13. Chcesz kakao?

332 26 1
                                    

Miałam ochotę coś rozwalić. Mówiąc coś mam na myśli twarz Killiana. Całe współczucie, które czułam, zniknęło, kiedy kolejny raz otworzył usta i padło z nich jedno zdanie. Starałam się opanować i nie okazywać skrajnych emocji, które kotłowały się głęboko w moim wnętrzu, ale przy nim się nie dało. Okazałam im odrobinę, taką tyci nić zaufania. Pomogłam zaszyć rozerwaną skórę, temu chujowi, a jedyne co oczekiwałam w zamian to szczerość i spokój. Liczyłam nawet, że się dogadamy i uda mi się wrócić do domu, ale po usłyszeniu rewelacji z ust bruneta, coś we mnie pękło.

Miał zamiar spać ze mną w jednym łóżku! W tym samym łóżku!

I jak on to sobie niby wyobraża? Rozumiem, że jest ranny, a w tym mieszkaniu jest jeden pokój. Pokój, w którym spędziłam sama ostatni czas. Ledwo utrzymując emocje na wodzy, zasugerowałam mu kanapę, ale ten dupek tylko się roześmiał. Później bezczelnie odparł, że to jego pokój i będzie tu spać, bo to jego łóżko. Wkurzył mnie. Spokojna niczym, jebany, kwiat lotosu stwierdziłam, że to ja mogę spać na kanapie, ale kategorycznie się sprzeciwił. Kiedy zapytałam go, czemu, odparł, że jeszcze nie ufa mi na tyle, żebym miała łatwy dostęp do drzwi wyjściowych, a co gorsza do kuchni i noży, które tam są. Jego zdaniem zamiast uciekać, złapałabym za nóż i wbiła mu go w krtań. Na koniec jeszcze dodał, że Carter tę noc spędzi na niewygodnej kanapie i będzie czuwał, w razie problemów.

Dobre sobie.

Killian leżał rozwalony na tym wygodnym, dużym łóżku i przyglądał się złości malującej na mojej twarzy. Bawiło go to, co jeszcze bardziej mnie wnerwiało. A kiedy się roześmiał, nie wytrzymałam i złapałam za leżącą koszulkę, którą wcześniej zostawiłam na półce i nią w niego rzuciłam. Wtedy złapał mnie za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Wpadłam na niego, a on przeturlał nas tak, że leżałam pod nim. Zaparło mi dech w piersi. Nasze ciała teraz się stykały, a w tych miejscach czułam żar. Przytwierdził moje nadgarstki nad głową i nachylił się. Jego twarz była coraz bliżej, jego ciepły oddech owiewał moją szyję, a dreszcz przeszył całe moje ciało.

- Przestań się rzucać. - szepnął wtedy do mojego ucha. - Rozumiem, że jesteś niezadowolona z takiego obrotu sytuacji, ale musisz to jakoś przeżyć. Jeśli potrzebujesz zapewniania to przysięgam, że nic ci nie zrobię. - nosem musnął moją szyję, a ja wstrzymałam oddech.

W co on ze mną pogrywa? Ja nie chcę grać w żadne gierki, a on robi to za każdym razem, kiedy się ze mną widzi.

- Brawo, Sherlocku. - rzekłam na jednym wdechu. - Ta sytuacja ani trochę mi się nie podoba. Ty i ja w jednym łóżku? Zanim zdążysz się zorientować, mogę udusić cię poduszką.

Roześmiał się, a jego oddech palił moją skórę. Uniósł głowę, a nasze spojrzenie zetknęły się ze sobą.

- Nie zrobisz tego. - brzmiał na pewnego.

Zarozumiały idiota. Niech się cieszy, że nie powystrzeliwałam ich jak kaczki.

Nie chciałam mu przyznać racji, ale cząstka mnie wzbrania się od zranienia go, mimo, że mam na to dużą ochotę i na to zasłużył.

- Skąd wiesz?

Serce biło mi szybciej niż normalnie. Kurczę, muszę otworzyć okno i to jak najszybciej. Zrobiło mi się gorąco jak jeszcze nigdy wcześniej.

- Bo w głębi siebie wiesz, że nie chcę twojej krzywdy. Jesteś tutaj, bo chciałem ci pomóc, a gdyby to było bezpieczne to bym cię wypuścił, ale jest wręcz odwrotnie. W najbliższych czasie zrobi się, kurwa, nieprzyjemnie. Dlatego najlepszym wyjściem jest to, żebyś tu została i się stąd nie wychylała.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz