Rozdział 25

203 18 56
                                    

Naprawdę podoba mi się ten rozdział.
Miłego czytania, kochani!

***

   Zakochiwanie się w nim było, jak burza z piorunami. Wiedziałam, że jej siła mnie zniszczy i sprawi, że zwątpię w samą siebie, a jednak wciąż tego chciałam. Naiwnie liczyłam, że przetrwam sztorm, a straty, jakie poniosę nie będą tak wielkie. Myliłam się. Zakochując się w nim, zostało mi odebrane serce. Jednego dnia po prostu wstałam, spojrzałam w lustro i zrozumiałam, że straciłam bezpowrotnie dziewczynę, którą byłam. Ona odeszła. Na jej miejsce pojawiła się za to zraniona kobieta o martwym spojrzeniu.

Przez większość wiosny nie potrafiłam spojrzeć w lustro. Bałam się tego, co w nim zobaczę, a może raczej kogo. Na początku od jego odejścia odliczałam dni. Naiwnie liczyłam, że po czasie zrozumie, co stracił i znów mnie zechce. Ale nie chciał. Co więcej, nie miał zamiaru więcej się ze mną spoufalać. Byłam tylko grą. Marionetką, którą miał pokierować, by dostarczyła rozrywki każdemu.

Nie spodziewał się, jednak, że po czasie zapragnę czegoś więcej. Miałam być zraniona i przez pewien okres czasu byłam. Kiedy, jednak człowiek spędza godziny w samotności płacząc w poduszkę, w jego głowie pojawia się nowa myśl. Zemsta. Jej pragnienie pojawiło się podczas pewnej nocy w barze, kiedy zapijałam smutki. Bo kiedy ja walczyłam o każdy kolejny oddech, on beztrosko żył. W moim życiu zawsze chodziło o przetrwanie, a nagle chciałam czegoś więcej.

Chciałam, żeby cierpiał.

Złość była nieoczekiwana. Cały styczeń spędziłam bowiem na płaczu i próbie przetrwania. Luty był inny. Ten miesiąc był niczym kubeł zimnej wody. To właśnie wtedy zaczęły spadać mi na głowę coraz to nowsze i gorsze problemy. Marzec był zaś cichy. Przemknął nagle i niezauważenie, a cała miłość stopniowo zaczynała mnie opuszczać. Nie czułam nic. Nic prócz gorzkiego rozczarowania i nienawiści do człowieka, który kiedyś był wiecznością. Teraz zaś jedynie niczym.

Kwiecień jest inny. Przemawia przeze mnie coś złego, nieco zepsutego. Bo choć zawsze chciałam stać w cieniu, by niczym się nie wyróżniać, tak teraz chcę błyszczeć. Chcę zemsty i wygranej. Chcę przejść przez szkolny korytarz nie bojąc się o to, co powiedzą ludzie. Chcę władzy, pewności siebie i siły. Chcę być niepowstrzymana. Najbardziej, jednak pragnę, by cierpiał. Bo, gdy już zostanie z niczym to zrozumie znaczenie słowa karma, a ja jestem jego pieprzoną karmą.

- Pozwól mi sobie pomóc.

Z niechęcią spoglądam na blondyna przede mną. Przemawia przez niego wściekłość. To zaskakujące, jak wiele pomiędzy nami zaszło. Najpierw nieznajomi, później przyjaciele... i znów nieznajomi.

Aaron Whitethorn wygląda obłędnie w garniturowych spodniach, białej koszulce oraz brązowej skórzanej kurtce. Może też odrobinę działają na mnie jego okulary oraz roztrzepane blond włosy.

Jest kompletnym przeciwieństwem Ashtona Halla pod każdym względem.

- Umiem sama o siebie zadbać.

- Panna niezależna, co? – kpi ze mnie. Ze złością zaciskam usta w wąską kreskę i posyłam mu karcące spojrzenie.

- Nie masz prawa mnie oceniać.

- Owszem, mam. Jestem twoim przyjacielem i na początku to tolerowałem, ale dłużej już nie potrafię.

- Nie jesteś moim przyjacielem – odpowiadam szybciej niż zdążę to przemyśleć.

Moje słowa ranią mocniej niż niejeden nóż. Szybko zaczynam ich żałować, ale czasu nie da się, przecież cofnąć. Aaron nie daje po sobie poznać, że moje słowa go zraniły. W zasadzie to wydaje się nic kompletnie sobie z nich nie robić.

Lover, fighter, friend and enemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz