Epilog

35 5 5
                                    

Epilog

Koniec

Dwóch chłopców siedziało na trawie obok siebie. Byli szczęśliwi, bo byli razem.

- Naprawdę musze czekać jeszcze pół roku, żeby ci się oświadczyć? - jęknął jeden z nich. Wyższy, blondyn.

- Naprawdę. To, że jest już lipiec i ty masz osiemnaście lat to nie znaczy, że ja mam. A ja chcę ci odpowiedzieć jak ja też będę pełnoletni - odpowiedział stanowczo drugi. Znacznie niższy, czarnowłosy.

Nagle blondyn popchnął czarnowłosego na trawę i go pocałował.

- Wyjdź za mnie.

- Nie ma mowy, abym ci teraz odpowiedział.

Usłyszawszy to blondyn znów go pocałował.

- Przecież wiem, że chcesz. Ja potrzebuję to tylko usłyszeć od ciebie - uśmiechnął się szeroko.

- No dobra, dobra! Zgadzam się. Chce za ciebie wyjść. Głupku.

Blondyn położył się obok czarnowłosego cały czas szeroko się uśmiechając.

Patrzeli się na siebie nawzajem śmiejąc się.

- To dobrze. Bo inaczej znów musiałbym cię pocałować.

- Wiesz, ja ci nie zabraniam. Właściwie to nie miałbym nic przeciwko.

Will westchnął. Spojrzał w niebo, a następnie jeszcze raz na Bena. Podziwiał jego piękno

- "Świat stworzył nas do tego byśmy razem przeżyli życie". Kocham cię Ben. Nikogo innego bym sobie nie wyobrażał na twoim miejscu. Jesteś całym moim światem, pierwszą gwiazdą pojawiającą się na niebie.

- Ja ciebie również kocham Will. I tak, wyjde za ciebie - zaśmiał się brunet po czym go pocałował.

Będą żyli długo i szczęśliwie. Razem. "

- Will kończysz już? Za chwilę przyjedzie twój ojciec!

Blondyn skończył zapisywać ostatnie słowa do książki. Wstał i podszedł do Bena.

- Już skończyłem - uśmiechnął się i przytulił go od tyłu - Jesteś pewny, że chcesz go wpuszczać do środka?

- Był na naszym ślubie - zaśmiał się - To byłoby trochę nie grzeczne jakbyście przeszli się tylko po okolicy i tyle.

Ten nie pewnie pokiwał głową. Sam się bał jak to będzie wyglądać. W końcu pierwszy raz się tak mieli spotkać.

Mieszkali w nie wielkim mieszkanku na obrzeżach miasta. Stwierdzili, że nie chcą męczyć się w centrum.

Nagle do drzwi ktoś zapukał. Chłopak szybko podbiegł i je otworzył. Po drugiej stronie stał mężczyzna, lekko zestresowany.

- Hej tato - przywitał się zapraszając go do środka.

- Cześć Will. Jak tam Ben? Mój syn jest grzeczny? Nie sprawia problemów? - zażartował i przeszedł przez próg - minęły niby tylko dwa tygodnie ale jednak aż dwa tygodnie!

Siedli i od razu się rozgadali. Chłopak nie spodziewał się, że spotkanie z jego ojcem przyniesie im tyle radości.

Nawet nie wiedział, że jego ojciec umie żartować! Jednak teraz, w tym oto momencie siedział i rzucał takimi dowcipami, że nie mogli się przestać śmiać.

- Wyjdziemy tato? - blondyn zapytał się w końcu - Przejdziemy się trochę we dwoje.

Mężczyzna spojrzał się na bruneta.

- Idźcie, ja zaczekam na was tutaj - dodał mu otuchy uśmiechem.

Kiwnął do nie go głową. Następnie popatrzył się na syna i już po chwili byli prz drzwiach wyjściowych.

Spacerowali wzdłuż parczku. Długo było cicho do póki tata nie zaczął rozmowy. Miał wrażenie, że jego syn specjalnie siedzi cicho by ten pierwszy się odezwał.

- Więc.. Jak idzie pisanie książki?

- Bardzo dobrze, właściwie to już skończyłem. Teraz zostało napisać do jakiegoś wydawnictwa.

Uśmiechnęli się do siebie. Blondyn wsadził ręcę do kieszeni kurtki.

- Zimno co? - zaśmiał się mężczyzna - Tak w ogóle, to z twoją mamą też żeniliśmy się w zimę.

- Serio? - powiedział lekko zaskoczony.

- Czternastego grudnia, tydzień przed wami. Niezła śnieżyca nam się w tedy trafiła! - uszczegółowił.

Chłopak kiwnął mu głową. Zauważył, że im więcej czasu spędzają razem, tym bardziej zaczynają się do siebie otwierać.

Spodobała mu się ta myśl. Właściwie to całkiem lubił z nim rozmawiać.

- Pamiętam jaki byłem przestraszony jak cię zapraszałem.

- Hah, pamiętam. Chociaż bardziej byłem zdziwiony tego, żeście sprosili wszystkich do siebie! Przecież ledwo się zmieściliśmy.

- Może powinieneś wpadać częściej, żebyśmy tak właśnie mogli wspominać razem?

Zaśmiali się. Will po raz pierwszy był szczerze zadowolony z tego, że rozmawia z ojcem. Po raz pierwszy też widział, jak mężczyzna ma na twarzy uśmiech dłużej niż pięć minut.

Udało się. W końcu wszyscy są szczęśliwi. Pomyślał, uśmiechając się do siebie.

*

Mężczyzna pożegnawszy się zadowolony wsiadł do auta.

- Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie chłopcy.

- To my dziękujemy! - odpowiedział wesoło czarnowłosy.

Chłopcy machali mu do póki nie zakręcił w uliczkę obok.

- Szkoda, że musiał już jechać - powiedział smutno. Już tęsknił.

- Widzisz, mówiłem Ci, że będzie dobrze - wymądrzył się Ben - A ty się bałeś zapraszać go do środka na herbatę. Hej chyba nie będziesz płakać?

Ten tylko spojrzał się na niego i złożył mu pocałunek na ustach. Nie płakał bo wiem z tęsknoty. Tylko ze szczęścia, że tyle dobrych rzeczy się wydażyło i, że wszystko się poukładało.

- Kocham cię mądralo - powiedział poprawiając mu włosy.

- Ja ciebie też kocham głupku - zaśmiał się w odpowiedzi.

Koniec!!
---
752 słów🗣🏳️‍🌈

Ptaki NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz