Rozdział 14
Ciężar odjęty
- Muszę wracać.
- Nie boisz się?
- Nie.
- Uważaj na siebie.
Ben przytulił mocno Williama na pożegnanie. Blondyn wiedział, że będzie miał ogromne problemy, lecz nie przejmował się tym.
*
Do domu wszedł spokojnie. Na kanapie siedział rozzłoszczony ojciec. Tom pił kawę w kuchni.
- Widzę, że naprawdę chcesz wpakować się w kłopoty - powiedział wstając z miejsca.
- Nie chcę. Chciałbym po prostu być przy tych, na których mi zależy. Pewna dziewczyna powiedziała, że " Nie rozwiniesz się dalej jeśli nie skończysz z osobami, które cię rozumieją ".
- Ciężko mi uwierzyć, że na kimkolwiek ci zależy, skoro nawet nie masz szacunku do własnego ojca!
Chwilę później spotkali się twarzą w twarz. Obydwoje byli gotowi zakończyć tą konwersacje.
- Panowie, może trochę... - Tom już chciał łagodzić sytuację gdy nagle przerwał mu Will:
- No to powiem ci coś. Ben jest moim chłopakiem i to on ma ten wielki zaszczyt - rzucił krótko a następnie wszedł na górę.
Mężczyzna stał nieruchomo. Wpatrywał się w drzwi wyjściowe co jakiś czas przekierowując wzrok na swojego znajomego.
- Ty to słyszałeś?
Tom, również oszołomiony ledwo widocznie skinął głową.
- Zamierzasz kontynuować ten spór?
- Nie wiem Tom.. - westchnął mężczyzna - już sam nie mam pojęcia co zrobić.
Ten spojrzał się na niego uśmiechnięty. Przyszedł mu pewien pomysł do głowy.
- Spokojnie Greg. Przecież właśnie dlatego po mnie zadzwoniłeś.
*
Blondyn stał przy drewnianej ławce, najwidoczniej na kogoś czekał.- Nie przyszedłeś - powiedziała zawiedziona Riley stojąca tuż za nim.
- Wybacz, sprawy prywatne wzięły górę.
- Jeśli tą sprawą prywatną jest rozwalanie gitary I kłócenie się z ojcem to rozumiem ale ja wiem, że ta sprawa prywatna nazywa się Ben Brown - przewróciła oczami ale nie dała rady powstrzymać parsknięcia.
Will również się zaśmiał. Siedli na przeciw siebie i zajęli się grą. Skończyło się na pięciu rundach. Trzy do dwóch dla Riley.
Tym razem grał już o wiele lepiej. Szybko wykładał i zamieniał karty. Dziewczyna patrzała na niego z uznaniem.
- A co z gitarą? - zapytała podczas chowania kart.
- Nie wiem - odparł chłopak - Może kiedyś zainwestuje w nową - skończył, przenosząc całą swoją uwagę na zbieraniu rzetonów.
Ta odpowiedziała jakimś mamrotaniem i zarzuciła torbę na ramię.
- Aha. Tak w ogóle, jeśli będziesz chciał zagrać a mnie nie będzie. Pukaj pod dom numer 27.
Odpowiedział tylko uśmiechem i skinieniem głowy. Pomyślał, że na pewno skorzysta z tej propozycji w wolnym czasie.
Zyskał nową przyjaciółkę.
*
Siedział przy biurku oglądając widok za oknem. Czuł ulgę. Już nie musiał niczego ukrywać.
Słońce zachodziło powolnie. William stał w tym samym miejscu, w którym wczoraj uderzał gitarą o ścianę. Przejeżdżał ręką po śladach, które zostawiła. W nie których miejscach były to tylko małe rysy a w nie których wgłębienia. Pomyślał sobie, że były jak blizny - już nie bolą ale sam ślad został.
Nikt do niego nie przychodził. Żaden z mężczyzn nie odezwał się do niego już więcej słowem.
Czekał na nadchodzącą noc. Na kolejne spotkanie z Benem. Wiedział, że już nie musieli tego robić ale został ten sentyment. Wspomnienia, do których lubili wracać robiąc to co zwykle.
Czwarta. Piąta. Szósta. Siódma.
Ósma.
Dwukrotny dźwięk trzaśnięcia drzwiami oznaczający drogę wolną.
*
- Hej Will. I jak tam..?- I dobrze - odrzekł podchodząc do czarnowłosego - trochę mi się dostało ale ostatecznie to ojciec wyszedł na tym gorzej.
Usiedli obok siebie. Orzeźwiająca nocna bryza koiła ich oboje.
- Kocham spędzać z tobą każdą noc - wtulił się w niego - ładnie pachniesz.
- Tak a później przychodzisz do mnie z samego rana i wyglądasz jak trup – odpowiedział pieszczotliwie z nutą ironii Ben.
Zaśmiał się. Blondyn tak sobie czasem myślał, że mają dość ciekawą historię. W końcu, ile osób spędza większość czasu ze swoją miłością w nocy?
Dzisiejsza noc była jedną z niezwyklejszych. Można było podziwiać dziesiątki spadających gwiazd na niebie. To był widok, który każdego zachwyca. Nie inaczej było z nimi. Widok ten zabrał im dech z piersi.
Ben oparł się o Willa patrząc w górę. Blondyn zaś położył tylko swoją głowę na głowie czarnowłosego i wsłuchiwał się w dźwięki jakimi czarowała ich natura.
- Pomyśl życzenie.
- Co? - podniósł głowę by spojrzeć się na partnera.
- Pomyśl życzenie - powtórzył brunet - jak się widzi spadającą gwiazdę to trzeba pomyśleć o swoim życzeniu!
- Ano. A ty jakie miałeś życzenie?
Ten tylko uśmiechnął się i pokręcił głową. No fakt, życzeń na głos się nie mówi.
Zastanowił się chwilę. Jednak po krótkim czasie był gotów:
Chciałbym, żebyśmy mieli w końcu spokój.
Nagle na tle pola przeleciały dwa nietoperze.
- Hmmm... Nietoperze są jak nocne ptaki. Latają w nocy zamiast w dzień - zauważył czarnowłosy.
- Ptaki nocy... - powiedział bardziej do siebie, niż do niego - Całkiem jak my.
Ten się zaśmiał i pokiwał głową.
- Ptaki nocy - powtórzył po nim.
*
Długo im zajęło zebranie się. Oboje niechętnie wstali i otrzepali się ze słomy.
William zerwał mały kwiatek i włożył Benowi we włosy.
- Kocham polne kwiaty - podziękował uśmiechem.
- A ja ciebie kocham. A tak po za tym to zapamiętam.
-Myślisz, że jest już bardzo późno?
Blondyn spojrzał się mu w oczy. Uśmiechnął się po czym odrzekł:
- A kogo to obchodzi?
Powiedziawszy to pocałował czarnowłosego.
---
812 słów 🫣
CZYTASZ
Ptaki Nocy
Teen FictionŻycie jest ciężkie, ale co jeśli dodatkowo dołoży ci przeprowadzkę na wieś i chłopaka, który staje się dla ciebie całym światem? Taki właśnie problem miał William. Co by było gdyby jego ojciec się dowiedział!? . . . 19 150 słów☺️