Rozdział 10

13 4 0
                                    

Rozdział 10

Cenna rada

Weekend minął. Ben wciąż siedział chory w domu. Kolejne nudne dni ciągnęły się przez życie Willa.

Siedział na świeżym powietrzu i kręcił się pomiędzy drzewami rozmyślając o różnych rzeczach.

- Hej!

Nieznajomy głos wybrzmiał za chłopakiem. Odwrócił się. Jego oczom ukazała się dziewczyna podobnego wzrostu do niego. Jej kruczoczarne włosy wyróżniały się na tle przyrody.

- Widzę, że nie jesteś zbyt rozmowny. Jestem Riley. A ty jesteś Will jak mniemam? - przedstawiła się szybko uśmiechnięta.

- Jestem William. Skąd znasz moje imię?

Ona mu się nie spodobała. Patrzał na nią podejrzliwie oczekując odpowiedzi.

- Nie tylko z tobą koresponduje Ben, William - poprawiła się - Rozumiem, że tylko przyjaciołom pozwalasz na skracanie twojego imienia?

- Nie.

- No to musisz z nim poważnie pogadać. On cały czas je skraca.

- On może.

- Aha - odpowiedziała zdziwiona.

Zalęgła głucha cisza. Obydwoje stali nieruchomo czekając co się zaraz stanie. William wsłuchiwał się w śpiew ptaków.

- No to może się przejdziemy? - wypaliła w końcu.

- Nie dzięki. Przyszedłem tu myśleć, nie chodzić.

- Więc nad czym tak myślisz? Może mogę jakoś pomóc?

- Muszę wybrać jakiś utwór do zagrania na gitarze. Nie interesuj się.

Dziewczyna znów umilkła. Tym razem zdawała się zastanawiać nad czymś.

- Zagraj "Always On My Mind". Elvisa, na pewno znasz. Na dziewczyny nic tak nie działa jak Elvis. No.. przynajmniej tak mawia mój tato. Bo mnie to tam nie interesuje.

- Nie. To jest zbyt romantyczne! Po za tym to nawet nie jest dla żadnej dziewczyny - jęknął zawiedziony.

- Aha. No to napisz własny kawałek!

Will pomyślał. Własny kawałek. Nie brzmi źle prawda?

Problem w tym, że miał mało czasu. Ben jest silny i na pewno w krótce wyzdrowieje. 

Ocknął się ze swoich myśli. Stwierdził, że i tak nic nie wymyśli więc szkoda na to czasu. Zdecydował, że wymyśli coś kiedy indziej.

- Poradzę sobie sam.

- No cóż..  Próbowałam. To, może porobimy coś razem? Wygląda na to, że obydwoje jesteśmy sami.

Hmm.. Porobić coś razem? No dobrze...

Niechętnie lecz pokiwał głową.

Dziewczyna zadowolona zaprowadziła go w głąb lasu. Znajdowała się tam mała przestrzeń wypoczynkowa, stworzona przez samych mieszkańców.

Usiedli przy stoliku a Riley wyciągnęła z torby talię kart.

- Co to za gra? - ciekawość wzięła go górą.

- Mój tata ją wymyślił jak był w naszym wieku. Spójrz, już Ci tłumaczę.

Podzieliła część kart między nimi a resztę na dwa oddzielnie stosy i odłożyła je na bok .

- To są twoje karty ataku. Każda ma inną wartość. Z boku są karty z "pomocnikami" nie biją ale możesz ich zamienić z atakiem gdy zajdzie taka potrzeba. Resztę wytłumaczę podczas gry. Zacznij od wystawienia pomocnika.

Jak poradziła tak zrobił. "Pomocnikami" były karty z wiewiórkami. Nie było w nich nic specjalnego.

- Teraz spójrz na karty, które trzymasz w ręce. Liczby przy czerwonych kropkach oznaczają ile wystawionych zwierząt musisz poświęcić. Rozumiesz?

Karta z wilkiem miała liczbę jeden w tym miejscu. Znaczyło to, że mógł zamienić ją z jedną wiewiórką.

- I to wszystko?

- Chyba tak. O no i na dole masz ile bije zwierze z karty. Pomiędzy nami są rzetony. Tyle ile biłeś tyle ich zabierasz. Wygrywa ten, kto zdobędzie je wszystkie - skończyła z uśmieszkiem na twarzy.

- No to zagrajmy! - odpowiedział rozochocony.

Pierwsza gra nie przebiegła po jego myśli jednak niezniechęciło go to. Wręcz przeciwnie. To wszystko go niezwykle zaintrygowało. Można było bo wiem stworzyć parę strategi na wygraną.

*
W upływie czasu zaczęło mu iść coraz lepiej. Sprawniej i umiejętniej rozmieszczał karty aż w końcu udało mu się wygrać

- Brawo, szybko się uczysz! W końcu będę miała z kim grać - odetchneła dziewczyna z zadowolenia.

Blondyn w odpowiedzi pokiwał głową czekając na następną rozgrywkę.

- Tato poprzez tą grę przekazał mi cenną radę - żeby zrobić krok na przód trzeba najpierw poświęcić najmniej potrzebne karty. Tak samo jest w życiu - Nie rozwiniesz się dalej jeśli nie skończysz z osobami, które cię rozumieją.

- To naprawdę dobra rada Riley. Dziękuję, że się nią ze mną podzieliłaś.

Ta odpowiedziała mu uśmiechem i schowała talię z powrotem do torby.

Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak późno już się zrobiło. Niebo zaczęło nabierać różowo - pomarańczowych odcieni. I na to, że w ławkach jak i w stoliku było pełno drzazg.

Pomyślał sobie w tedy, że Riley musi być dobrą przyjaciółką. Spodobała mu się jej charyzma i samo to, że jeszcze od niego nie uciekła.

- No, ja już będę się zbierać. Miło było poznać! - powiedziała w pewnym momencie odchodząc w stronę wioski.

- Również było miło!

I znów został sam ze swoimi myślami. Postanowił wrócić więc do domu. Nie będę się sam włóczyć.

*
Otworzył swoją książkę. Większość historii opowiadanej przez niego była jego własnymi przeżyciami. Wpadł więc na pomysł, że będzie to opowieść o jego życiu, tylko pozmienia bohaterów.

Uśmiechnął się sam do siebie i zaczął zapisywać to, co się ostatnio działo.

---
771 słów😾

Ptaki NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz