I will never leave you. Nonsens!

Kocham cię Carmen na zawsze

Syreny. Krzyk. Płacz. Cisza...
To stało się tak szybko.
Zacznijmy od początku, mam na imię Carmen mam 17 lat i mieszkam w małym miasteczku, miałam cudowne życie najlepszych znajomych, idealną rodzinę...myślałam, że tak już będzie na zawsze. Mówił, że nigdy mnie nie opuści, teraz wiem, że to bzdura.
Było idealnie. BYŁO a wiec co się stało, że już nie jest?
Zacznijmy od początku.
Jechałam na moją wymarzoną imprezę wraz z moim chłopakiem Jakiem i dwiema przyjaciółkami Madison oraz Lindą.
Zapowiadało się niesamowicie, każda z nas ubrana w piękną suknie z bufiastymi rękawami i dużą ilością tiulu, a sam Jake wyglądał jak z filmu, byłam podekscytowana jak nigdy wcześniej.
Droga była długa oraz kręta. Właśnie tu się wszystko zaczęło komplikować, moje idealne życie zamieniło się w koszmar. Zakręt za zakrętem, lecz jeden z nich był tym ostatnim właśnie dla niego, dla Jake'a
Światła, krzyk, ciemność
Co się stało? Jak to się stało?
Sama mało co pamiętam, ale postaram się wam opowiedzieć jak najlepiej.
Wyjechaliśmy z zakrętu słuchając na maxa Beyonce i jej utworu „Sweet Dream"
Było magicznie, aż do czasu gdy z za zakrętu wyjechała ciężarówka, która jechała prosto na nas. Nie byliśmy w stanie nic zrobić, pamiętam ostatnie słowa Jaka które brzmiały „Kocham cie Carmen na zawsze"
I wtedy to się stało. Ciężarówka wjechała prosto na nas. Świat mi się zawalił przed oczami, tylko ja z naszej czwórki byłam przytomna, chyba wolałabym nie być, widok moich przyjaciół i najcudowniejszego chłopaka całych w krwi, było czymś okropnym.
Po chwili przyjechała karetka, zabrali mnie oraz moje przyjaciółki do szpitala, nie wiedziałam co z Jakiem.
Jak się potem dowiedziałam mój największy skarb umarł na miejscu. Rozumiecie!?
Widziałam go jak już nie żył ,a nie zdawałam sobie z tego sprawy. Do dzisiaj mnie to dręczy, w kilku sekundach straciłam osobę która była dla mnie wszystkim, osobę która zawsze przy mnie była, moje maleństwo.