Poranki zaczynały być rutyną. Odkąd James wyprowadził się od Syriusza i Remusa jego życie stało się niezwykle nudne. Ostatni czas generalnie był mało ekscytujący, a najciekawsze były zajęcia na lodowisku z Regulusem i James zauważył, że naprawdę go polubił. Wredne docinki były całkiem zabawne, a wrogie nastawienie delikatnie złagodniało. Nie zgodził się na pomysł Jamesa, ale mieli jeszcze tydzień. Wtajemniczona w plan Marlene przestała mieć nadzieję, ale Potter był przekonany, że nie wszystko jeszcze stracone. Kiedy otworzył drzwi od mieszkania, za którymi stał nieco niższy chłopak, w przy długich włosach, czarnych jeansach i ciemnozielonym swetrze, i tak opadła mu szczęka. Pamiętał, że napomknął mu kiedyś, w którym bloku mieszka, ale nie spodziewał się, że sam do niego przyjdzie. Spuścił wzrok na dwie wielkie walizki przy nogach Regulusa.— Reg? Co ty tu robisz? — wydusił w końcu i zaprosił gościa do środka.
— Przeprowadziliśmy rozmowę na temat tego zdrobnienia — James go zignorował i się zaśmiał, bo kolega wyglądał jakby miał w torbach cały swój dobytek.
— Przyjechałeś na wakacje? Czy co?
— Zgodzę się na twój cholernie głupi plan. Pod jednym warunkiem — Jamesowi niezły ubaw przynosiło patrzenie, jaki trud przynosi mu wypowiadanie tych słów.
— Jakim? — uniósł do góry brew. — Chowasz się przed jakimś mordercą, co? Czy całkiem odwrotnie, musimy znaleźć miejsce na schowanie ciała? Kogo zabiliśmy Reg? — żartował, ale w rzeczywistości nie wiedział czego można się spodziewać po tym chłopaku. Wcześniej był chodzącą tajemnicą. Zagadką, którą dopiero zaczął rozwiązywać.
— Nie mam gdzie mieszkać Potter. Czy mógłbym... cholera, oczywiście będę dokładał się na czynsz. Mówiłeś, że mieszkasz sam i nie wiem czy chcesz mieć współlokatora, ale tańsze koszty? Na pewno będzie ci łatwiej. Nie sugeruję, że cię nie stać, ale... Ale po prostu moi przyjaciele wyprowadzają się na drugi koniec kontynentu i ja nie dam rady sam opłacić mieszkania. Nie chcę też mieszkać z kimś obcym i jesteś pierwszą osobą, o której pomyślałem i może...
— Przestań — uśmiechnął się pod nosem, bo ciemnowłosy chłopak wyglądał teraz naprawdę uroczo.
— Sory, za dużo gadam kiedy zaczynam się stresować.
— Jasne, że możesz ze mną zamieszkać. Uratowałeś mnie przed śmiercią z nudów. Jesteś bohaterem Reggie — w odpowiedzi dostał z łokcia w brzuch. Teatralnie złapał się za niego, bo w rzeczywistości wcale go to nie zabolało. — Przemoc domowa? Nie wiem czy taką rodzinę chcę grać.
— Co? — był zdezorientowany dopóki nie weszli w głąb mieszkania. Na ścianie wisiał dyplom Dla Jamesa Pottera, za najlepszą rolę złoczyńcy w semestrze.
— Poważnie? Ty, jesteś w uniwersyteckim kółku teatralnym? Sory, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić — oparł się o ścianę patrząc wyzywająco, a James... Cóż, Regulus wyglądał niedorzecznie dobrze.
— Nie wierzysz w moje umiejętności? Może będę miał szansę sam ci je zaprezentować, skoro zaczynamy nasze fałszywe randki — żołądek niższego chłopaka się skręcił. Nigdy nie był w poważnym związku i stresować go będzie udawanie przed przyjaciółmi Jamesa. Jakby sam fakt, że musi ich poznać nie byłby wystarczająco przerażający.
— Przestań tak na mnie patrzeć. Randkujemy tylko w obecności twoich znajomych. Nie uśmiechaj się tak głupio i nie próbuj flirtować — dało mu satysfakcję to jak szybko zmył jego szelmowski wyraz twarzy.
— Czy to wszystko co masz? — wskazał na walizki, z którymi przyszedł.
— No co ty. Mam jeszcze kilka pudeł. Chłopaki oddają mieszkanie po jutrze, więc ogarnę jakiś transport przeprowadzkowy czy coś.
CZYTASZ
flowers from r.a.b | jegulus [korekta]
Fiksi Penggemarmodern au gdzie pewien hokeista kupuje kwiaty dla lily evans i przez przypadek odnajduje brata najlepszego przyjaciela