To niegdy nie powinno się tak potoczyć. William tego nie chciał.
Nie chciał się dowiedzieć, że Alex przedawkował. Nie chciał pokłócić się z bratem. Nie chciał, żeby Tommy miał wypadek.
I jeszcze... wiadomość, że Niki popełniła samobójstwo.
Tego było za dużo.
Tego było dużo za dużo.
Tego nie powinno być.
Narzekał kiedyś na samotność. Ale co teraz zrobi?
Alex nie żyje.
Niki nie żyje.
Tommy miał wypadek i ledwo uszedł z życiem, a i tak nie wiadomo, czy przeżyje.
Wsztsko się sypie. Wszystko jest nie tak. Wszystko... to za dużo. On nie daje już sobie rady.
Pojutrze, w piątek, minie tydzień, kiedy siedzi w tym cholernym szpitalu, czekając aż Tommy się obudzi.
To będzie najdłuższy tydzień w jego życiu. Czas tej cholernej niepewności, czekania na sam nie widział co.
A ta niepewność była najgorsza. Siedzenie pod salą i czekanie aż Tommy się obudzi.
– Hej – usłyszał cichy głos Techno. Mimo wszystko, nie podniósł głowy. Dalej jego palce były wplecione we własne włosy, a łokcie oparte na kolanach. – Jak się trzymasz?
– Tak jak widać – wybełkotał. Skrzywił się, gdy jego głos wydawał się nie należeć do niego. – Wcale się nie trzymam, Tech.
I może gdyby nie zdenerwowana pielęgniarka, która w końcu wyrzuciła go z sali Tommy'ego, Will czułby się choć odrobinę lepiej, siedząc przy nim. Może.
Starszy chłopak usiadł obok niego.
– Nie możesz się obwiniać. – powiedział cicho, patrząc w ziemię. Zbyt dobrze znał Wilbura. Zbyt dobrze wiedział, że ten się obwinia o wszystko. – Will, to był wypadek. To nie była twoja wina.– To była moja wina.
Nie ważne, co powie Techno. On nie miał racji. To wszystko było winą Williama.
Może, gdyby się z nim nie pokłócił. Może, gdyby do niego wtedy nie napisał, może to by się nie wydarzyło. Ale... Will nigdy nie będzie miał okazji do sprawdzenia tego. Obwiniał się o wszystko, z tego powodu. I żadne słowa pocieszenia ze strony Techno, nic nie zmienią.
– Nie możesz tak mówić. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Poza tym, to-
– Kurwa, czego nie rozumiesz? To jest moja pieprzona wina! Pokłóciłem się z nim, potem sobie poszedł i nie zdążył przeze mnie na wcześniejszy autobus! Gdybym się z nim nie pokłócił, pojechałby wcześniej i nic by się nie wydarzyło! Gdybym tylko tego nie zrobił... gdyby to się nie wydarzyło, Niki nie popełniła by samobójstwa... gdybym wtedy na tej imprezie szkolnej nie odezwał się do Alexa, może by żył... czemu wszyscy wokół mnie umierają? – Wilbur nawet nie poczuł, że łzy spływają po policzkach. Czuł się tak samotny, zwłaszcza teraz. – Czemu wszyscy muszą cierpieć, jeśli pojawiają się w moim życiu? – spytał cicho, praktycznie szepcząc, a jego głos się załamał. Jego ręce w końcu przestały ciągnąć za brązowe loki i zsunęły się na jego twarz, którą tam schował.
Miał po prostu dosyć. Miał dosyć tego wszystkiego. To było za dużo.
Poczucie winy kłuło go w głowie, powodując nieprzyjemny ból. Z każdą chwilą zdawało się bardziej boleć, na każdą małą myśl, co do Tommy'ego. Kłuło, powoli niszcząc nadzieję i jeszcze wolniej zabijając. To bolało i nie pozwalało normalnie funkcjonować.
![](https://img.wattpad.com/cover/330424132-288-k413381.jpg)
CZYTASZ
Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //
FanfictionPrawda jest taka, że żyjemy w świecie, gdzie nikt nie zwróci uwagi na grupkę nastolatków ze zbytnio zrytą psychiką... A może to nie do końca jest tak, jak nam się wydaje? Przecież za każdą przyszłością stoi przeszłość, której nie można zmienić ani z...