5. (Nie) Wiesz tak wiele

83 10 5
                                    

Chłodny wiatr wiał w oczy, powodując ich łzawienie. Ciemne, nocne niebo powoli ustępowało jaśniejszym barwom różu, żółci i błękitu, a słońce powoli oblewało swoimi lekkimi promieniami miasto, które ponoć nigdy nie zasypia. Londyn. Ta piękna stolica. Deszczowe, ponure, zimne i piękne na swój własny sposób miejsce, w którym tak wiele dorosłych, nastolatków czy nawet dzieci chce się targnąć na własne życie. To pokazuje błąd. Pokazuje, że system gdzieś zawiódł, że czegoś nie przewidzieli, że pozory są tak kurewsko mylące.

Nie można się jednak nie zgodzić, że widoki są naprawdę niesamowite. Tak, niepozorne wschody słońca. Wielka gwiazda pojawiająca się z wolna na horyzoncie. Nicholas je uwielbiał. Kiedyś nie doceniał ich piękna, lubił wstawać jak najpóźniej, więc te go omijały. Teraz jednak nie sypiał prawie wcale, więc oglądanie ich nie było zbyt problematyczne. Dlaczego tak je uwielbiał? Możnaby przytoczyć cytat z Małego Księcia o oglądaniu wschodów słońca, kiedy jest się samotnym, jednak po co? Można po prostu opisać to uczucie. Uczucie pustki, samotności i braku przynależności gdziekolwiek. Uczucie... a może brak uczucia? Bezmiar pustki ogarniający cię powoli i bezlitośnie, komórka po komórce, aż doprowadzi do szaleństwa jakim jest już śmiech rozpaczy i żałości z tego co cię otacza.

Tutaj w swoim ulubionym miejscu, na dachu, czuł się najbardziej bezradny. W takich momentach widać było, jak wielki i okrutny jest świat. Wielki i pusty. Pusty, tak samo jak ludzie w nim mieszkający.

Był prawie dorosły, a czuł się jak zagubione dziecko, które zostawili rodzice. Zostawiony sam sobie na śmierć, której nikt nie odczuje. Zdany na los, który miota nami jak wiatr papierkiem po cukierku.

Od zawsze bał się ciemności, bo tam czuł się samotny. Ale wtedy zdał sobie sprawę, że zawsze był samotny. Stało się to czymś normalnym. Czymś, czego przestał się bać kiedy do tego przywykł. Przestał traktować to jak coś złego i zaakceptował. Skończyło się na tym, że znowu siedział na dachu zastanawiając się czy ma sensu ciągnąć dalej ten teatrzyk.

To było takie... dziwne. To wszystko. Wszystko było nie tak, jak powinno. Życie w tym świecie było jak amatorski teatr. Teatrzyk lalek. Codzienność była sceną. Ludzie zaledwie marionetkami w rękach Boga. Na twarzach były jedynie maski, a na nich wymalowane to, co chciała zobaczyć widownia. A wszystko co się działo miało jedynie charakter zabawy losu.

Chciało mu się płakać, jednak czuł się jakby uleciały z niego wszystkie łzy. Był jedną wielką porażką. Był żałosny. Luke miał rację. Nie miał nikogo z własnej winy.
Gdyby tylko się postarał...
może jeszcze nie wszystko stracone?

Nie. To nie ma sensu. Nienawidzą go. Sam sobie to załatwił. I tak jak stwierdził Luke, byli przyjaciele – Clay, George, on, a nawet Karl – zostawili go, przez własną głupotę.

A nie, chwileczka, to przecież on zostawił Karla, a nie na odwrót.

– Co ja robię ze swoim życiem...? – spytał się sam siebie, jakby licząc na odpowiedź, która nie nadejdzie. Zaśmiał się pusto i żałośnie.

Chciał to wszystko zakończyć. Rzucić wszystko w cholerę i dać sobie spokój. Przeprosić jedynie i zniknąć. Czy mu wybaczą? Kiedykolwiek? Zapewne nie...

Przepraszam wszystkich za wszystko, wiem że zawiodłem..Ale to tylko myśl. Nikt jej nigdy nie usłyszy, jeśli nie powie tego na głos.

Zmusił się do siadu, a wiatr jedynie bardziej dał o sobie znać. Było dosyć zimno, a przypomniały o tym różowe z zimna ręce i lekki katar domagający się chusteczki. To jednak było nic w porównaniu do chłodu i bólu w środku jego duszy.

Ale... może ma jeszcze szansę? Może mu wybaczą? A nawet jeśli nie, niech wiedzą, że żałuje. Że Nick żałuje wszystkiego, tylko nie tego co z nimi przeżył.

Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz