3. Rozczarowania

97 11 6
                                    

Panowała cisza. Cisza przerwana od czasu do czasu pełnym napięcia oddechem i tykaniem zegara. Nikt nie śmiał się odezwać. Toczyła się gra. Gra, od której zależało bardzo wiele. Gra o najwyższą stawkę.

Chłopak podniósł głowę znad swoich kart mierząc przeciwników pogardliwym wzrokiem. Albo wyjdzie stąd wygrywając życie, albo straci wszystko. Prawie wygrywał. Jednak jeśli teraz coś pójdzie nie tak, wszystko legnie w gruzach. W tym momencie nie chciał być w skórze przyjaciela. Nie chciałby podejmować tej decyzji. Wszystko za chwilę może szlak trafić. Współczuł szatanowi, jednak coś w środku bało się o jego własne cele.

– Przepraszam, że cię w to wszystko wpakowałem – wyszeptał w stronę niższego, który siedział po jego prawej stronie. Jednak ten uśmiechnął się chytrze.

– Nie przepraszaj, jestem wdzięczny. – odpowiedział z uśmiechem. To jedynie utwierdziło chłopaka w jego przekonaniu, że właśnie straci przyjaciela i wiele, wiele więcej.
– Sory Tommy – powiedział kładąc na stosiku kartę +2, pieczętując wątpliwości blondyna.
– Po UNO.

– TUBBO JAK MOGŁEŚ!? NIENAWIDZĘ CIE! ZNISZCZYŁEŚ NASZĄ PRZYJAŹŃ! JA CI UFAŁEM! TRAKTOWAŁEM JAK BRATA, A TY TAK MI SIE ODWDZIĘCZASZ!?

– Nie marudź, bierzesz dwadzieścia dwie karty, albo kładziesz coś na to. – dała mu wybór Aimsey.

– Nienawidzę was wszystkich. – Z irytacją zaczął dobierać karty.

UNO to chyba najlepszy niszczyciel przyjaźni. Te karty skutecznie potrafią zniszczyć wszelkie znajomości. Teraz stwierdzenie, że hazard jest niebezpieczny nabiera nowego znaczenia. Jak widać wszystkie karty i gry mogą dać zupełnie inny efekt niż ten oczekiwany.

– Dwie ostatnie ławki! – usłyszeli głośny głos nauczycielki. Facetka ewidentnie nie miała za grosz poczucia humoru lub czegokolwiek w tym stylu. Pierniczy bez sensu o ruchu obrotowym ziemi, każe robić zadania, których prawdę mówiąc i tak nikt nie zrobi.

Najgorszym w tym wszystkim był ten jej piskliwy głosik. Jakby ktoś lał truciznę do uszu. Piskliwy i irytujący. I ta jej mina przy każdym najmniejszym szmerze, który przeszkadza jej w prowadzeniu lekcji. Nikt by się nie zdziwił, gdyby na drugim końcu szkoły ktoś zgniótł puszkę po energetyku, a ona od razu przerywała monolog zirytowana, że ktoś śmiał jej przerwać.

– Och, nasze słynne trio... Tommy, Toby i Mark. Widzę jeszcze, że Aimee postanowiła do was dołączyć. – dodała po chwili, kiedy znalazła się przy owej ławce. No tak, dwie ostatnie ławki, tam się dzieje wszystko.

– Ile razy można prosić o ciszę!? Czy ja wymagam zbyt wiele!? A wy... wy sobie w karty gracie! – w tym momencie Tommy się wyłączył, przestając słuchać jej kazania.
Skupił się na tym, co właśnie się stało. Przegrał, za to Tubbo wygrał i zostawił go z dupą na lodzie. Teraz do końca tygodnia będzie musiał kupić Ranboo, Tubbo i Aimsey po energetyku. Kieszonkowe się kończy, a na następne trzeba poczekać jeszcze dwa tygodnie..

Może jakoś spróbuje się wykręcić? Z drugiej strony zakład, to zakład. Już się nie może wycofać. Coś czuł, że to będzie najdłuższy tydzień w jego życiu. Chociaż zawsze jest jeszcze jedna opcja. Zawsze może się przypadkiem rozchorować i nie chodzić do szkoły do końca tygodnia. Ilość sprawdzianów w tym tygodniu też nie należy do mniejszych liczb. Coś czuł, że właśnie przez "przepadek" będzie chory. Przecież próbować można. Znając życie, nie uda sie, a przyjaciele go zabiją, ale...

– Panie Simons! Czy ty mnie w ogóle słuchasz!? – Ze zdenerwowanym uśmiechem podrapał się po karku. Nie słuchał jej. Ale kto normalny słucha na jakiejś marnej geografii?
Pokiwał głową na "nie", zdając sobie sprawę, że narobił sobie problemów.

Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz