18. Promyk nadziei

54 8 12
                                    

____________

Kilka dni wcześniej, dzień przed szkolną imprezą.
___________

– Nie rób mi tego – jęknął zdesperowany.

Blondyn zmarszczył brwi i popatrzył na niego, nie rozumiejąc.
– Czego mam nie robić?

– Nie masz mnie zmuszać do kontaktu z ludźmi – prychnął, chociaż Phil wyczuł w tym małe rozbawienie.

– Techno, nigdy cię do niczego nie zmuszałem.

Chłopak podniósł twarz z poduszki, w której się chował. Ze zmarszczonymi brwiami posłał znaczące spojrzenie w stronę Philzy.
– Czyżby? A co właściwe teraz robisz? Próbujesz mnie wyrazić z własnego pokoju, żeby iść jutro na jakąś tam szkolną zabawę. Obaj wiemy, że nie lubię imprez. Wolę spędzać czas ze swoimi znajomymi, ale nie musi nam towarzyszyć głośna muzyka i tłum ludzi, których nie znam.

Starszy powstrzymał westchnienie.
– Nie możesz raz na jakiś czas, iść na imprezę? Poza tym, to będziesz szkolna zabawa, więc nie musisz się martwić, że będziesz musiał pilnować, żeby ktoś się nie upił, uwierz mi.

Chłopak wymamrotał coś pod nosem, a po chwili dodał „Byś się dziwił”.

– Zawsze się znajdzie się jakiś idiota, albo geniusz, który przemyci whisky.

Phil się lekko na to zaśmiał, a chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Może i mówił na poważnie, ale tego już Philip nie musi wiedzieć.

– Czy byłbyś tak miły i mógłbyś mnie nie zmuszać, żeby iść w sobotę – podkreślił ostatnie słowo – na szkolną imprezę, stary człowieku?

– Nie jestem, aż taki stary.

Techno rzucił mu powątpiewające spojrzenie.
– Masz ponad czterdzieści lat. To prawie tyle, co pół wieku.

Mężczyzna westchnął, wiedząc, że już nie warto się kłócić. Poprawił się na biurku, na którym siedział. Spojrzał na siostrzeńca jak ojciec, który nie może sobie poradzić z upartym dzieckiem. A w zasadzie, to prawie tak było.

– Przez tydzień nie chodziłeś do szkoły, dosłownie nic nie robiąc. Czas to zmienić.

– Nie.

– Tak.

– Nie ma opcji, że jutro pójdę.

– Chcesz się założyć?

– Phil, nie. Daj mi spokój. Nigdzie jutro nie idę. W poniedziałek wracam do internetu i udajemy, że ten tydzień nie miał miejsca.

– Wiesz, że to tak nie działa... – wziął wdech, a jego uśmiech zdawał się zniknąć zupełnie. – Nie można udawać, że wszystko jest w porządku. Bo udawanie jest cholernie nie w porządku. Przed problemami nie można się ukrywać, trzeba to wszystko przemyśleć, a potem stawić im czoła. A nawet jeśli, sam nie dajesz rady, masz mnie, masz rodzinę i przyjaciół, pamiętasz? Zawsze możesz na nas polegać, pamiętaj.

– Phil, ja naprawdę doceniam to, co mówisz, ale... na razie sam sobie z tym poradzę. Nie chcę, żeby Ranboo, Tommy, albo Wilbur wiedzieli o mojej chorobie. Narazie. Kiedyś im powiem, ale na razie, nie chce się tym chwalić. Nie chcę współczujących spojrzeń, pocieszania i pytań, jak się czuje.

To było najgorsze. Litość.
Techno tego nienawidził. Na litość zasługiwali ci słabsi, ci, którzy sami sobie nie radzą. Ale nie on. On nie potrzebuje litości i współczucia. On tego nie chce.

Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz