Phasma lubiła bycie kapitanem. Lubiła dowodzić. Lubiła, gdy to inni wykonywali jej rozkazy. Ale w tym wszystkim najbardziej tęskniła za działaniem w terenie. Za strzelaniem i za prawdziwą akcją. Więc nie mogła ukryć uśmiechu zadowolenia, który pojawił się na jej twarzy, gdy rebelianci zaczęli bezpośredni ostrzał mostka. Bo już pomijając samą frajdę, jaką sprawiała jej walka, to do tej pory atak na centrum dowodzenia ćwiczyła jedynie ze swoimi szturmowcami w centrum symulacji, bo nikt nie był na tyle głupi, by faktycznie je atakować.
Znaczy, do tej pory nikt nie był na tyle głupi. Ale Ruch Oporu zdawał się przekraczać i te granice.
Więc ciągnąc Huxa za sobą, schowała się za najbliższą konsolą, dobywając blastera. I w tym całym skupieniu prawie nie zauważyła, że Hux skrzywił się mocno, z ociąganiem podnoszą się z ziemi i siadając obok niej.
Na moment skupiła się na rudowłosym, ignorując huki strzałów nad głową.
- Jesteś ranny?- zapytała, by potwierdzić swoją teorię.
Bo do tej pory głębsze emocje widziała u Huxa tylko, gdy łączyły się one z jakimś rodzajem odczuwanego przez niego bólu.
- Powiedzmy.
A słysząc niemrawą odpowiedź Kapitana, zrozumiała, że i tym razem się nie myliła.
- Powinien cię obejrzeć droid medyczny.
- Jesteśmy pod ostrzałem, Phasma.
- Gdybyś mi nie powiedział, nie zorientowała bym się.
- Właśnie mam wrażenie, że się nie zorientowałaś. Inaczej chyba byś tego nie proponowała, racja?
- Jesteś strasznie prostolinijny.
- Dzięki.
Phasma zauważyła, że to była ich pierwsza, luźniejsza konwersacja, jaką mieli. I właśnie za to też kochała walki. Pokazywały prawdziwą naturę ludzi. I choć Phas już od dawna miała wrażenie, że jedyną rzeczą, która potrafiła wzbudzić u Armitage'a lęk był jego ojciec, to nigdy nie była tego pewna. Ale teraz, widząc, że będąc pod ostrzałem jakiejś starej broni, Hux zachowywał kompletny spokój i pomimo postrzału, wyjął z kabury blaster, następnie przekładając go do lewej ręki, zrozumiała, że faktycznie rudowłosy nie bał się potyczki. To sprawiło, że polubiła go odrobinę bardziej.
A sam fakt, że Hux będąc praworęcznym zdecydował się strzelać lewą ręką oznaczał mniej więcej tyle, że to właśnie jego prawą kończynę obejmował uraz.
Więc ociągając swój atak jeszcze trochę, za pomocą datapada przywołała droida medycznego. W końcu, gdyby Kapitan stracił przytomność, nie miałby kto dowodzić. Chcąc nie chcąc, musiała postawić go na nogi.
A gdy to już załatwiła, z prawdziwą rozkoszą wychyliła się zza konsoli i oddała jeden strzał, od razu pozbywając się jednego z terrorystów. Przez chwilę śmiało prący do przodu rebelianci rozproszyli się, próbując uniknąć laserowych strzałów Kapitan.
Ach, czując chłód wody wpływającej pomiędzy jej chromowaną zbroję, słysząc huki strzałów, widząc ogólny popłoch oficerów, poczuła, że żyje. To było jej środowisko. W takich sytuacjach odnajdywała się najlepiej. Dlatego nie spieszyła się. Nie chciała zabijać wszystkich od razu. Wspominając słowa Huxa, już nawet zaczęła wyobrażać sobie, jak po skończeniu się amunicji, przerażeni rebelianci zaczynają zastanawiać się, co dalej mają zrobić, a ona powoli do nich podchodzi, gołymi rękoma pozbywając ich nic niewartego życia. Tak. Podobała jej się ta wizja.
I gdy blondynka odpłynęła w swój własny świat destrukcyjnych fantazji, Hux chwycił za datapada, od razu wydając odpowiednie rozkazy oficerom wewnętrznym i dowódcom odpowiednich brygad. W końcu, bez ochrony mostka faktycznie potrzebowali wsparcia oddziałów szturmowych z zewnątrz. W dodatku, będący pod ostrzałem oficerowie artyleryjni nie byli w stanie prowadzić ostrzału na wrogie jednostki, co też wpływało na przebieg walk w przestrzeni. Więc odrobinę wysilając umysł, Hux zmienił taktykę kontrataku, dostosowując ją do rozwijającej się sytuacji.

CZYTASZ
Problem || SW
FanfictionW trakcie rutynowego przelotu załoga Colossusa odbiera sygnał S.O.S. Zgodnie z kodeksem pomagają załodze poszkodowanego statku kupieckiego, którego członkowie twierdzą, że zostali zaatakowani przez Ruch Oporu. Hux początkowo im nie wierzy, jednak zd...