#2 Bezsenność

1.3K 40 29
                                    

Nie wiem ile lat miał Will na pogrzebie ale chyba 4 bo wydaje mi się że Vincent miał 8. BOŻE POPROSTU UZNAJMY ŻE MIAŁ 4 I TYLE.

Pov. Will. (Dzień śmierci matki)

Vince ciągnął mnie za rękę. Wbiegliśmy bardzo szybko do domu. Tak szybko że prawie się wywróciłem gdyby nie mój starszy brat. Byłem zmęczony tym biegiem biegliśmy tak przez jakiś kilometry. Gdzie biegliśmy.

- Uważaj Will - powiedział i postawił mnie na nogi. - Dasz radę dalej biec? - spytał a ja tylko mruknąłem coś na potwierdzenie. Złapał mnie za rękę i pobiegliśmy dalej.

Dobiegliśmy do pokoju mamy.

- Zostań tu zaraz przyjdę. Wszystko jest wporządku. - powiedział Vince i wszedł do pokoju.

Usiadłem na podłodze i patrząc na panele czekałem na niego. Po chwili przybiegł tata. Uklęknął przy mnie i dwoma palcami podniósł mój podbródek. Przyglądając się mi. Nie wiedziałem co się dzieje.

- Wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony. Widziałem łzy spływające po jego twarzy. Co się dzieje?

- Tak tato - odparłem.

- Gdzie Vince? - spytał

- U mamy - mruknąłem patrząc na drzwi pokoju.

Chwilę później do domu weszli jacyś panowie ubrani na czerwono z krzyżami na koszulkach i weszli do pokoju mamy. Zabrali mamę całą zakrwawioną z wbitymi dwoma nożami w brzuch. Oczy szeroko otwarte takie bez życia czy nadziei na poprawę. Za nimi szedł tata też lekko ubrudzony jej krwią. Łzy spływały po jego policzkach. Wreszcie wyszedł Vincent z kamienną twarzą jednak gdy jego wzrok padł na mnie. Na niewinne dziecko bawiące się palcami na podłodze. Widziałem że się zaśmiał pod nosem. Zabrał mnie do pokoju. Siedzieliśmy tak przez godzinę ja oglądałem bajkę na telefonie Vincent'a, a on czytał jakaś książkę. Podczas oglądania któregoś tam już odcinka do Vincenta zadzwonił tata.

- Vince Tata dzwoni - powiedziałem i podałem mu telefon. 

- Tak tato? - zapytał. - Mhm Rozumiem. Okej. Tak pogadam. Dzięki cześć trzymaj się. - powiedział i smutny rozłożył telefon

- Co się stało?

- Will posłuchaj mnie uważnie, okej?  - podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku.

- Okej. - Chłopak pogłaskał mnie po głowie, objął mnie ramieniem i zaczął mówić.

- William mama nie żyje - powiedział spokojnie.

Dopiero po około 5 minutach dotarło to wszystko do mnie zakrwawiona mama noże w jej brzuch, te oczy bez żadnego ducha. Rozpłakałem się już bez zahamowań. 

- Willy. - westchnął chłopak i przytulił mnie do siebie. - Spokojnie damy radę - zaczął mnie głaskać po plecach.

- Gdzie Dylan i bliźniaki? - spytałem po długiej przerwie na płacz.

- Tata po nich pojechał. Musisz się uspokoić, okej? - zaczął miłym jak na Vincenta tomem.

- Okej. - powoli się uspokajałem.

Po chwili przyjechał tata z naszymi młodszymi braćmi. Położył ich spać i szybko przyszedł do nas.

- Hej dzieciaki - powiedział spokojnie i usiadł obok nas.

- Hej tato - powiedział Vince dalej mnie przytulając.

- Wszystko dobrze? - spytał

- Tak tato jeśli można tak powiedzieć. - odpowiedział Vincent.

- Wszystko dobrze Will? - spytał

- Mhm - odpowiedziałem przytulając się bardziej do Vince.

- Nie wydaję mi się. - powiedział i odkleił mnie od brata a ja nie chętnie go puściłem.

Tata posadził mnie na łóżku.

- Vince, idź do chłopaków. Muszę pogadać z Will'em. - powiedział a Vincent wyszedł.

Nic więcej nie pamiętam.

(Teraźniejszość)

Zająłem się przeglądaniem papierów. Skończyłem o 5. Mój czas na bieganie. Przebrałem się w strój sportowy i wziąłem klucze do domu.

Wyszedłem i zacząłem biec. Biegałem tak przez godzinę i wróciłem do domu
gdzie zauważyłem nieodebrane połączenie od Vincenta. Od razu oddzwoniłem tak że gadaliśmy na kamerkach.

- Hej Vince. - postawiłem telefon na blacie opierając go o ścianę i zacząłem robić sobie koktajl z kofeiną. (Kawą)

- Witaj Will co tam u was? (Nie umiem pisać tak jak Vincent gada więc no)

- Ja wróciłem z treningu a reszta śpi.

- Męczący miałeś trening?

- Taki jak zawsze. Czemu pytasz?

- Wyglądasz na bardzo zmęczonego.

- Wydaję ci się. - skłamałem

- Okej wierzę ci.

Gadałem z bratem o pracy i innych głupotach. Przerwał ten temat dla tego że zauważył że dosypuje do koktajlu kofeiny. (Kawy)

- Zawsze dostajesz kawę?

- Czasami - odparłem

- To nie zdrowe - odpowiedział.

- Mówi to największy fan kawy na tym świecie. - zaśmiałem się.

- Will nie zapominaj sie

- Przepraszam panie Monet.

- Dobra kończę miłego dnia.

- Tobie też.

Wypiłem koktajl i poszedłem do pokoju. Tak bardzo chciałbym się położyć. Ale nie nie mogłem.

Gdzieś około 7: 30 przyszedł do mnie Tony.

- Lecimy do szkoły. Młoda zostaje w domu podobno Vincent jej pozwolił.

- Dobrze.

- Wszystko git? - spytał podejrzliwie.

- Tak.

- Dobra siema Will.

- Cześć Tony.

__ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __

Okej moi mili przejrzałem ten rozdział i wydaje mi się spoko.

740 słów
__ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __ __

RODZINA MONET Smutna Historia Willa  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz