Pov. Lucas
Te słowa wpędziły mnie w jeszcze większy płacz. Nie mogłem się uspokoić.
- Ej no nie płacz będzie dobrze - uspokajał mnie Dylan
Próbowali ale nic im nie wychodziło. Ja w tej chwili Poprostu potrzebowałem usłyszeć Willa lub chociaż że jest z nim wszystko dobrze.
Po chwili z sali Willa wyszedł lekarz. Zdjął maseczkę i powiedział
- Można go już odwiedzić. Tylko proszę go nie męczyć. - powiedział i zniknął za skrętem korytarza.
- Leć Lucas. - rzucił do mnie Vincet z uśmiechem wyrywając mnie z moich myśli.
Wszedłem do pokoju w którym leżał a właściwie to już wiedział Will. Był podpięty pod jakieś piszczące maszyny. Był ubrany w biały strój szpitalny który teraz pięknie komponował się z jego lekko długimi blond włosami i niebieskimi jak niebo czy strumyk w górach oczami. Wyglądał poprostu jak anioł. Przepiękny Anioł.
- Willy Boże światy tak bardzo cię przepraszam to wszystko moja wina! - podbiegłem do niego i mocno przytuliłem.
- Nie to nie twoja wina Luki - powiedział słabym głosem.
- Przepraszam Will ja tak bardzo nie mogę cię stracić. - Zacząłem płakać
- Luki nie stracisz mnie jestem tu. Spokojnie - powiedział chłopak
- Ale ten ten twój ten guz - zacząłem się krztusić powietrzem
- Spokojnie Luki musisz się uspokoić. - odsunął mnie lekko od siebie. Patrzyłem się w jego przepiękne oczy. Poprostu w nich utknąłem. Zacząłem zagłębiać się w nich. Poznałem chyba całą historię życia chłopaka w kilka sekund przez jedno spojrzenie. Gdy się uspokoiłem usiadłem na łóżku i zaczęliśmy gadać. Aż do pokoju weszli bracia Willa.
- Stary nastraszyłes nas - powiedział Tony
- No martwiliśmy się - dodał Shane
- Postanowiłem że zapiszę cię do psychologa Will. Zrozum nie mogę cię stracić my wszyscy nie możemy. - powiedział Vincent
- Gdzie Hailie? - spytał olewając braci.
- Miała próbę. - powiedział Dylan który do tej pory siedział cicho.
Will postanowił to chyba przemilczeć. Usiadłem bliżej chłopaka i go obciąłem a on położył głowę na moim ramieniu.
- Zostawimy was - rozkazał Vince i wszedł a za nim całą "Święta trójca" bo tak nazywa ich Hailie
- Kocham cię Will - to były jedyne słowa jakich teraz potrzebowaliśmy oboje.
- Też cię Kocham Lucas - powiedział i mnie pocałował.
W tym pocałunku z tego świata odeszła duszą Williama Monet'a ciągnąc za sobą duszę jego młodszej siostry Hailie Monet. Bez żadnych fajerwerków czy efektów specjalnych Poprostu te dwie istoty odeszły. Zostawiając na ziemi rodzinę i osoby które je kochały. Ale czy można je o to winić? No nie.
Trzy dni później odbył się pogrzeb tej dwójki na którym płakali nawet ludzie którzy Poprostu byli blisko ceremonii.
Z nieznanych mi źródeł wiem też że dokładnie tydzień później Lucas popełnił samobójstwo. Wycinając sobie na rękach słowo "Willy".
Skończyła Mama zamykając książkę.
- Dobranoc Will - powiedziała całując mnie w czoło i wyszła z pokoju gasząc światło. A ja zasnąłem. Czyż ta historia nie była ciekawa?
__ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __
To już koniec moi mili! Niedługo zacznę nową książkę. Będzie to historia Shane. Jak się podobało? Jest to moja pierwsza książka którą skończyłam. Oczywiście z pomocą NetiiL1 ! Kocham was misie moje!
Miłego dzionka!
530 słów.
__ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __
CZYTASZ
RODZINA MONET Smutna Historia Willa
FanfictionPewnego dnia jak byłem chory to mi się nudziło więc no napisałem to. ‼️‼️‼️ PAMIĘTAJCIE ABY NIE POWTARZAĆ NICZEGO CO JEST PRZEDSTAWIONE W KSIĄŻCE. JEST TO TYLKO KSIĄŻKA NIE PRAWDZIWE ŻYCIE. TO TYLKO MOJA WYOBRAŹNIA‼️‼️‼️