Rozdział 11

46 3 0
                                    

- Przybyła kawaleria, panowie - po włożeniu hełmu z powrotem, Phasma potwierdziła wnioski Kapitana.

Kończąc więc swoje radosne posiedzenie, cała trójka ponownie skupiła się na otaczającej ich walce. W końcu, jak to by wyglądało, że szturmowcy ostrzeliwują rebeliantów, a ich dowódcy w tym czasie siedzą sobie za osłoną i czekają na ratunek?

Co prawda, nie było tak, bo mieli dokładny plan zwycięstwa, ale Hux i tak wolał nie ryzykować, bo wiedział, że żołnierze i tak nie zrozumieją zawiłości tego zamysłu.

Dlatego, tak jak Phasma i Ren, oddał kilka ostatnich strzałów do walczących rebeliantów. Atakowani z obu stron, niedoświadczeni zamachowcy nie mieli szans z wyszkolonymi żołnierzami. A ci, którzy w porę się poddali, zostali szybko obezwładnieni przez szturmowców.

Gdy w pomieszczeniu w końcu zabrakło huków wystrzałów z przestarzałej broni, Hux odetchnął lekko. Nie znosił hałasu.

- Kandia - wywołał kobietę, która wciąż w ciężkim szoku siedziała schowana za swoim stanowiskiem.- Oficer Kandia!- Hux powtórzył słowa, widząc, że nie jest w stanie wymóc na niej odpowiedzi.

W końcu jednak spojrzała na niego z lękiem w oczach.

- T-tak, sir?- oficer po chwili uspokoiła się, zmuszając się do dalszej pracy.

- Zraszacze nie są już potrzebne.

Słysząc rozkaz dowódcy, przytaknęła krótkim ruchem głowy i ignorując dziwnie zesztywniałe mięśnie, wstała z ziemi, po chwili ponownie stając na stanowisku. Zgarnęła jeszcze z panelu resztki szkła i metalu, które spadły na konsolę z uszkodzonych podzespołów centrum dowodzenia. Nie sądziła, że jej komputer centralny zadziała, ale gdy go odpaliła, pomimo wielu ubytków w panelu w końcu udało jej się wycofać procedury przeciwpożarowe.

Dzięki temu Hux mógł po raz ostatni przetrzeć twarz z wody. I dopiero teraz na mostku faktycznie zapanowała cisza.

- Kapitanie, co zrobić z jeńcami?- usłyszał gdzieś w oddali syntetyczny głos jednego ze szturmowców.

A czując na sobie ukryty za hełmem wzrok stojącej już Phasmy, po prostu gestem dłoni kazał ich do siebie przyprowadzić.

Nie wstawał. Nie wiedział, jakie obrażenia powodowały postrzały tych ich zabawek, ale czuł, że powinien jeszcze trochę posiedzieć. Dlatego, gdy dwójka ocalałych rebeliantów w końcu stanęła przed nim, patrzyli na niego z góry.

Kiedyś Hux nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Teraz jednak miał wrażenie, że jego pozycja była na tyle pewna, że nie musiał nic robić, by zaznaczyć swoją dominację.

Mimo to, za sprawą Phsamy jeńcy szybko zostali sprowadzeni do klęczek.

I nim Hux zdążył powiedzieć choćby słowo, poczuł na sobie drobinki śliny, którą splunął na niego jeden z rebeliantów. Skrzywił się, ale nie zareagował bardziej, niż by mógł.

- Ty parszywa, ruda gnido! Imperialne ścierwo!- warknął wyrywający się mężczyzna.

Stojący w pełnej zbroi Ren był ciekaw, co takiego rebeliant miał do zarzucenia Kapitanowi, ale nie mógł pozwolić, by zwierzątka jego matki traktowały w ten sposób kogokolwiek z jego załogi. A tym bardziej ich dowódcy, jaki by nie był. Dlatego mocnym ciosem w twarz przerwał wypowiedź pobudzonego mężczyzny, prawie pozbawiając go przy tym przytomności.

I gdy już ponownie chwycił za ukochany miecz świetlny, usłyszał za sobą zimny głos.

- Mistrzu Ren - tyle wystarczyło, by Huxowi udało się zdemotywować Rycerza do ataku. Nie dziwił się jego reakcji, ale i tak musiał go powstrzymać.- Wrogowie mają niezidentyfikowaną broń. Potrzebujemy ich, by dowiedzieć się, co jeszcze planuje Ruch Oporu - wyjaśnił.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Problem || SWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz