Trzydzieści dwa

3.7K 214 46
                                    

NEVIN

Dwie doby odpuszczam sobie kontakt ze światem zewnętrznym. Impreza firmowa odbyła się we wtorek, w środę i czwartek po prostu przychodzę do pracy i robię to, co do mnie należy, ale nic poza tym. Odpisuję Nashowi i mamie, że nie mam ochoty z nimi gadać i żeby przypomnieli się w przyszłym tygodniu, a w biurze właściwie do nikogo się nie odzywam. Nie wiem już, co frustruje mnie bardziej. To, że facet siedzący naprzeciwko mnie za biurkiem dymał miłość mojego życia, czy to, że zostałem tak ohydnie oszukany? 

Jackman dziwnie się nie odzywa, co odrobinę mnie niepokoi. Zwykle po takiej akcji by się przecież przechwalał, ale nie mogę tego roztrząsać, bo boję się, że jeśli zacznie mówić o Harper, pęknie mi serce… a przecież miałem go tylko połowę i właściwie oddałem ją Harper. Wciąż noszę swój łańcuszek, który parzy skórę i przypomina mi o tym, co straciłem. 

Moja własna gra wykończyła mnie jako pierwszego. 

Ciągnę swoje włosy na czubku, a w żołądku mi lekko bulgocze, bo poprzedniego wieczoru wypiłem znów trochę za dużo whisky. Wcale nie znieczula mnie tak, jak powinna. 

Jest piątek, a ja myślę tylko o tym, żeby zamknąć się w mieszkaniu na cały weekend. 

W biurze rozlega się głośne chrząknięcie. Leniwie unoszę wzrok, by dostrzec, że Jackman dziwnie mi się przygląda. 

– Więc… ty i Harper… to było tak na poważnie? 

Zaciskam usta. 

– A co cię to w ogóle obchodzi? – warczę. 

Jedna wzmianka jej imienia i tonę. 

– Po prostu… myślałem, że to tylko taki wasz układ. Że robicie to po to, by mnie pogrążyć i macie w tym wspólny interes – mamrocze Chase. – Ale wyglądasz… nieciekawie. 

Z pewnością ma rację – mam cienie pod oczami, sypiam fatalnie, bo teraz oprócz koszmarów o Nashu i jego wypadku, mam także sny o Harper, które przypominają mi, jak wszystko się spierdoliło. Nie goliłem się od trzech dni i nawet nie wyprasowałem koszuli. Chyba nawet ubrałem tę samą czarną, w której wtedy byłem na przyjęciu. 

– Zdobyłeś, co chciałeś, tak? Więc stul pysk i daj mi spokój. 

Zamyka się, ale wciąż czuję to dziwne spojrzenie, którym mnie obdarza. 

Jedyne, czego mogę jeszcze oczekiwać, to że ta cała sytuacja go po prostu rozproszy. Znów zbliży się do Harper, będzie wychodził wcześniej z roboty, popełni błędy i pokaże, że nie jest tak efektywny jak ja. Jedyne, co mi zostało, to wiara w nadchodzący awans. Mimo tego karygodnego błędu na jednej z transakcji wciąż mam szansę zdobyć stanowisko dyrektora i kusi mnie, by jednak sprzedać Lindę i przyznać się w końcu oficjalnie, o co tak naprawdę w tym błędzie chodzi. Może każdy powinien wiedzieć, że to nie były moje głupota i niedopatrzenie. To celowa manipulacja i Linda powinna ponieść konsekwencje… ale stałem się miękką kluchą i obiecałem jej, że jakoś to rozwiążemy. 

Ale teraz ten awans… ten awans to jedyne, co mi pozostało, do cholery. Chase może i zdobył moją kobietę, ale ja wciąż mogę zabrać inną rzecz, na której mi zależy. Czas pokazać, na co tak naprawdę mnie stać. 

Już prawie decyduję się wstać i iść do asystentki Collinsa, by umówiła mnie na spotkanie (albo po prostu iść prosto do niego, bo mnie lubi i być może pogadałby tak bez umawiania), ale wtedy na korytarzu zaczyna się robić zamieszanie, które zwraca moją uwagę. Dwóch mundurowych krząta się za szklanymi drzwiami, widzę ich rosłe sylwetki, gdy wypytują o coś pracownika. Ich wzrok ląduje na naszym biurze i… na mnie. 

Połowa twojego serca (Boston boys #1) [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz