Zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią czternaście oficjalnego czasu Najwyższego Porządku i był to jedyny wyznacznik rytmu pracy na statku. Za oknami przez cały czas panował mrok, tak to już było w przestrzeni kosmicznej, w której dryfował Colossus, wysoce wyspecjalizowany gwiezdny niszczyciel typu Imperial znajdujący się pod dowództwem Admirała Wilhelma Tereca.
To właśnie on był patronem młodego kapitana Huxa, który świeżo po ukończeniu Akademii Imperialnej wciąż odbywał obowiązkowy staż doszkalający pod okiem bardziej doświadczonego dowódcy.
Sam mężczyzna próbował właśnie odprężyć się w swojej kwaterze, wbrew zasadom paląc papierosa wewnątrz niej. Rudowłosy wiedział, że nie powinien tego robić, nie powinien w ogóle palić, ale był to jedyny rodzaj buntu, na jaki mógł sobie pozwolić, więc od lat był to jeden z naprawdę nielicznych sposobów na ukojenie jego duszy. Niestety, wibrujący comlink nie pozwolił mu na odpoczynek. Armitage odłożył używkę do popielniczki i zgarnął z blatu stołu urządzenie. Wpisując kod, szybko zobaczył, że pomimo zakończonej służby, został ponownie wezwany na mostek. Huxa już nie zdziwiło powiadomienie nawet o tak później porze, w końcu Admirał uwielbiał ciągle testować rudowłosego, nie raz wymagając od niego wiedzy daleko spoza zakresu jego obowiązków. Armitage był jednak przyzwyczajony do takiego traktowania. Większość oficerów kończących Akademię uważało, że młody Hux dobre oceny zawdzięczał jedynie swojemu nazwisku. Tak samo, jak przydziały do flagowych jednostek Najwyższego Porządku.
Tylko Hux wiedział, jak wiele pracy i wyrzeczeń wymagał od niego aktualny status. A rodowe nazwisko jego ojca tylko mu to utrudniało. W końcu, Komendant dopilnował, by każdy bardziej liczący się wojskowy wiedział, jak powinien traktować rudowłosego oficera.
Na szczęście, Armitage był wybitny. Więc doskonale radził sobie z każdą próbą, której był poddawany.
Dlatego, dalej przewidując kolejne upodlające go zadanie, spokojnie wrócił na mostek, jak zwykle nie wykazując swoją miną więcej, niż było to konieczne.
- Admirale - oficer zatrzymał się obok swojego przełożonego. Tak, jak starszy mężczyzna, rudowłosy zatopił spojrzenie w hologramie przedstawiającym jakiś pomniejszy statek cywilny.
- Kapitanie - o dziwo, głos Tereca był skupiony, a nie drwiący, jak to miał w zwyczaju.- Będziesz miał okazję przypomnieć sobie procedury w przypadku wywołania awaryjnego, bo właśnie odebraliśmy sygnał S.O.S.- oznajmił dowódca Colossusa, opierając ręce o kant HoloStołu, tuż obok stanowiska oficerów Obserwacyjnych odpowiedzialnych za pilnowanie otoczenia gwiezdnego niszczyciela.
Hux znał każdą procedurę na pamięć, w przeciwieństwie do starego Admirała, jednak wolał pozostawić to dla siebie.
- Jakie rozkazy?- zapytał jedynie.
- Skontaktowaliście się z nimi?- zamiast odpowiedzieć swojemu zastępcy, Terec wolał spojrzeć na Phasmę, równie młodą kapitan, której jednak Hux nie kojarzył z Akademii.
Za to bardzo dobrze kojarzył ją z rodzinnego domu, do którego została zaproszona po uratowaniu jego ojca. Młody Armitage już liczył na śmierć tego starego tyrana, ale niestety, niesamowita wojowniczka musiała okazać mu serce. Ciągle miał jej za złe to, że wyciągnęła jego ojca ze śmiertelnej pułapki, choć nigdy jej tego nie powiedział. Starał się utrzymywać do niej chłodny dystans, choć dziwnym trafem zawsze była gdzieś blisko niego. I, jak na złość, dostała przydział na ten sam krążownik, co Hux.
- Tak - potwierdziła Kapitan.- Twierdzą, że zaatakował ich Ruch Oporu.
Gdyby to Hux powiedział takie zdanie, zostałby od razu wyśmiany i to przy możliwie całej załodze, by każdy wiedział, jak głupi może być oficer Akademii Imperialnej.
CZYTASZ
Problem || SW
FanfictionW trakcie rutynowego przelotu załoga Colossusa odbiera sygnał S.O.S. Zgodnie z kodeksem pomagają załodze poszkodowanego statku kupieckiego, którego członkowie twierdzą, że zostali zaatakowani przez Ruch Oporu. Hux początkowo im nie wierzy, jednak zd...