadko dzieli się z nim tym co czuje.
— Możesz się tak czuć, to normalne. Chcę żebyś wiedział, że nie oczekuję od ciebie tego żebyś mu wybaczył.
— Wiesz, że w takiej sytuacji będę musiał się wyprowadzić? Nie wyobrażam sobie tego inaczej Potter — Regulus nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, ale przyzwyczaił się do ich trybu życia i z pewnością by mu go brakowało.
CZYTASZ
flowers from r.a.b | jegulus [korekta]
Fanfictionmodern au gdzie pewien hokeista kupuje kwiaty dla lily evans i przez przypadek odnajduje brata najlepszego przyjaciela