22. Gwiazdy na naszym niebie

60 7 15
                                    

Czasz leci nieubłaganie. Wiecznie go za mało. Wiecznie narzekamy ma brak czasu.

Ale to bzdura.

Każdy ma czas. Dokładnie tyle czasu, ile potrzebuje. Tyle czasu, ile potrzebuje na przeżycie swojego życia. Co do sekundy. Jest policzony. Zegar śmierci tyka odliczając czas do końca naszych dni. Tyka i nie można go zatrzymać. Jednak prawda jest taka, że nie znamy dnia ani godziny. Nie wiemy kiedy, ani gdzie spędzimy ostatnie chwile naszego smutnego życia.

Ale... niektórzy mogą je znać, prawda? Albo chociaż przewidywać? Próbować kończyć ten cyrk w konkretnym miejscu, o konkretnym czasie.

Tymi osobami są samobójcy. Jebani egoiści, którzy mogą tak po prostu zostawić innych, ale nie wyobrażają sobie, żeby inni zostawili ich w taki sam sposób. Samobójcy, którzy planują swoją śmierć od długiego czasu, dokładnie wiedzą kiedy chcą skończyć. Znają dokładną datę, wiedzą gdzie chcą to zrobić, wiedzą jak to zrobić, żeby umrzeć tak, jak chcą. Po prostu chcą umrzeć po swojemu, skoro nic w tym życiu nie było zależne od nich, niech ta jedna mała rzecz będzie po ich myśli. Jedna, najprostsza i najpewniejsza rzecz. Niech śmierć po prostu przyjdzie. Niech tym razem nie odmówi, niech tym razem pojawi się na zaproszenie. Niech przyjdzie, gdy wszystko wokół przestaje być ważne, a serce spowija chłód z otoczenia. Niech śmierć przyjdzie, gdy krew cieknie ciurkiem z pociętych żył, gdy sznur zaciska się wokół szyi, gdy leki zaczynają działać, gdy wiatr rozwiewa włosy, gdy ciało znajduje się coraz bliżej ziemi, i gdy listy z pożegnaniem są już napisane.

Danse macabre – taniec ze śmiercią. Siedząc na dachu, paląc papierosa, stukając palcami w szklany ekran telefonu. Też jest to rodzajem tańca, czekając na ostatni akord, na finał.

Memento mori – pamiętaj, że umrzesz. Każdy umrze. Wcześniej czy później, wszyscy staniemy się wspomnieniem.

Przyszli samobójcy wyobrażają sobie miliony możliwości. Od udanej śmierci, do małej myśli, że jeszcze może być dobrze i warto się starać. Ale nie warto. Nie, kiedy nie ma nadziei.

A jego nadzieja, już dawno przestała istnieć.

Pozostaje próbować zdąrzyć. Próbować powstrzymać to wszystko, zanim będzie za późno. Ale kto będzie próbował powstrzymać jednego, małego chłopca, który chce skoczyć z dachu? Przecież nie jest nic warty. Jest jedynie warty bólu istnienia.

Ten świat schodzi na psy. O ile te "psy" to ludzie, którzy będą cię okłamywać. Same zwierzęta nawet tak się nie zachowują. Ludzie są gorsi. Ludzie będą niszczyć psychikę, w nieskończoność. Codziennie od nowa, aż nie popełnisz samobójstwa. Codziennie. Do śmierci. Codziennie od nowa umierasz przez nich w środku, jednak nie przyznasz się przed kimkolwiek. Chcesz pomocy, jednak wszystkich odpychasz.

Bo się boisz.

Boisz, że to oni się odwrócą. A kiedy zwyczajnie zrobisz to pierwszy – liczysz na mniejszy ból, choć tak na prawdę jest on nie do zniesienia.

Ale przecież w samotności łatwiej cierpieć, czyż nie?

W samotności nie trzeba nikomu tłumaczyć, dlaczego się płacze.
Dlaczego ma się pocięte ręce.
Dlaczego się nienawidzi życia.
Dlaczego nie ma się nikogo, kto kocha.
Dlaczego chce się po prostu zniknąć i zostać jedynie wspomnieniem w głowie kogoś, kto nie chciał pamiętać nas za życia.

Samotność jest na to swego rodzaju lekarstwem. Nie trzeba się z niczego tłumaczyć. Można płakać w spokoju. Wtedy daje to największe ukojenie. Kiedy nikt nie widzi i kiedy jest się samemu ze sobą. Kiedy w ciszy można wypłakać całe swoje łzy, nawet, jeśli nie zostało ich zbyt dużo.

Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz