Rozdział 12.

1.4K 63 4
                                    

Shane

- Shane to nie tak...- rozłączyłem się nie dając mu skończyć. Nie mogłem tego słuchać. Każde jego słowo było kolejnym kłamstwem, na które nie miałem teraz czasu. Rzuciłem telefon na deskę rozdzielczą rozpędzonego auta i spojrzałem zamyślony przez okno. Pędziliśmy na prawdę z ogromną prędkością. Nawet się nie zorientowałem kiedy wyjechaliśmy z Minnesoty.

Mijaliśmy przeróżne krajobrazy, ale moje oczy nie rejestrowały żadnego obrazu. Jedyne na czym byłem w stanie się skupić to na myślach o Blair i chłopcach. W jakim są stanie? Co miało znaczyć że z Blair nie jest za dobrze? Skąd Logan wziął telefon? Skąd wiedział co mi powiedzieć? Masa pytań, na które nie uzyskam odpowiedzi tak szybko jakbym chciał.

- Shane.- zwraca moją uwagę głos przyjaciela przez co zerkam wprost na niego.- Co dalej? Gdzie mamy szukać? Przeszukanie całego miasta zajmie nam godziny jak nie dnie. Masz jakikolwiek plan?

- Ryan nie jest głupi. Wie, że żeby się nie zdemaskować musi mieć sprzymierzeńca.- zaczynam przenosząc wzrok na drogę przed nami.- Więc przekupił nieprzekupnego Sargvina. Jedyne miejsce w jakim będzie czuł się dostatecznie bezpieczny będzie to posiadłość samego Harry'ego.

- Nie masz stu procentowej pewności...

- Nigdy jej nie mamy.- wtrącam przerywając mu spoglądając jednocześnie w jego stronę.- Nie podoba mi się to twoje zawahanie. Jak wrócimy idziesz na przymusowy urlop i bez dyskusji Daniel.- dodaje gdy widzę jak chce się wtrącić.- Pomóż mi odbić Blair. O nic więcej nie proszę.- wypowiadam ściszając głos z każdym słowem, jestem na granicy i na prawdę nie wiele brakuje abym się złamał.- Straciłem rodzinę nie mogę stracić jeszcze i ciebie.- dodaje na koniec czego przyjaciel nie komentuje. Zaciska usta w wąską linie i jeszcze bardziej przyspiesza.

Nie muszę mówić, że nie podoba mi się zachowanie Daniela. Nigdy nie był taki zdystansowany, nigdy się nie wahał i nie miał wątpliwości. A do tego dochodzi strach o bliskich. Boje się jak cholera o Blair, o dziecko, o którym ledwo co się dowiedziałem, o chłopców, przecież są jeszcze tacy mali. Każda sekunda jest cenna, każda waży ich losy. Nie mogę przestać o tym myśleć.

- Shane?- wtrąca Sam na co wracam myślami na ziemie.- Jaki jest plan?

- Wchodzimy do środka nie czekając na żadne zaproszenie.- zabieram głos spoglądając jak przekraczamy granice Kanady.- Nie idziemy do jego gabinetu, od razu przeszukujemy dom. Nie wiemy w jakim stanie jest Blair oraz chłopcy, nie mamy czasu na debaty z Sargvinem.

- A jego ludzie?- dopytuje blondynka.

- Każdy kto stanie nam na drodze zginie. Macie strzelać aby zabić. Nikt mnie nie powstrzyma przed odzyskaniem rodziny.

Nikt więcej nie komentuje moich słów. Z chwilą przekroczenia granicy Kanady na naszym ekranie pojawił się dokładny adres posiadłości Sargvina. To już kwestia minut. Zgotuje im piekło. Pierwszy będzie Sargvin, mojego brata zostawię sobie na deser.

Przemierzamy ulice Toronto w zawrotnym tempie. Daniel nigdzie nie zwalnia, czasem się przytrzyma i to ledwo aby uniknąć wypadku. Tylko tego nam jeszcze brakuje.

Gdy na ekranie w aucie dostrzegam, że zostało nam kilkaset metrów do celu postanawiam odezwać się jeszcze raz.

- Jeszcze jedno.- zaczynam zwracając na siebie uwagę wszystkich w aucie.- Ryan może być poturbowany, ale ma być żywy. To ja będę tym, który rozliczy go za grzechy, które popełnił.

Necessary sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz