Rozdział 8

13 5 0
                                    

Rozdział 8

Lilith

- I kiedy do niej idziesz? - zapytał lekko rozbawiony - Nie źle ci się trafiło

- Jutro po południu. Ale nie śmiej się ze mnie! Jakbym tylko mógł to bym nie szedł.

Kolejne spotkanie w nocy. To były najlepsze momenty w dniach Willa. Wypełniały one pustkę w jego sercu, przynosiły ukojenie, napełniały nadzieją. A może to obecność Bena to wszystko sprawiała?

- No to uważaj na nią. Ona chce jak najszybciej wyjść za mąż, za kogokolwiek. To jakaś wariatka! Słyszałem kiedyś w szkole jak rozmawiała o tym ile chce mieć dzieci i przedstawiała swoim koleżanką cały plan jej ślubu - zapłakał brunet kładąc się na trawie.

- Dzięki za uprzedzenie mnie. Będę uważał na tą " wariatkę ". Mam nadzieję, że nie zostanę jej ofiarą!

Obydwoje zaczęli się śmiać. Kto by pomyślał, że taka błaha sprawa może spowodować taki wybuch śmiechu?

Will położył się na trawie tuż obok przyjaciela. Właściwie to przerażało go to co mu przekazał. Zastanawiał się chwilę czy wszystkie dziewczyny takie są? Ale szybko usunął tą myśl, bo przecież poznał dużo dziewczyn, które były całkiem fajne.

*

- Witam Harrisów! - rozległ się radosny okrzyk z korytarza pana Smitha - sołtysa wioski – Zapraszam! Proszę wejdźcie. Lilith jest w pokoju po lewej.

- Dzień dobry, miło mi pana poznać - odpowiedział ojciec ściskając rękę mężczyzny.

William został pchnięty do dużej sypialni, która dość mocno biła różem. Przystrojona białymi zasłonami. Z milionem drobiazgów rozproszonym po całym pokoju. Największą część pokoju zajmowało wielkie łóżko. Całkiem jak u Bena. Tylko mniej przytulnie.

Przy stoliku pod oknem siedziała niska blondynka o szmaragdowych oczach i dziecięcej urodzie. Oczywiście, była to Lilith.

- Witaj Williamie. Usiądź proszę - przywitała się wskazując mu miejsce na przeciw niej.

Ten zastanowił się chwilę, po czym usiadł na krześle nie opierając się.

- Hej Lilith, miło poznać.

- Mi również jest miło.

Podobało mu się, że nie chciała mówić do niego "Will". Wydawało mu się, że Ben lekko przesadzał co do niej. Wydawała się całkiem fajną osobą.

Zaczęli rozmowę. Głównie o polityce co nie zbyt odpowiadało blondynowi. Trafiały się jednak tematy, przy których i on mógł się na spokojnie rozgadać.

Chłopak rozejrzał się trochę uważniej po pokoju. Na ścianach było parę plakatów a w rogu stało nie dużej wielkości pianino.

- Masz piękny kolor oczu William - wypaliła nagle posyłając mu delikatny uśmiech.

- Dziękuję? Twoje również są niczego sobie - odpowiedział przywrócony do rzeczywistości.

Dziewczyna odwróciła na chwilę wzrok i zachichotała.

- Aż się zarumieniłam. Ben byłby zazdrosny! - powiedziała, prawdopodobnie półżartem.

Zazdrosny Ben? O co jej chodzi? Will zaczął zastanawiać się co się dzieje.

- Wybacz, nie jestem zainteresowany.

- Podoba ci się?

- Kto?

Ptaki NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz