Chuuya szedł szybkim krokiem, mijając tuziny kontenerów, które poukładane w rzędach obok siebie zdawały się tworzyć istny labirynt bez wyjścia. Był wściekły na Moriego za zlecenie mu tak upierdliwej misji jaką było przekazanie Dazai'owi jebanemu Osamu jakichś tam super tajnych dokumentów. Makrela powiedziała, że podobno źle się czuje i nie zjawi się w siedzibie mafii przez kolejny tydzień, a musiała przejrzeć te dane czy coś tam. Mori rozwiązał ten problem poprzez wysłanie najbardziej zaufanego, najsilniejszego członka Mafii do zatęchłej dziury, w której Osamu mieszkał. Oficjalnie Chuuya miał dopilnować by nikt nie przechwycił teczki, którą niósł w ręce, ale Nakahara podejrzewał, że ma po prostu największe szanse na uniknięcie gniewu i śmierci z rąk Dazai'a, który nienawidził gdy ktoś nachodził go w jego puszkowatym apartamencie. Jedynym problemem było to, że Chuuya nie miał pojęcia, który z kontenerów był tym, którego szukał. Dostał tylko przybliżoną lokalizację.
Postanowił wzbić się w powietrze, żeby zapewnić sobie lepszą widoczność. Sam nie wiedział co miałoby mu to dać, w końcu nie wiedział jak wyglądał kontener tego idioty, ale miał już dość poruszania się między tymi metalowymi pudłami jak jakiś szczur. Zawisł jakieś trzy metry nad ziemią, tuż nad dachami kontenerów i zmrużył oczy. Zdawało mu się, że słońce chce mu wypalić gałki. Gdy po chwili nie zauważył nic co mogłoby go naprowadzić na ślad Osamu, zaczął się przemieszczać.
W okolicy nie było żywej duszy. Przelatywał nad mniejszymi czy większymi skupiskami kontenerów, które różniły się od siebie tylko położeniem śmieci rozrzuconych w ich okolicy, bo te były wszędzie. Chuuya zastanawiał się dlaczego Dazai mieszkał w takim miejscu, napewno było go stać na coś lepszego. Nie to, że mu to przeszkadzało. W końcu napewno śmierdząca Makrela czuła się najlepiej na tym ochydnym zadupiu.
Wtedy Chuuya poczuł dotyk na policzku. Momentalnie się obejrzał i zobaczył Dazai'a, kucającego na dachu jednego z kontenerów. Miał wyciągnięty przed siebie palec i uśmiechał się wrednie. Jakąś milisekundę później Chuuya uderzył brzuchem o ziemię i stęknął z bólu.
-Chuu! Ciebie się tu nie spodziewałem.- Chuuya obrócił sie na plecy nie mogąc złapać oddechu od uderzenia. Dazai wstał i zaczął przechadzać sie tanecznym krokiem po dachu kontenera.- Jednak jesteś odważniejszy niż myślałem skoro zdecydowałeś się na odwiedzenie mnie w takim miejscu.
-Ty... jebany... padalcu...- Chuuya wysapał wciąż uspokajając oddech. Dazai zatrzymał się, usiadł na krawędzi kontenera i założył nogę na nogę.
-Hmm... z tej perspektywy jesteś jeszcze mniejszy.
Chuuya podniósł się z ziemi po czym podszedł do teczki, która wypadła mu z ręki gdy Dazai zneutralizował jego zdolność. Otrzepał ją i wyprostował zagięty róg.
-A ty naprawdę jesteś odważniejszy niż myślałem, skoro zaryzykowałeś uszkodzenie jakichś super tajnych dokumentów Moriego.- odparł Chuuya po czym przy pomocy zdolności posłał teczkę w kierunku Bruneta, który już wyciągnął po nią dłoń. W momencie gdy już miał ją chwycić, Chuuya cofnął teczkę co skutkowało w tym, że Dazai złapał powietrze. Wtedy Chuuya zmanipulował dokumenty tak, że najpierw podleciały wysoko w górę, a następnie spoczęły na szczycie lampy ulicznej, która stała tuż obok.- No więc wychodzi na to, że wykonałem zadanie i mogę sobie iść. Nara.
Chuuya odwrócił się i zaczął odchodzić gdy Dazai nagle powiedział coś, co całkowicie zbiło go z tropu.
-Chuuya, Mori nie przysłał Cię tu żebyś mi przyniósł dokumenty.- przerwał na chwilę.- Ile to minęło... miesiąc, dwa?
Chuuya zastygł, a przed jego oczyma na nowo odegrała się scena z tamtej restauracji. Krew na ścianach, krew na stołach, krew na ziemi, krew na suficie, krew na stole do bilarda, krew na szybach, krew, krew, krew, krew, krew... Zacisnął dłonie w pięści.
CZYTASZ
Soukoku final
FanfictionDlaczego Chuuya nagle stracił kontrolę nad swoją zdolnością? Kto do niego zadzwonił tuż przed uwolnieniem Arahabakiego? Opowieść o Soukoku i o ich końcu.... Zapraszam... Okładka nie moja.