Rozdział 30.

1.2K 55 2
                                    

Shane

Naciskam srebrną klamkę, która pod wpływem nacisku otwiera zamek. Drewniana powłoka uchyla się z lekkim skrzypnięciem. Stawiam pojedyncze kroki zamykając za sobą drzwi. Od razu dociera do mnie kwiatowy zapach, który powoli zaczyna zanikać. Powrócił razem z Blair, a teraz razem z nią zaczął znikać.

Cztery dni wałęsam się wśród tych pustych ścian próbując znaleźć rozwiązanie, które nie kończy się odejściem kobiety. Lecz zamiast je znaleźć, czuję, że ten moment nieubłaganie się zbliża. Nie chce tego czuć, ale czuję, że to i tak się tak skończy. Znów będę sam. Bez osób, które kocham.

Odkąd Daniel pozbawił mnie wszelkich obowiązków, mam zbyt dużo wolnego czasu. Zacząłem się nad sobą użalać jak mała dziewczynka nad zdeptaną mrówką.

Usiadłem na jedwabnej pościeli i sunąłem dłonią po jej wierzchu. Swoim aksamitnym materiałem przypomina delikatną skórę kobiety. Tak bardzo za nimi tęsknię. Cholernie brakuje mi głośnych śmiechów chłopców pełnych radości, brakuje mi masy wiecznie porozwalanych zabawek, których ominięcie równa się pokonaniu labiryntu. Brakuje mi widoku Blair w kuchni, gdy towarzyszy jej najpiękniejszy uśmiech na świecie. Uwielbia gotować, a jeszcze bardziej uwielbia jak zrobi coś co zajadamy ze smakiem. Brakuje mi jej ciepła w łóżku, łaskotania oddechem gdy się przytula i tego cichego pochrapywania, którego zawsze się wypiera.

Spaliłem dysk, na którym znajdowały się wszystkie pliki z całego przedstawienia jakie odstawiłem. Nie mogłem na niego patrzeć. Musiałem się tego pozbyć. Zbyt długo odwlekałem to w czasie.

Wstaje nagle z łóżka i zaczynam rozpinać guziki marynarki. Kieruje się w stronę garderoby, gdzie odwieszam okrycie na wieszak. Rozpinam bransoletę zegarka i chowam do szuflady, kładąc go na czerwoną poduszeczkę. Zamykam szufladę podczas gdy wolną dłonią rozpinam guziki koszuli. Gdy ciemny materiał koszuli swobodnie zwisa, odpinam klamrę skórzanego paska. Wyciągam go ze szlufek, zwijam i odkładam na półkę.

Wychodzę z małego pomieszczenia i kieruje się do łazienki. W drodze rozpinam guzik eleganckich spodni. Ściągam je będąc już w pomieszczeniu. Rozbieram się do końca, a ubrania wrzucam do kosza na pranie. Otwieram szklane drzwi i wchodzę pod prysznic. Odkręcam wodę, a jej ciepłe krople momentalnie otulają moje ciało.

Wiem, jest środek dnia, a nie zrobiłem nic czym mógłbym się pobrudzić, ale muszę coś ze sobą robić. Inaczej zwariuje.

Opieram się dłońmi o marmurowe płytki. Ciepła woda muska mnie w kark i spływa wzdłuż ciała. Pochylam głowę próbując oczyścić myśli, ale za cholerę mi to nie wychodzi. Obrazy przewijają się jeden za drugim. Wciąż widzę zawód w oczach Blair i za cholerę nie wiem jak to naprawić.

Gwałtownie odrywam się od ściany i chwytam w dłoń żel pod prysznic. Mydle swoje ciało dokładnie rozprowadzając pianę po skórze.

Użalanie się nie sprawi, że odzyskam rodzinę. Minęły cztery dni, Blair chciała czasu, dostała go. Ale teraz mam zamiar wykonać to cholerne połączenie i nawet jeśli nie odbierze, będę dzwonił do skutku.

Spłukuje pianę, po czym wychodzę spod prysznica. Wycieram się dokładnie puchowym ręcznikiem, a na koniec przepasam go wokół bioder. Podchodzę do umywalki i przeglądam się w lustrze. Na szczęce zaczyna pojawiać się lekki zarost, ale golenie to ostatnie na co mam teraz ochotę, dlatego nie robię tego. Wychodzę z pomieszczenia, a gdy zamykam drzwi do łazienki, nagle do sypialni wpada Daniel.

Necessary sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz