Crackledrake

61 6 1
                                    

Smoczy Książę: Refleksje

 Link do oryginału

https://thedragonprince.com/crackledrake/

Napisane przez Kris JamesIlustrowane przez Caleb Thomas

Zachęcam żeby zajrzeć do oryginału ze względu na ilustracje :) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

"Pewnego razu o wschodzie słońca" - zaczęła Janai - "dzielny podróżnik wrócił do domu Lux Aurea z wozem pełnym owoców, orzechów i brandy."

Nalała złoty płyn do szerokiej, płytkiej miski, która spoczywała w trawie między nią a Amayą. "Ale na północ od miasta jej wóz został najechany przez stado emberdrakes."

Palcami przeliterowała słowo -emberdrakes - z dodatkową starannością, tak by każda litera była tym, co przećwiczyła. Gdy brązowe oczy Amayi wyostrzyły się i skinęła głową ze zrozumieniem, Janai poczuła, jak jej pewność siebie opada, ale jej serce zaiskrzyło.

Dotarli do jednego z ulubionych miejsc Janay: do punktu widokowego, który wychodził na północ, gdzie w oddali widać było ośnieżone góry graniczące z Mroźnym Morzem. Powietrze, chłodne i delikatne dla jej skóry, w niczym nie przypominało pyłu z ruin, w których jej lud zbudował swój tymczasowy dom, a było na tyle daleko, że nie widziała straszliwej mgły, która wciąż spowijała miasto Lux Aurea.

To wszystko - to było inne życie.

Tutaj była tylko Janai.

Janai i Amaya.

Generał przechyliła głowę, czekając na dalszą część opowieści.

Oczyszczając gardło, Janai rozrzuciła do błyszczącej brandy pulchne świtezianki i brązowe czapeczki. "Ogniste draki zdeptały wszystko i podpaliły wóz podróżny i jego towary swoimi ognistymi łapami! Brandy rozprzestrzeniła ogień i wszystko wydawało się stracone."

Dotknęła tlącym się opuszkiem palca do brandy. Zapaliła się z cichym świstem, głębokie niebieskie płomienie zamigotały jasno i wypełniły miskę. Kindlecorny zaczęły świecić złotym blaskiem, a różowe świtezianki obrały się jak sześciopłatkowe kwiaty.

Ogień odbił się w oczach Amayi, a ona sama uśmiechnęła się z podziwem. Janai obserwowała jej dłonie i rozpoznała jeden z pierwszych znaków, których nauczył ją Kazi: znak oznaczający "piękny".

Przełknęła i dokończyła: "Ale podróżniczka nie rozpaczała. Użyła swoich szybkich rąk, aby uratować każdy kąsek z ognia i przyniosła go do domu, aby nakarmić swoją rodzinę. Tak więc teraz zimową tradycją w Lux Aurea jest wspominanie jej odwagi i dzielenie się uroczystym posiłkiem."

Brwi Amayi uniosły się, a Janai zatrzymała się, by uważnie obejrzeć swoje dłonie.

"Jemy to?" Amaya podpisała.

Janai zademonstrowała: szybko wyciągnęła z płonącej brandy żarzący się kindżał, strzepnęła płomienie i włożyła do ust. Smakował minionymi zimami i słodką nadzieją na przyszłość. "Twoja kolej, generale".

Amaya uśmiechnęła się. Janai wiedziała, że uwielbia wyzwania. Generał ściągnęła rękawice, popękały jej knykcie i również sięgnęła do płonącej brandy. Dmuchnęła mocno na płonący owoc świtezianki, aby ugasić płomienie, zanim wgryzła się w jego rozgrzany, delikatny miąższ.

"Dobra robota", powiedziała Janai i podpisała się pod słowami.

"To zabawa," podpisała Amaya, szczerząc się.

"To jest zabawa! Krakersy są dla rodziny, i przyjaciół, i... ludzi, z którymi jesteś blisko."

Amaya napotkała jej oczy, a jej grymas rozszerzył się figlarnie. "Jesteś blisko swoich więźniów, królowo Janai?"

