Miłosierdzie Królowej

33 4 2
                                    

Książę Smoków: Refleksje

"Miłosierdzie Królowej"

Napisany przez Devon Giehl

Ilustracje: Caleb Thomas i Emily Marzonie

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lux Aurea lśniła oślepiającym złotem.

Kim'dael przemierzała tętniące życiem obrzeża miasta w promieniach południowego słońca. Widok elfki Księżycowego Cienia w stolicy Ognia Słońca nie był tak niezwykły, by jej obecność wzbudziła natychmiastowy niepokój, ale nie przeszła niezauważona. Odwrócone głowy i szepty śledziły jej kroki.

Jednak Kim'dael chciała zwrócić na siebie ich uwagę. Dlaczego miałaby zamienić całun nocy na okrutne światło dnia?

W końcu mogła zakraść się do miasta, gdyby tylko chciała. Nawet Lux Aurea miała swoje cienie, bez względu na to, jak bardzo jej mieszkańcy udawali, że ich nie ma. Elfy Ognia Słońca żyły jak zwierciadła swojej królowej, śmiało oblekając się w złoto, jakby mogły przyćmić samo słońce. Chełpili się swoją siłą, a ich ostrza nie były ukryte na biodrach. Byli to ludzie, którzy odrzucali sekrety, którzy nie kłamali.

Głupcy. Równie dobrze mogliby trzymać w dłoniach własne serca, bijące i zakrwawione. Kim'dael wiedziała, że jeśli pokaże im swoje serce - lub coś, co przekonująco je przypomina - elfy Ognia Słońca zrobią dokładnie to, czego od nich oczekuje.

I tak, gdy dzieci wytykały ją palcami, gdy matki przyciskały młode do swoich spódnic, gdy strażnicy szeptali do siebie i zaczynali podążać za nią, Kim'dael udawała, że ich spojrzenia płoną. Udawała, że się wstydzi. Naciągnęła kaptur na głowę, by ukryć twarz i uśmiech na ustach.

Gdy dotarła na zalany słońcem plac, strażnicy w końcu ją otoczyli. Wszyscy byli odziani w złote łuski z pięknymi koronami na rogach. Kim'dael wbiła wzrok w najbardziej przystrojonego z nich, tego z najbardziej aroganckim wyrazem twarzy. Otworzył usta, by się odezwać, ale zanim zdążył powiedzieć choć słowo, Kim'dael rzuciła się na ziemię, szorując bladymi kolanami po białym kamieniu.

"Proszę - powiedziała łamiącym się głosem. "Proszę, przychodzę bez złośliwości! Bez broni! Jestem zdana na łaskę słońca!

Strażnik wzdrygnął się, jego oczy rozszerzyły się.

"Błagam cię - zawołała Kim'dael. "Zabierz mnie do królowej Aditi!

Nazywali ją królową Aditi Miłosierną.

Królowa Aditi Życzliwa.

Wcielone Światło Słońca.

Kim'dael uważał to wszystko za nieznośną przesadę. Elfy Ognia Słońca pozłacały wszystko, czego tylko mogły dotknąć, oczywiście zrobiłyby to samo ze swoją ukochaną przywódczynią.

Złoto lśniło na każdej widocznej powierzchni, gdy Kim'dael wkroczyła do pałacu. Jednak w jakiś sposób wszystko to obróciło się w proch pod blaskiem królowej na jej tronie.

Aditi patrzyła na nią oczami jak roztopiony metal, wściekłymi i palącymi. Jej włosy opadały na ramiona, miały kolor splecionego ognia. Miała na sobie zbroję bardziej pasującą do wojownika niż monarchy, a Kim'dael mogła stwierdzić, że nie była ona tylko na pokaz: nosiła subtelne zadrapania i rysy wielu bitew. Zastanawiała się, jak by to było z nią walczyć. Pokonać ją.

Strażnicy poprowadzili Kim'dael do tronu. Nie musieli zmuszać jej do uklęknięcia.

"A więc - odezwała się w końcu królowa. "Czy jesteś tym, za kogo podają cię moi strażnicy?

SMOCZY KSIĄŻE - OPOWIADANIA REFLEKSJEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz