Książę Smoków: Refleksje
"After Darkness"
Napisał Eugene Ramos
Ilustrował Caleb Thomas
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Osato!" krzyknął. "Tam - otwarcie! Uciekamy i wygrywamy!"
Karim wskazał na prowizoryczny labirynt pola bitwy, trzymając w drugiej ręce jaskrawoczerwony sztandar.
Osato zablokował miecz wroga swoją ciężką drewnianą tarczą i spojrzał tam, gdzie wskazał jego kolega z drużyny. "To za daleko!" zawołał Osato. "Złapią nas.
Karimowi waliło serce. Osato był wyższy od niego, tak silny jak elfy dwa razy starsze od niego i tak samo uparty. Czyniło go to najlepszym strażnikiem w każdej grze w Bannerman's Run, ale sama siła i upór nie zapewniłyby im zwycięstwa. Młody książę i jego sztandar musieli przekroczyć linię na końcu pola bitwy.
Karim widział tę linię, niechronioną i czekającą na niego. Musieli tylko do niej dotrzeć.
Natarcie graczy ze złotym sztandarem ruszyło na nich zza krzaków labiryntu. Osato rzucił się na nich z tarczą, by zablokować im drogę, ale nie zdołał powstrzymać wszystkich. Pozbawiony broni i bezbronny Karim robił uniki i zwroty, gdy wrogowie otaczali ich, a złote peleryny lśniły w słońcu. Ich oczy chciwie spoglądały na czerwoną nagrodę w rękach Karima.
Nie pozwolił im jej zdobyć.
Czerwony bannerman pobiegł. Jego stopy kopały za nim piasek.
"Karim!" krzyknął Osato. "Karim, jeszcze nie!"
Karim biegł dalej. Za boiskiem w oddali wznosiła się Lux Aurea, a jej Wieża Kuźni Słońca była lśniącym, błyszczącym światłem. Droga była wolna, meta w zasięgu ręki, a Karim mógł poczuć smak zwycięstwa w słonym pocie...
WHAM. Ktoś uderzył Karima w bok. Upadł na ziemię.
Ale wygramy, pomyślał, mrugając gwiazdami w południowym słońcu.
Ktoś wyrwał mu sztandar z rąk.
Musimy wygrać.
Musimy wygrać, powtarzał sobie Karim. Wijąca się, skażona ciemność nocnego nieba Lux Aurea rozciągała się nad nim w nieskończoność, pochłaniając wszystkie gwiazdy.
Położył się na plecach i z trudem łapał oddech. Głowa Karima pulsowała, dzwoniąc od nadmiaru dźwięków bitwy wokół niego. Metal drapał ciało i przecinał kości. Mężczyźni i kobiety krzyczeli, ich głosy były okrutnie ucinane. I warknięcia - warczące, zniekształcone dźwięki w gardłach ich koszmarnych wrogów, okrutnych potworów w ciemności.
Ale byliśmy tak blisko, pomyślał Karim, wciąż oszołomiony. Byłem tak blisko!
Wciąż ją widział: szczyt Wieży Kuźni Słońca, odwrócony do góry nogami od miejsca, w którym leżał, spowity atramentowym zepsuciem. Wyglądała na chorą, jej choroba płacząc czerwienią i wieńcząc iglicę mgiełką krwi.
Przybyli do Lux Aurea w słusznym celu, a Karim był czubkiem ich włóczni.
Zapamiętał runy. Zaklęcie, jego słowa, ruchy. Wizualizował to sobie niezliczoną ilość razy: kula przywrócona przez jego rękę w pokazie magii tak błyskotliwej, że rozświetliłaby zatrute niebo miasta niczym złoty wschód słońca.
CZYTASZ
SMOCZY KSIĄŻE - OPOWIADANIA REFLEKSJE
FanfictionSą to opowiadania które zostały zamieszczone na oficjalnej stronie The Dragon Prince. Opowiadania które tutaj widzicie są przetłumaczone na język polski przeze mnie, więc za wszelkie błędy najmocniej przepraszam. Opowiadania które tu są pojawiły si...