Rozdział 12

17 5 0
                                    

Rozdział 12

Podoficer

Will długo spacerował zanim postanowił wrócić. Nie chciał wracać. Wdychał wilgotne powietrze próbując się zrelaksować.

W domu było ciemno. W końcu było późno. Po drodze było tylko kilka lamp, które dawały nikłe światło.

W jego pokoju już nikogo nie było. Mógł w spokoju się położyć. Jednak najpierw musiał zabezpieczyć listy.

Zgiął je w pół i wsadził do środka swojej książki. Następnie ukrył ją w bezpiecznym miejscu.

*

Nastał poranek. Blondyna obudziły głosy dochodzące z dołu.

- Dzięki, że przyjechałeś.

- Nie ma sprawy Greg. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Drugi głos był nieznajomy. Zaciekawił się więc co się dzieje. Musiał to sprawdzić.

Zszedł na dół. Zobaczył tatę a tuż obok niego stał nieco wyższy mężczyzna z krótkim zarostem. Był z wojska.

- Więc ty jesteś William! - powiedział uśmiechając się w jego stronę.

- Kto to?

Nie dał się zwieść. Tata nigdy nie zapraszał znajomych od tak.

- Mój stary znajomy. Nazywa się Tom...

- A konkretnie Tom Davies, podoficer w wojsku, w którym pracuje twój tata - przerwał potrząsając ochoczo rękę blondyna.

Ten zapał nie spodobał się mu. Wiedział, że nie zjawił się tu bez powodu. Spojrzał tylko na niego z ukosa i wyrwał dłoń z uścisku.

- Tom przyjechał tu na jakiś czas. Będziemy razem ćwiczyć i może czegoś cię nauczy - wyjaśnił ojciec, próbując zachować miłą atmosferę.

Po chwili namysłu wrócił do siebie. W jego głowie chodziła myśl, że w końcu spotka się ze swoim przyjacielem. Na tym postanowił się skupić

*

William kolejny raz szwendał się po parku, gdy nagle od tyłu zaszła go Riley.

- Cześć William. Jak tam masz już jakiś utwór?

Zadowolony spojrzał na nią.

- A i owszem! Będzie to stara kołysanka, którą śpiewała mi mama - pochwalił się jej.

Dziewczyna spojrzała na niego niezadowolona z założonymi rękami.

- Kołysanka? Serio? Kreatywnością to ty się nie popisałeś. Ale powodzenia, jeśli to coś da - powiedziała kręcąc głową.

Ten poprawił sobie włosy ręką i pomyślał. Może ona miała rację?

Tak czy siak. Blondyn odwrócił się w drugą stronę i poszedł.

- William!

Chłopak skierował na nią wzrok czekając na to co powie.

- Jeśli jednak się rozmyślisz i będziesz chciał zagrać mu coś lepszego. To graj prosto z serca. No.. wsumie to kołysankę też graj z serca. Poprostu nic na siłę tak?

Tylko kiwnął głową, lecz to jej starczyło.

- Gramy jutro?

- Jasne.

Uśmiechnęli się do siebie i chwilę później oddalił się w stronę domków.

*

Tym razem to on chciał przyjść po Bena. Przed wyjściem upewnił się, że gitara jest odpowiednio nastrojona.

Ptaki NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz