Carmen, proszę

27 0 0
                                    


Minęły dwa tygodnie odkąd dowiedzieliśmy się o tym, że mama jest w ciąży, każdy był szczęśliwy nawet mama już nie miała jakiś większych obaw. Wracam właśnie z terapii, szczęśliwsza, a to chyba najważniejsze, ostatni tydzień był jednym z trudniejszych, są takie dni, że to wszystko do mnie wraca, zamykam oczy i mi się wszystko przypomina, ataki paniki, wspomnienia z tego dnia o którym nie chciałabym już pamiętać. Jeśli chodzi o same ataki paniki, NIENAWIDZĘ TEGO, każdy je przechodzi inaczej dlatego mama nigdy nie rozumiała co mi jest, ja też do końca nie wiedziałam, ale było to coś okropnego, najgorsze jest to, że to się dzieje tak nagle, w szkole, w domu, na dworze. Nie umiałam sobie z tym radzić, raz to trwało kilka sekund a raz kilka minut, w głowie miałam wtedy milion myśli a ta najgorsza to była ta, że gdyby był tu mój skarb to byłoby wszystko dobrze. Powiedziałam o tym terapeutce, powiedziała, że to normalne i wraz z terapią i poprawą zdrowia psychicznego to minie, mam taką nadzieję.
Terapia to coś wspaniałego, a moja terapeutka jest kimś niesamowitym, nie znam jej dobrze ale czuje, że to jest osoba która mnie nigdy nie opuści nawet w ciężkich chwilach. Pomimo tego okropnego tygodnia co był, dzisiaj jest naprawdę dobrze, wróciłam do domu napuściłam sobie gorącej wody do wanny zapaliłam świeczki puściłam w tle piosenkę Jakea i moją „Shallow" słuchaliśmy jej na okrągło. Położyłam się w wannie i odetchnęłam, czasami takie chwile są potrzebne, pomyśleć o sobie, bo przecież każdemu się to należy. Wyszłam i rzuciłam się na łóżko, zapaliłam ledy i włączyłam jakiś film. Było tak magicznie, dość szybko zasnęłam. Noce nie są dla mnie łatwe wiec często się przebudzam, chciałam sprawdzić która godzina, ale rozładował mi się telefon, na dworze już się robiło jasno więc podłączyłam telefon i miałam zamiar iść spać, telefon się włączył a wraz z nim milion wiadomości, powiem wam, że rzadko się to u mnie spotyka raczej jestem typem osoby która mało z kim piszę.

Wiadomość od Johny
„Carmen potrzebuję się z tobą spotkać. Teraz"
„Carmen proszę..."

Wiedziałam, że coś się stało, Johny zawsze sobie radzi sam więc byłam zaskoczona. Zadzwoniłam do niego bo był aktywny, od razu odebrał, spytał czy mogę teraz przyjechać nie ukrywam była czwarta i ja nawet nie wiedziałam jak się nazywam, ale nie mogłam go zostawić, od wypadku mam blokadę żeby wsiąść za kółko dlatego zadzwoniłam po taxi. Do domu Johnego miałam nie całe 6 min, no ale wiecie o czwartej to jednak bezpieczniej taxi, wysiadłam i pobiegłam do Johnego.

I will never leave you. Nonsens!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz