Rozdział 2

49 4 0
                                        

Gdy Kylo dostał przydział na Colossusa, nie był jakoś szczególnie zachwycony. Wolał pozostać w siedzibie Zakonu i wciąż szkolić się z zakresu ciemnej strony mocy. Ale gdy jego mistrz wyznał mu, że ma mieszane uczucia względem Admirała Tereca i młody uczeń miał go przypilnować, Ren zgodził się podjąć nowego zadania.

I już te kilka dni służby pod starym żołnierzem wystarczyły, by Rycerz zrozumiał intencje Mistrza. W końcu, Admirał Terec zdawał się robić wszystko po swojemu, na co nie było miejsca w doktrynie tworzonej przez Najwyższego Przywódcę Snoke'a. Niestety, z braku lepszych opcji, Wilhelmowi zezwolono na dalszą służbę.

I choć Renowi coraz bardziej udawało się zapanować nad niesfornym dowódcą, to nie zmieniało to faktu, że po ich rozmowie nie był w najlepszym nastroju.

Dlatego totalnie ignorował słowa Florianów, którzy na początku dziękowali im za ratunek, potem przepraszali za kłopot, potem pytali o ich dalsze losy i Kylo nie wiedział, co jeszcze, bo przestał ich w ogóle słuchać. Dopiero, kiedy jeden z jeńców wspomniał coś o ataku, kazał im się zamknąć. Nikt poza pionem dowodzącym nie musiał znać szczegółów. 

Rycerz Zakonu Ren nie wierzył, by faktycznym agresorem był tu Ruch Oporu, ale nie zamierzał bagatelizować problemu. Pokój, jaki panował w galaktyce był kruchy i faktycznie tylko cud sprawiał, że Najwyższy Porządek nie przejął jeszcze władzy absolutnej.

Kłopot w tym, że tym cudem zdawał się być właśnie Ruch Oporu, w dodatku założony przez jego matkę. Z tego powodu Kylo odbierał całą sprawę bardzo personalnie. 

Pomijając już kwestie sentymentalne, w tym to, że jego matka doskonale wiedziała, gdzie był i kim się stał Ben Solo. Więc tworząc Ruch Oporu i nasyłając go na jednostki Najwyższego Porządku, Leia Organa oficjalnie stanęła na przeciw synowi, dosłownie atakując go i wyraźnie próbując doprowadzić do jego unicestwienia.

Po prostu Kylo czuł się winny, że rebelianci dalej walczyli. W końcu, to on był wielkim Mistrzem Zakonu Ren. Powinien zakończyć ich działania już dawno, to na nim spoczywała ta odpowiedzialność. I nie miał zamiaru zawieźć swojego Mistrza.

Ocalałych nie było zbyt wielu. Dlatego też, zebranie najważniejszych z nich w sali przesłuchań nie zajęło żołnierzom zbyt długo. Trzech floriańskich kupców siedziało przy podłużnym stole, wyraźnie oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Jak na razie, poza nimi, w kabinie znajdował się jedynie Kylo, Phasma w charakterze dowódcy ochrony statku i dwóch trooperów w białych skafandrach pilnujących wejścia.

Po chwili dołączył do nich Admirał Terec w towarzystwie Huxa. Gdy tylko tak się stało, szturmowcy pilnujący śluzy opuścili salę, zostawiając dowódców samych z poszkodowanymi. Starzec omiótł pomieszczenie jak zwykle czujnym spojrzeniem, po chwili stając obok Kapitan Phasmy. Kapitan Hux jednak usiadł na brzegu długiego stołu i odpalając datapada, zatopił spojrzenie w ekranie. Rycerzowi tylko chwilę zajęło domyślenie się, że to osobisty asystent Admirała będzie protokolantem całej rozmowy.

Kylo uważał ich duet za jakiś śmieszny błąd. Bo choć nie znał ich za długo, to widział, jak bardzo się różnili. Terec należał bowiem do typów, którzy byli w stanie pracować w każdych warunkach. A Hux pilnował, by wokół niego panował porządek i harmonia. Zawsze prezentował się nienagannie. I pilnował wszelkich procedur. Podczas, gdy Terec naginał je pod siebie, gdy był zbyt leniwy, by podążać za wytycznymi. Albo, gdy uważał, że wiedział lepiej od nich. Sytuacja miała się odwrotnie w ich myślach, które Kylo już nie raz przebadał. Umysł Admirała był pełen spokoju, żeby nie powiedzieć spowolnienia, podczas gdy myśli Huxa były naprawdę szybkie, do tego stopnia, że Kylo nie zawsze mógł je zarejestrować.

Problem || SWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz