Patrząc, jak pierwszy Upsilon opuszcza hangar, Hux nie czuł wyrzutów sumienia. Wiedział, że posyła tego pilota na pewną śmierć, bez uprzedzenia go o tym, ale nie jego obowiązkiem było ratowanie wszystkich.
Czasem po prostu inaczej się nie dało i pewne straty były wpisane w każde działanie wojenne. Wiedział o tym już od najmłodszych lat.
- Waszym zadaniem jest przedostanie się dalej, ale w przeciwległym kierunku. Uważajcie na szczątki Bazy. A gdy tylko je miniecie, od razu wejdźcie w hiperprzestrzeń na wpisanych współrzędnych. Powiadomcie o naszym położeniu Generała Brooksa. Dalej postępujcie zgodnie z wytycznymi wyższych przełożonych - poinstruował pozostałych w hangarze pilotów. Zdaniem Phasmy to oni byli najlepszymi lotnikami na tym statku i choć nikomu nie ufał na tyle, by powierzać mu swoje życie, to tym razem nie miał innego wyjścia.
Jednocześnie pocieszał się myślą, że mając obronę pod postacią praktycznie wszystkich TIE-ów, planu dywersyjnego i artylerii Colossusa, wylot poza granice walk raczej nie był trudnym zadaniem, bez względu na umiejętności.
- Kapitan Phasma do Kapitana Huxa - usłyszał w swoim komie.
- Zgłaszam się - mruknął.
- Siły wroga skupiły się na lewej flance - rudowłosy wiedział, że kobieta mówiła o pierwszym z Upsilonów, który eskortowany przez kilka TIE-ów, również wystawionych do zestrzelenia, miał odlecieć w tamtym kierunku.
- Przyjąłem - odparł więc, następnie skupiając się na pilotach.- Startujcie - rozkazał.
Więc żołnierze po raz ostatni zasalutowali przełożonym, następnie szybko wchodząc do swoich maszyn i wsiadając za stery. Już po chwili opustoszały hangar wypełnił szum odpalanych silników, a Hux obserwując odlatujące Upsilony westchnął lekko, odhaczając kolejny punkt kontrataku jako wykonany.
- Nie powiedziałeś im, że są jedyną nadzieją Colossusa na przetrwanie - zauważył Kylo, który przyszedł do hangaru za nim.
- Tak.
- Dlaczego?
- Bez poczucia odpowiedzialności będą pewniej pilotować.
- Czyżbyś dbał o ich samopoczucie, Kapitanie?
Pomimo syntetyzatora, Hux usłyszał dozę kpiny w głosie Rycerza. Znudzony spojrzał w jego kierunku.
- Profesjonalnie nazywamy to eliminacją błędu ludzkiego. Emocje powodują problemy. W tej chwili myślą, że ich jedynym zadaniem jest pilotowanie. I to im wystarczy - wyjaśnił neutralnym tonem, powoli przyzwyczajając się, że nauczony przemocy Mistrz zakonu Ren nie znał się na wyrafinowanych technikach manipulacyjnych.
Uznając temat za zakończony, odwrócił się na pięcie i szybkim marszem ruszył z powrotem w kierunku mostka. By jednak zabezpieczyć się przed niepotrzebną konwersacją z Kylo Renem, sięgnął po datapada, ponownie kontrolując postępy w walkach, moc generatorów, osłon, raporty techników o stanie okrętu, położenie Colossusa. Byli już praktycznie po drugiej stronie zanieczyszczeń kosmicznych z Bazy Operacyjnej i wszystko wskazywało na to, że jednostki Ruchu Oporu, chcąc kontynuować atak, musiały je wszystkie ominąć, co zajęło im znacznie więcej czasu. Dzięki temu gwiezdny niszczyciel mógł zająć dobrą pozycję do ofensywy. Otoczony z trzech stron resztkami Stacji, umożliwiał jedynie atak frontalny. A to właśnie przód okrętu był do tego przystosowany, więc nie dość, że mieli tam naturalnie lepsze poszycie, to jeszcze mogli skupić moc osłon na jednej stronie. I widzieli przeciwnika. Mogli go skuteczniej atakować, jednocześnie będąc lepiej chronieni przez śmieci, które stanowiły dodatkową tarczę.

CZYTASZ
Problem || SW
FanfictionW trakcie rutynowego przelotu załoga Colossusa odbiera sygnał S.O.S. Zgodnie z kodeksem pomagają załodze poszkodowanego statku kupieckiego, którego członkowie twierdzą, że zostali zaatakowani przez Ruch Oporu. Hux początkowo im nie wierzy, jednak zd...