Clay leżał skulony na kolanach swojego chłopaka, starając się uspokoić.
– Clay – zaczął cicho George, dalej przeczesując włosy blondyna. – Wiesz...
– J-ja n-nie mam siły na rozmowę – przerwał mu, równie cicho co on, bardziej podwijając pod siebie nogi, jakby chciał się ukryć przed światem.
Efekt domina. Jedno proste zdarzenie uruchamiające cały szereg zdarzeń następujących po sobie i wynikających jedno z drugiego. Jedna rzecz, może narobić tyle kłopotów. Tyle bólu.
George zamilkł, gdy jego chłopak nie chciał rozmawiać. Z jednej strony to lepiej, bo sam nie był do końca pewny, co chce powiedzieć.
„Wiem że masz mnie dość,
I że mnie nienawidzisz,
I że zjebałem wszystko,
I że już nie chcesz mnie znać,
Rozumiem cię, sam jestem na siebie wściekły za to. Zasłużyłem sobie na to." – Nie. Byłem na ciebie wściekły, ale gdybyś tylko przeprosił wcześniej...„I przepraszam za wszystko.
Przede wszystkim przepraszam za to, ile czasu na mnie zmarnowałeś.
Może to były dla mnie najlepsze lata, ale rozumiem, że dla ciebie były stracone." – Nigdy nie były stracone. Nick, durniu, co ty sobie myślałeś?„Przepraszam" – Ale czemu dopiero teraz? Teraz, gdy jest już za późno?
„Ale mam nadzieję, że kiedyś powspominasz te kilka lepszych momentów. Przepraszam, że tak się wszystko potoczyło i kończymy znajomość z mojej winy." – Cholera, byłeś moim najlepszym przyjacielem... nigdy cię nie zapomnę! Nawet nie chce cię zapomnieć! Nigdy...
„Mam nadzieję, że sobie poradzisz w życiu." – Dlaczego nic nie mówiłeś...? Dlaczego musiałeś to zrobić? Dlaczego zawsze musiałeś być takim egoistą? Nawet teraz? Dlaczego byłeś takim tchórzem, dlaczego skończyłeś? Dlaczego nawet się nie pożegnałeś? Dlaczego nie powiedziałeś, że jest tak źle? Dlaczego musiałeś odejść?
Ich przyjaźń już dawno się rozsypała po kątach, ale kiedy dzisiaj rano Luke zadzwonił z informacją, że Nick popełnił samobójstwo... Clay sam się jakby rozsypał.
Dlaczego nie zareagował na ostatnią wiadomość od byłego przyjaciela? Dlaczego to zignorował? Dlaczego po prostu uznał, że to przeprosiny, za kiedyś? Dlaczego nic nie odpisał, gdy jego duma na to nie pozwoliła?
– D-dlaczego on to zrobił? – skulił się bardziej, a łzy znowu zapiekły w jego oczach.
George zamrugał kilka razy, żeby na wszelki wypadek odgonić łzy z własnych szklanych oczu. Jego palce dalej przeczesywały jasne włosy ukochanego, ale do młodszego chłopaka chyba nie do końca to docierało, gdy cały czas miał w głowie mentalny obraz byłego przyjaciela stającego na dachu.
Życie Claya lubiło się kompilować. Najpierw on i ojciec nie najlepiej się dogadywali, zwłaszcza, że jego ojciec nie popierał jego związku z George'em. Później rodzice się przeprowadzili na drugi koniec miasta, więc on i jego siostra musieli zmienić szkołę. Jedynymi plusami przeprowadzki było to, że teraz chodził do szkoły ze swoim chłopakiem. Później jego przyjaźń z Sapnapem się rozsypała. Ale miał George'a, więc jakkolwiek to bolało, w końcu wziął się w garść. A teraz Nick popełnił samobójstwo.
Za oknem deszcz uderzał o ziemię i powstałe kałuże, jakby niebo również opłakiwało śmierć jego przyjaciela.
Clay chciałby cofnąć się w czasie do starych czasów. Do czasu, gdzie beztrosko biegał, uciekając przed goniącym go przyjacielem. Do czasu, gdy największym powodem do łez była kara na komputer. Do czasu, dy największy ból sprawiała zbita ręka. Do czasu, gdy zawsze w sklepie udało się namówić mamę na ulubionego lizaka. Po prostu, wrócić do czasu dzieciństwa. Albo chociaż do czasów pierwszej klasy liceum. Do pierwszego papierosa, który smakował tak okropnie, że nigdy więcej nie próbował. Do robienia ściąg na lekcjach, tuż przed sprawdzianem. Do wygłupów, a później przepraszania nauczycielki z udawanym żalem. Do paru ucieczek z lekcji, do narzekania na nauczycieli. Do czasu, gdzie największym przekleństwem po powrocie do domu, była zabawa z młodszą siostrą, a najlepszą nagrodą, gdy Nick mógł przyjść do niego na noc. Do czasu, gdy rozmawiali przez telefon i śmiali się z głupot o drugiej w nocy, czy jak się pokłócili, a już po godzinie nie pamiętali o co.
Do czasu, gdy życie było takie proste. Do przeszłości.
Teraz, z perspektywy czasu, chciałby cofnąć się w czasie i przeżyć wszystko od nowa, gdy wszytko było takie proste. Chciałby jeszcze raz mieć swojego przyjaciela. Chciałby znowu narzekać, że ten znowu pali papierosy. Chciałby śmiać się z nim, z największej głupoty. Chciałby znowu bez celu gapić się z nim w sufit. Chciałby znowu słyszeć złośliwe komentarze Sapnapa, gdy Dream dla żartu zaczął podrywać kolejną osobę. Chciałby, żeby Nick znowu zaczął wyzywać od najgorszych, zupełnie dla zabawy. Chciałby, żeby ten znowu uderzył go w tył głowy, gdy zrobi coś głupiego. Chciałby, żeby znowu było jak dawniej.
Tylko świadomość, że tak nie będzie przypominała o sobie w głowie. To bolało. Tak cholernie bolało. Już go nie zobaczy. Nigdy.
W głowie miał wiele wspomnień z przyjacielem, którego już z nim nie było. Ale najbardziej widział ich małe kłótnie i coraz większe izolowanie się Nicholasa. Widział też tą ostatnią.
Za każdym razem, gdy przypomniał sobie, jak sam powiedział „zniknij z mojego życia” prosto w jego oczy, miał wrażenie, że w jego serce wbija się nóż. Sam go sobie wbija. Później kolejny nóż, który sobie wbił, bo nawet nie żałował. Jeszcze jeden, gdy nie przeprosił Nicholasa. Kolejny, gdy Nick chyba się z tym pogodził, skoro już nawet nie próbował z nim rozmawiać, czy na niego patrzeć. Następny, gdy widział go po raz ostatni kilka miesięcy temu. A teraz ostatni, gdy wiadomość o śmierci przyjaciela niosła się echem w jego głowie, w której i tak myśli krzyczały. Clay po prostu czuł, jak jego serce obraca się w pył, jak autentycznie krwawi. Znowu.
Sam był sobie winny. Sam sobie na to pozwolił. Sam to sobie zrobił. Gdyby tylko nie powiedział tych czterech słów, by zniknął, może to wszystko potoczyło by się inaczej? Może udałoby mu się pomóc przyjacielowi, a teraz może pisałby z nim, a nie rozpaczał nad jego brakiem. Czuł się, jakby kawałek jego po prostu został chamsko wyrwany z jego duszy. Może gdyby nie on, z Nickiem nie byłoby tak źle?
Może.
Ale tego nigdy już się nie dowie.
Jego przyjaciel nie żyje.
Popełnił samobójstwa.
Zostawił go na dobre.
Nie.
To Clay go zostawił, a Sapnap nie próbował wracać do jego życia.
Dream sam jest sobie winny straty przyjaciela.
To boli.
Tak cholernie boli, gdy powoli zdawał sobie z tego sprawę.
Tylko, że to nic nie zmieni. Sapnapa już nie ma. Boli to, potwornie, ale nic już z tym nie zrobi. Może mu powiedzieć „żegnaj, bracie”, tuż nad jego grobem.
Nie zrobi już nic wiecej.
Świat się nie zatrzyma, a życie będzie szło na przód.
Taka jest kolej rzeczy. Rodzisz się. Żyjesz. Umierasz wcześniej czy później. Potem kolejne osoby. I tak dalej. Do końca. Do końca tego świata. Bez ani sekundy przerwy. Ciągle ktoś się rodzi i ktoś umiera. A świat i tak, jak na złość wszystkim, nie będzie się zatrzymywał. Życie będzie się toczyć dalej.
Kurwa. Życie to jebana menda.
Clay ma teraz tylko George'a. Ten chłopiec to jego skarb. Największy skarb. Nie może go stracić.
CZYTASZ
Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //
FanficPrawda jest taka, że żyjemy w świecie, gdzie nikt nie zwróci uwagi na grupkę nastolatków ze zbytnio zrytą psychiką... A może to nie do końca jest tak, jak nam się wydaje? Przecież za każdą przyszłością stoi przeszłość, której nie można zmienić ani z...