Książę Smoków: Refleksje
"Pogoń za cieniem"
Rozdział 2: Ukryte sztylety
Napisał Devon Giehl
Ilustracje: Caleb Thomas i Emily Marzonie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CHRUPAĆ.
Pięść błysnęła na twarzy elfa Słonecznego Ognia. Rayla usłyszała, jak pęka mu nos i odgryzła się krzywo.
Przyciśnięty mocno do krawędzi dołu bojowego, tłum ryczał z surowymi gardłami. Wypukły sufit kości Lewiatana, jego belki jak drewniane żebra, złapały dźwięk i odrzuciły go z powrotem w dół. Hałas był prawie nie do zniesienia. Rayla chciała przycisnąć dłonie do uszu, ale wiedziała, że musi obserwować.
Wkrótce przyjdzie jej kolej na walkę.
Redfeather stał obok niej w tłumie, uśmiechając się. "Na kogo się postawisz?"
Rayla obserwowała. Złamany nos elfa Słonecznego Ognia swobodnie spływał mu po brodzie, ale był to szczęśliwy strzał: jego przeciwnik, krzepki elf Skywing, oddychał zbyt mocno i machał zbyt lekkomyślnie. Elf Słonecznego Ognia unikał ciosu za ciosem, a długi warkocz ognistych włosów kołysał się za nim jak bat. Na jego twarzy pojawił się czerwony uśmiech.
Rayla widziała to już wcześniej. – Elf Słonecznego Ognia – powiedziała. "Czeka na błąd".
A potem...
Stopa elfa Skywing poślizgnęła się w ziemi. Przewrócił się, a elf Słonecznego Ognia rzucił się na niego, zamieniając jego potknięcie w pełne uderzenie w ziemię. Elf Skywing wypluł kęs ziemi, gdy jego przeciwnik przygwoździł go kolanem i wsunął nóż ze skórzanego wiązania na nadgarstku. Przycisnął płaską krawędź ostrza do gardła elfa Skywinga.
– Gotcha, Feathers – powiedział.
Tłum wybuchł. "Darys! Darys! Darys!"
Darys wstał z wirem, a jego złoty warkocz wysunął się za nim. Torby z monetami i innymi towarami przechodziły z rąk do rąk wokół Rayli, gdy gapie odbierali wygrane.
Rayla myślała, że to koniec – że już jej kolej – ale zwycięski elf wskazał palcem na balkony wysoko na ścianach Kości Lewiatana, gdzie zacienieni gapie obserwowali walki z miejsca, które Rayla mogła tylko zgadywać.
Co jednak oznaczał "honor" w Scumport, nie potrafiła powiedzieć.
"Daj spokój! Dziś jest noc – krzyknęła Darys, patrząc na kogoś, kogo Rayla nie mogła zobaczyć. "Zejdź tutaj i walcz z niepokonanymi!"
Wiwaty tłumu zamieniły się w szmer.
– Idiota – splunął Redfeather.
"Na kogo on krzyczy?" – zapytała ją Rayla.
Redfeather przemówiła przez zęby. – To byłby Finnegrin. Musiałeś widzieć jego wieżę z doków. Trzyma cały Scumport pod swoim łaskawym, czujnym okiem."
Rayla zmrużyła oczy.
Ktoś stał na balkonie, wysoki i o szerokich ramionach, silne ręce spoczywały na balustradzie.
W jego sylwetce Rayla widziała długi, ciężki płaszcz i koralowe rogi elfa Tidebound, ale niewiele więcej. Elf – Finnegrin – podniósł rękę i przez chwilę Rayla myślała, że przyjmie wyzwanie. Zamiast tego pstryknął palcami, przywołując kogoś poniżej, aby zrobił krok do przodu.
CZYTASZ
SMOCZY KSIĄŻE - OPOWIADANIA REFLEKSJE
FanfictionSą to opowiadania które zostały zamieszczone na oficjalnej stronie The Dragon Prince. Opowiadania które tutaj widzicie są przetłumaczone na język polski przeze mnie, więc za wszelkie błędy najmocniej przepraszam. Opowiadania które tu są pojawiły si...