Janai jęknęła. "Amaya! Ile razy muszę przepraszać?"

"Jeszcze kilka razy," podpisała Amaya, całkowicie zbyt zadowolona z siebie.

"Dobrze, dobrze. Pozwól mi spróbować jeszcze raz," podpisała Janai. Wyrwała owoc z ogniska i zjadła go, podczas gdy przypomniała sobie, jak bardzo dokładnie podpisać to, co chciała powiedzieć. "Pękający drak jest dla rodziny, przyjaciół i byłych więźniów, którzy stali się przyjaciółmi."

Potknęła się przy podpisywaniu, ale Amaya była cierpliwa. Zawsze była wobec niej cierpliwa. Amaya myślała przez długą chwilę, niebieskie płomienie tańczyły w jej oczach, a potem podpisała: "Przyjaciółki?".

Janai poczuła w policzkach żar, który nie pochodził od palącej brandy. "Tak", powiedziała. "Przyjaciele." Zawzięła się i rozproszyła, podwijając swoje warkocze w węzeł, by uchronić je przed płomieniami.

Amaya również musiała być rozproszona. Nie spuszczała wzroku z Janai, gdy sięgała po brandy - i syczała z bólu, gdy jej palce o ułamek sekundy za długo zwisały.

Janai zadygotała na widok spalonej skóry Amayi. Ledwo myśląc, podniosła z pasa smukłą fiolkę i sięgnęła po nią. Amaya zerknęła na nią, po czym oparła zranioną rękę na dłoni Janai. Janai wylała trochę maści Sun's Tears na opuszki palców, delikatnie łagodząc nią lekkie oparzenia generałowej. "Tak mi przykro."

Amaya wymruczała, "Przepraszam?".

"To łatwiejsze dla elfów Sunfire," powiedziała Janai, na tyle wolno, że Amaya mogła czytać z jej ust, gdyż jej ręce były zajęte. "Być może Crackledrake nie był moim najlepszym pomysłem."

Marszcząc się, Amaya potrząsnęła uparcie głową. Poczekała, aż Janai skończy wcierać maść w jej palce. "Jest fajnie," podpisała, dotykając nosa dwoma palcami, a następnie stukając nimi w drugą rękę. Potem użyła drugiej ręki, by stukać pytająco o fiolkę.

Janai ponownie ujął jej dłoń. Amaya wyglądała na zaskoczoną, ale zmiękła, gdy Janai przesunęła kciukiem po bliznach na dłoni Amayi.

Blizny, które Janai sama wypaliła w dniu śmierci siostry.

"Noszę teraz przy sobie leczniczy balsam", powiedziała, "ponieważ nigdy więcej nie chcę cię skrzywdzić".

Dłoń Amayi zacisnęła się wokół dłoni Janai. Ich oczy się spotkały. O ile nie była to sztuczka światła, policzki generał zaczerwieniły się, ale ukryła to sprytnym uśmiechem i przesunęła dłoń Janai nad płomienie, gestykulując.

"Ja?"

Amaya skinęła głową.

Janai obowiązkowo rozpaliła jej palce ciepłym bytem i podniosła dla niej owoc. Amaya zjadła go prosto z palców, po czym puściła i coś podpisała. Janai ledwo mogła to odczytać, z tym jak kręciło jej się w głowie i trzepotało serce.

"Co powiedziałaś? Jestem twoim... czym?"

Amaya wymówiła dla niej palcami "bohater".

Janai zamrugała, a potem zmrużyła oczy oskarżycielsko. "Bohaterem? Nie tak się wcześniej podpisałaś! Chyba nazwałaś mnie swoją... łyżką?"

Amaya parsknęła. "Złapałeś mnie," podpisała się. "Robisz się w tym dobra."

Nieopaloną ręką machnęła kindersztubą z ognia.

Janai nie mogła oderwać od niej oczu. "Ty też."

SMOCZY KSIĄŻE - OPOWIADANIA REFLEKSJEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz