Rozdział 11

283 20 7
                                    

Witajcie moi kochani!

Przyznam wam się szczerze, że uwielbiam ten rozdział. W końcu bowiem rozpoczynam swoją małą intrygę oraz prawdziwy dramat.

Będzie tylko gorzej.

***


Agonia. To chyba stan, który aktualnie odczuwam. Myślałam, że moje życie było ciężkie dużo wcześniej, ale kompletnie nie byłam przygotowana na to, co miało miejsce w piątkowy wieczór. Od tamtego czasu działam, jak robot. Z nikim nie rozmawiam, nie próbuję dać z siebie niczego więcej. Sofie wciąż stara do mnie dotrzeć z Amandą, ale ostatecznie dała mi na razie spokój. Wszyscy próbują odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Tony ma problemy ze snem, a kiedy udaje mu się opłynąć to tylko i wyłącznie przez wyczerpanie od ciągłego płaczu. Ciotka zaś bezustannie do mnie wydzwania. Tak naprawdę została kilka godzin w piątek, a później pojechała prosto do Londynu załatwić kilka spraw w swojej firmie. Obiecała, że pojawi się na pogrzebie i że o wszystko zadba, a jej słowa sprawiły, że pewien ciężar opadł z moich barków. Mimo to czuję się teraz, jak najgorsza ofiara losu, gdy stoję przed budynkiem szkoły.

   Żałuję, że całe swoje życie nosiłam czerń, ponieważ nie jest ona w stanie oddać teraz mojej żałości. Zadbałam o to, by mój brat tego nie widział, ale cały ten weekend byłam wrakiem samej siebie. Wypaliłam całą paczkę papierosów, która zwykle starczała mi na dwa miesiące, a mój organizm wydaje się być odrobinę odwodniony przez ilość wylanych łez. Gardło płonie mi żywym ogniem, gdy tylko próbuję cokolwiek powiedzieć. Liczyłam, że chociaż praca w jakiś sposób sprawi, że oderwę się na kilka godzin od rzeczywistości, ale Amanda kazała mi przyjść dopiero od przyszłego tygodnia. Obiecała, że nie utnie mi za to pensji, co jest w pewien sposób miłe, ale i przerażające. Nie potrafię na niczym się skupić. Jestem chodzącym chaosem, który niszczy wszystko na swojej drodze i choć, przy Tony'm nie pozwalam sobie na uronienie ani jednej łzy, to właśnie moje bezsenne noce kompletnie mnie wykończyły przez te dwa wyczerpujące dni. Mój brat gdy nie potrafi poradzić sobie z bólem zwyczajnie zasypia, zaś ja wypijam kolejną dawkę najtańszej, sklepowej, sypanej kofeiny bez mleka i wypalam papierosa.

   W moje nozdrza od razu uderza zapach nikotyny, gumy do żucia, kredy i tenisówek. Nienawidzę szkoły. Trwający na korytarzach huk i gwar rozsadza mi czaszkę. Mam wrażenie, że zaraz eksploduję, a głośny dzwonek sprawia, że w kącikach moich oczu pojawiają się łzy. Nie mam nawet czasu na to, by podejść do szafki po książki. Zwyczajnie zaciskam mocniej dłoń na czarnym pasku rozpadającego się przez czas plecaka, a drugą rękę wkładam do kieszeni ogromnej męskiej bluzy z wyprzedaży za grosze w lumpeksie. Nie miałam dzisiaj nawet siły, by dobrze nałożyć na siebie makijaż. Użyłam trochę korektora pod oczy, żeby zakryć wory powstałe z wyczerpania, ale moja skóra wydawała się zbyt sucha, by cokolwiek na niej zdziałać. Włosy także nie są w dobrym stanie. Poplątane kosmyki lekko zakręconej grzywki wpadają mi do oczu. Zwykle rozczesuje je od razu po prysznicu, żeby pozostały idealnie proste, ale wczoraj byłam w stanie tylko włożyć głowę pod strumień zimnej wody i później wytrzeć ją ręcznikiem. W takim stanie zarzuciłam na siebie piżamę i położyłam się tuż koło roztrzęsionego brata.

   Podświadomie zastanawiam się nad tym, jak to wszystko znosi dziś Tony. Z rana sprawiał wrażenie twardego, ale jego odwaga jest równie krucha, jak moja. Wystarczy, że tylko ktoś o niej coś powie, a ja muszę odwrócić głowę w drugą stronę, by kompletnie się nie rozkleić.

   Zatrzymuję się przed klasą, w której mam teraz zajęcia i bez ostrzeżenia otwieram drzwi. Świat wydaje się być dzisiaj po mojej stronie, ponieważ nie widzę nigdzie nauczyciela. Chwilowa ulga szybko odchodzi w niepamięć, gdy zauważam znacznie więcej osób. Nie musze nawet specjalnie główkować, by wiedzieć, że trafiło nam się zastępstwo z inną klasą. Liczyłam na to, że podczas zajęć literatury będę mogła odpłynąć, a tymczasem widzę Allie i Kate w pierwszych ławkach. Ta druga zauważa mnie niemalże od razu, a jej twarz wykrzywia się w nieprzyjemnym grymasie.

Lover, fighter, friend and enemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz