Alex znał Karla już bardzo długo. Znał go przez całą podstawówkę i liceum. Przez te wszystkie lata naprawdę dobrze go poznał i rozumiał. Jednak była w nim ta jedna rzecz, której Quackity nie potrafił zrozumieć.
Skąd Karl bierze siły na to wszystko? To mógł zrozumieć.
Jakim cudem ten chłopak jest takim skurwielem, a jednak w środku taki wrażliwy? To też Alex był w stanie zrozumieć.
Dlaczego zmarnował jakąś jedną trzecią swojego życia na Nicholasa? To było jeszcze, kurwa, do zrozumienia.
Ale czemu, do jasnej cholery, skoro Nick go zranił, a Karl tak bardzo chcę o nim zapomnieć, czemu chce mu wybaczyć? Czemu, kurwa, on ciągle o niem gada?
Miłość swoją drogą, ale bez przesady! To było gówniane. Miłość była gówniana i do dupy. Związki to syf i zobowiązania, a prawdziwa miłość nie istnieje. I może właśnie dziki takiemu podejściu, Alex dalej nikogo sobie nie znalazł? Ale cóż, jego to nie obchodziło. Swoim zdaniem był odporny na miłość i inne podobne gówno. Nie specjalnie ruszało go to, czy złamał komuś serce, czy nie. Na przykład kilka dni temu, kiedy opierdolił Wilbura, za to, że... że właściwie się jedynie odezwał. Może przez kilka chwil towarzyszyło mu poczucie winy, jednak jeśli tak było, zniknęło ono tak szybko, jak się pojawiło.
Alex był raczej apatyczny, a jedyną osobą na której mu zależało, był jego przyjaciel, czyli właśnie Karl. Rozumieli się dobrze, bo obaj siedzieli w tym samym gównie jeżeli chodzi o narkotyki. Z tą różnicą, że Jacobs ćpał, kiedy musiał odreagować albo poprawić sobie humor. Natomiast Quackity, był już uzależniony. Zdarzało się, że parę razy nie przyszedł do szkoły z tego powodu, albo wrócił do domu w połowie lekcji. Wiadomo, że Karl go krył, i był mu za to wdzięczny, mimo, że Karl dalej uważał to za durne pomysły.
Niestety ich relacja trochę się zmieniła od spotkania Sapnapa kilka dni temu. Jacobs nie przestawał o nim gadać (rzecz jasna nie w ten pozytywny sposób, bo raczej były to pretensje i użalanie się). Ten chłopak ewidentnie miał już dosyć problemów ze strony swojego byłego, a mimo to, Alex ciągle słyszał: „Kurwa, a jak go znowu spotkam?", „A jak za chwilę na niego wpadniemy?", „Jasne, że chce przestać o nim myśleć!", „Nie wiem co mam myśleć. Po prostu... chyba dalej go trochę kocham... Ale nie mam zamiaru mu o tym mówić!", „Znika na jebane kilka tygodni, a potem z dupy pojawia się w moim domu!", „On chce, żebym mu wybaczył..." – „ Karl, do jasnej cholery, to jest żałosne. Przestań po prostu o nim gadać, a przestaniesz o nim myśleć" – „Ale ja nie potrafię....".
Zdaniem Alexa, problem Karla był jasny, ale bezsensowny.
Jeśli się kogoś nie kocha, to się go nie kocha. A Karl, gdy byli sami, zachowywał się jak typowa nastolatka, która zauroczyła się w chłopaku, który ma ją w dupie, albo zachowuje się jak sukinsyn. To się, kurwa, nazywa syndrom sztokholmski.
Ale Karl miał własne zdanie w tej sytuacji, a jego zdanie było zupełnie inne niż zdanie Alexa.
Bo zdaniem Alexa, miłość ssie.
Ludzie też.
A najbardziej to zjebane miasto.Ale całe szczęście jest takie coś jak narkotyki. Słodkie ukojenie. Ucieczka od problemów. Ucieczka od ludzi i świata. Ucieczka od tego zasranego miejsca. Od tego zasranego życia. I od tego cholernego Jacobsa.
Może i Schlatt miał rację?
Może rzeczywiście Karl jest toksyczny?Schlatt i Alex kiedyś byli blisko, ale to stare dzieje. Przestali ze sobą gadać i to było na tyle. Tak po prostu. Ich znajomość rozsypała się jak wszystko inne wokół. Kiedyś byli... przyjaciółmi? Nie. Alex nie ma przyjaciół. Już nie. Jest sam jak palec. Sam jak pieprzony palec. Ale to był jego wybór. Bo gdy ktoś nienawidzi ludzi, jest skazany na porażkę i samotność.
CZYTASZ
Zniszczeni życiem // DSMP/Karlnap //
Fiksi PenggemarPrawda jest taka, że żyjemy w świecie, gdzie nikt nie zwróci uwagi na grupkę nastolatków ze zbytnio zrytą psychiką... A może to nie do końca jest tak, jak nam się wydaje? Przecież za każdą przyszłością stoi przeszłość, której nie można zmienić ani z...