6. Żegnam, panienko Williams

411 25 13
                                    

Zanim zaczniesz czytać: w rozdziale występuje dialog, który odbywa się w innym języku. Na końcu rozdziału znajduję się tłumaczenie i możliwe, że w komentarzach również się pojawi.

,,Walcz do końca, nawet jeśli brakuje ci sił''

Przez te wszystkie lata nauczyłam się, że żeby przetrwać trzeba przeć na przód i się nie zatrzymywać. Każdy jeden nie przemyślany ruch, każda jedna ujawniona drobnostka, a wszystko co do tej pory było ci znane może zetrzeć się na popiół. Silne osoby to nie tylko osoby silne fizycznie. Trzeba wykazać się sprytem i odwagą, bo to właśnie te cechy są ważne. Inteligencja.

Nie sądziłam, że jedno wyjście, jedna impreza, może tak rzutować na przyszłość. Wychodzisz z domu z myślą, że będziesz świetnie się bawić, a wracasz z milionem problemów, męczącymi myślami i .... tego sami się zresztą dowiecie.

Moje życie mogę uznać za rollercoaster pełen różnorodnych emocji. Mam rodzinę, którą kocham i która przyprawia mnie nie raz o ból głowy. Mam przyjaciół, których kocham i którzy są moim oparciem. Mam swój motocykl, który zabiera mnie na wspaniałe wycieczki, kiedy potrzebuje chwili wytchnienia i spokoju. Ale jest jeszcze druga strona medalu, która nie ma nic wspólnego z miłymi rzeczami. Są osoby, które próbują zaszkodzić mojej rodzinie. Są dni kiedy mój ojciec wyjeżdża, a ja w myślach zawsze błagam, żeby wrócił cały i zdrowy.
Jako mała dziewczynka byłam radosnym i beztroskim dzieckiem bez problemów. Z czasem przekonałam się, że dzieciństwo nie trwa wiecznie i trzeba wkroczyć w dorosłe życie. Z biegiem lat pakowałam się w kłopoty, przez które mój ojciec omal nie zszedł na zawał. Byłam jego córką, o którą musiał dbać. Nie chciał, żebym doświadczyła trudności w życiu, ale nie zawsze człowiek jest w stanie zapobiec biegu wydarzeń.
Dzisiaj wydarzyły się dwie istotne rzeczy. Byłam świadkiem tego jak mój brat bez najmniejszego problemu zabił człowieka, który chciał to samo zrobić mi. Drugą rzeczą było....

Zakręciło mi się w głowie. Czarna lufa pistoletu była wycelowana prosto w moją głowę, a ja zamarłam w bezruchu. Mam halucynacje czy to naprawdę się dzieje? Kiedy opuściłam miejsce, gdzie kręcili się ludzie ojca, nie sądziłam, że wpadnę z deszczu pod rynnę. Usłyszałam hałas i chciałam to sprawdzić i to był mój kolejny błąd tego wieczoru. Stał przede mną rosły mężczyzna z wyrafinowanym uśmiechem. Sycił się tą chwilą, tak jakby moja śmierć miała mu przynieść coś szczególnego. Cofnęłam się o kilka kroków, aż wpadłam na ścianę. Nie spuszczałam wzroku z lufy, która w każdej chwili mogła wypalić, a jej kula mogła posłać mnie do grobu. Mogłam krzyknąć, zwracając uwagę ludzi ojca, ale gardło tak mi się ścisnęło, że nie byłam w stanie na tę chwili nic z siebie wydusić. Nawet jeśli byłabym w stanie krzyczeć to pewnie sprowadziła bym na siebie natychmiastową śmierć. Hunter, gdzie ty, do cholery, jesteś?

Oddychaj. Wdech i wydech.

Nie okazuje strachu. Bądź pewna siebie, głowa do góry i wykaż się sprytem. Nawet jeśli się boisz, udawaj. Udawaj, że jest inaczej. - wujek Tyler mi to zawsze powtarzał.

I tak zrobiłam. Uniosłam wysoko głowę i zmierzyłam mojego oprawcę wzrokiem. Był wysoki i miał na sobie garnitur. - zauważyłam to z zaskoczeniem.

- Fille stupide. - powiedział, stawiając krok do przodu.

Francuski?
Uczyłam się francuskiego, więc bez problemu zrozumiałam co powiedział. Nazwał mnie głupiutką dziewczyną. To on z naszej dwójki miał przewagę, bo miał broń, która nota bene była wycelowana prosto we mnie, ale w tamtej chwili miałam to w nosie.

- queue. - odparłam w jego języku, rzucając mu kąśliwe spojrzenie.

Nie wiem co mnie napadło, żeby denerwować zwierzynę, kiedy samemu jest się ofiarą. W każdej chwili mógł mnie zastrzelić, a ja właśnie go obraziłam.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz