8. Śpiąca królewna już wstała?

377 28 4
                                    

Killian

Tajemnice, ciągła niezgoda i problemy. Świat potrafi być pokręcony, ponury i szary, a my jako ludzie dopasowujemy się do społeczeństwa. Większość ludzi boi się być sobą, bo przeraża ich myśl, że ktoś będzie ich wyśmiewał, gardził nimi czy ich odtrąci. Nie dajmy wejść sobie na głowę, nie zwracajmy uwagi na innych, róbmy to co lubimy i nie dajmy się stłamsić.

Nasze wybory, nasze konsekwencje. To my wybieramy sobie ścieżkę, którą będziemy podążać. To od nas zależy bieg wydarzeń i to kim się staniemy. Czasem w życiu pojawiają się komplikacje i ludzie, którzy ciągną nas na dół. Do nas należy wybór czy damy się pogrążyć czy kopniemy przeciwności losu w dupę.

***

Ostatni raz spojrzałem na nią ukradkiem. Wyraz jej twarzy był teraz taki łagodny, nie podobny do tego, który zdążyłem u niej zobaczyć. Leżała przykryta kołdrą pod samą szyję, a jej ciemne włosy rozsypały się po poduszce. To było dziwne uczucie oglądać ją śpiącą w moim łóżku. Nigdy nikogo do niego nie wpuszczałem. Na samą myśl, że jakaś randomowa dziewczyna miała spędzić noc w moim pokoju i w moim łóżku, czułem cierń wbijający się w moje płuca. Oplatał mnie niczym jadowity wąż. Z Cassie było inaczej. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby tu była.

Powoli wycofałem się z pomieszczenia. Dziewczyna będzie spała dobre kilka godzin, przez które nie będę się obawiał czy do głowy nie wpadł jej jakiś głupi pomysł. Jeśli odziedziczyła temperament po ojcu, wolałem dmuchać na zimne. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem do salonu. Moje kroki odbijały się echem po pomieszczeniu. Zanim wszedłem do środka, rozejrzałem się czujnie. Rolety były opuszczone w dół, przez co w pokoju było ciemniej. Trochę ryzykowałem trzymając tutaj Williams, ale nie miałem innego wyjścia. Prawdopodobnie ktoś ją otruł, a ja mam na karku pewnego sukinsyna, który od jakiegoś czasu próbuje mnie dość nie skutecznie dorwać. Gdyby nie pewne okoliczności sam bym go wytopił i ukrócił jego poczynania. Teraz miałem jednak inne priorytety.

Wziąłem laptopa z komody i usiadłem na kanapie. Nogi z ciężkimi glanami położyłem na stoliku, który stał tuż przed kanapą. Odpaliłem kompa i czekałem. Miałem dostać mailem wyniki toksykologiczne, które miały mnie utwierdzić w moich domysłach. Carter miał wszystko załatwić. Sukinsyn był nawet przystojny i to wykorzystywał. Jestem pewien, że zbajerował jakaś młodą pielęgniarkę, albo lekarkę, żeby dostać to na czym na zależało.

Wszedłem na maila, na którym już czekały na mnie wyniku. Przeleciałem wzrokiem po czarnych literkach, skupiając się na: w organizmie wykryto obecność cyjanku.

Kurwa, wiedziałem. Pierdolony cyjanek.
Jebana złość we mnie buzowała. Jakiś skurwiel podał jej truciznę, a lekarstwa, które zostawił nam doktorek są teraz chuja warte. Doskonale wiedziałem jak działa to dziadostwo, miałem już z nim do czynienia, sam przecież używałem go na swoich celach. Odłożyłem laptopa i szybkim krokiem ruszyłem do zamkniętych drzwi na końcu mieszkania. Po otwarciu moim oczom ukazał się dobrze znany widok. Trzymałem tu sprzęt medyczny i różne pomocne rzeczy, o których lepiej nie mówić na głos. Pogrzebałem w szafce, aż znalazłem tą kurewską odtrutkę - hydroksykobalamine. Na całe pierdolone szczęście miałem też odpowiedni sprzęt. Jeśli Williams będzie chciał mnie zabić za to, że uratowałem mu córkę to będzie skończonym chujem.

***

Po tym jak podałem dziewczynie odtrutkę i podłączyłem ją do maszyny, padłem na kanapę i czekałem na Cartera, któremu niezbyt się tutaj spieszyło. Kiedy wszedł do środka, rzuciłem mu ciężkie spojrzenie. Riva nic sobie nie robił z mojej miny. Wszedł jak zadowolony małolat i usiadł w fotelu obok.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz