Rozdział 5

51 2 3
                                    

Phasma wręcz czuła napięcie panujące wśród jej żołnierzy. Jedni biegli w dwunastoosobowych zespołach na stanowiska, inni zabezpieczali ważniejsze punkty okrętu. Jeszcze inni przeszukiwali poziom po poziomie, by upewnić się, że nie zagraża im kolejny wybuch. Wielu z nich w ogóle dopiero przywdziewało mundury, nagle wybudzeni ze snu alarmami.

Mimo to, ona spokojnie maszerowała między nimi, bo wiedziała, co robić. Już miała wytypowanych dwóch podejrzanych i cudownie się składało, że obydwoje byli akurat w ambulatorium. Więc został jej ostatni sprawdzian. Ten, który pozwoli jej jednoznacznie ocenić, kto faktycznie był winny atakom wewnątrz statku.

Bo choć przypadkowo usłyszała te słowa, to zgadzała się z Huxem. Terrorysta musiał być wśród nich. A bardziej, od wszelkich słabości, nienawidziła tylko dezerterów.

- Kapitan Phasma do Kapitana Huxa - wywołała mężczyznę przez comlink.

- Zgłaszam się - wciąż nie mogła uwierzyć, że mężczyzna zawsze odpowiadał na wezwanie dokładnie tak, jak kazały protokoły.

- Mam dwóch podejrzanych. Co zrobić ze zdrajcą?

Chwila ciszy.

- Gdzie będziesz ich przesłuchiwała?

- Obydwoje są w ambulatorium MedLabu.

- Zaczekaj tam na mnie - tylko tyle rozkazał.

Więc Phas musiała się do tego ustosunkować. Choć nie dziwiła ją decyzja rudowłosego. Pewnie przed egzekucją chciał dopytać o kilka szczegółów, którymi blondynka nie zawracała by sobie głowy.

- DT-4431 do kapitan Phasmy - blondynka jednak nie zdołała zrobić kilku kroków, gdy usłyszała kolejne wezwanie.

- Słucham, poruczniku - odparła jedynie, czujnym spojrzeniem obserwując techników, którzy robili wszystko, co mogli, by zabezpieczyć wyrwę powstałą po wybuchu na pokładzie.

- Startujemy - tylko tyle usłyszała i tylko tyle potrzebowała.

- Przyjęłam.

Zapamiętując, że od tej chwili ma ludzi nie tylko na statku, ale i w powietrzu, brnęła dalej, ku ambulatorium, jednocześnie powiadamiając pilnujących pomieszczenia żołnierzy, by nikogo stamtąd nie wypuszczali.

Ale ledwie zdążyła opuścić kom, gdy całym statkiem ponownie zawładnęły wstrząsy spowodowane kolejnym wybuchem. Więc Phas po prostu zniżyła się, opierając dłonie i kolano o podłogę.

Tym razem światła wokół niej tylko zamigotały, a ze ścian obijających korytarz poleciały drobinki kruszonego szkła, dając jasny znak, że okręt się po prostu sypał.

Patrzyła na to wszystko ze stoicyzmem, przyzwyczajona do wszelkiego rodzaju trzęsień jeszcze z dzieciństwa na Parnassosie. Więc, gdy tylko piloci ustabilizowali poruszanie się statku w przestrzeni, wstała, po prostu idąc dalej.

- WW-7117, raport - wywołała dowódcę brygady saperskiej, oczekując od niego wyjaśnienia, co się właściwie stało.

- Wszyscy cali, nie zdążyliśmy nawet dojść na pokład pierwszy. Ekipy ratunkowe są w drodze.

Aha. Czyli dalej tkwili w martwym punkcie, dalej nic nie wiedzieli, dalej mogli tylko domniemywać sprawcę, jego sposób działania, jego plan i broń. Cóż. Stawiało to Najwyższy Porządek w naprawdę niekorzystnym świetle.

- Przyjęłam - jednak wszelkie sugestie Phasma zostawiła dla siebie.

Dojście do celu zajęło jej więcej czasu, niż przypuszczała, głównie przez wszelkie blokady systemowe i utrudnienia spowodowane wadliwą już aparaturą. Mimo to, gdy stanęła przed ambulatorium, wciąż nie widziała skrajnie punktualnego Huxa.

Problem || SWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz